czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 6

                                                                     ***



- Co jest do cholery? - zapytałam
- Jeny Lena! Skończyło się paliwo.- oznajmił ze smutkiem
- Co?! Nie zatankowałeś przed wyjazdem? - zapytałam
- Zatankowałem. Tylko mieliśmy jakiś wyciek. Kurwa nie wierze.- śmiał się histerycznie
- A ciebie co tak bawi?! Jesteśmy na jakims zadupiu, jest ciemno i nikt tędy nie jeździ. Reus ogarnij!- wściekłam się a on dalej się śmiał.
- Poprostu pierwszy raz przydarza mi się taka sytuacja.- odparł Reus
- Masz telefon? Może zadzwoń po pomoc poprostu.- myślała Lena
- Tylko, że jest jeden problem. Tu nie ma zasięgu! - skrzywił się
- To co my zrobimy?! Klopp mnie zabije jak nie wrócę do 22.00 a jest już 23.30!- wściekłam się
- Maleńka nie wściekaj się, to nie moja wina..- Marco nie tracił humoru
- Ale no co Ty możesz wiedzieć jesteś pełnoletni a ja skończe 17 lat za pare dni dopiero.- oznajmiłam i wyszłam z samochodu kierując się szosą przed siebie.
- Gdzie idziesz?- zapytał zdziwiony i pobiegł za mną
- Przed siebie. Może znajde kogoś kto będzie tędy przejeżdżał. - westchnęłam
-  Poczekaj! Czemu tak pędzisz, przecież to nic nie zmieni.
-  Ojoj!- prawie upadłam na ziemie
- Co ci jest? - Marco podbiegł do mnie w ostatnim momencie i mnie złapał w pasie
- Poprostu to chyba z przemęczenia- odparłam wtulając się w niego
- Cii. Wszystko będzie dobrze.- szepnął mi do ucha
- Mam nadzieję... - odparłam


  Miałam nadzieję, że niedługo ktoś się tu pojawi, by nas zabrać. Jednak w głębi duszy chciałam tę całą noc spędzić z nikim innym jak panem Reusem. W jego ramionach mogłabym zostać na wieczność. Byłam ciekawa co dzieję sie na imprezie...


Tymczasem na imprezie...
- Ej chłopaki, gdzie Rojsu? Przecież miał przyjechać z Lenką. - pytał Kuba
- Może zmienili kierunek jazdy.- śmiał się Mario
- Ejj! Marco nie jest taki.- do rozmowy włączył się Piszczu
- Kto go tam wie. Roberciku chyba jednak nie masz szans z wielkim Marcinho.- powiedział Gotze
- Spokojna twoja rozczochrana. Mam jeszcze czas a Marco jest słabiakiem i nic między nimi nie zajdzie.- uśmiechnął się zadowolony.
- Przynajmniej Marco nie rzuca się na wszystko co ma puls i nie ucieka.
- Jasne. Dobra idę poderwać tę blondyneczkę, bo pożera mnie wzrokiem.- powiedział Robert i oddalił się od chłopaków
- Oby Lena wybrała jednak Marco. On ma troszke bardziej pokolei w głowie niż Robert.- powidział Błaszczu
- Oby... - odparł Piszczu i razem z Ewką pokierował się na parkiet


                                                         ***


Było ciemno, zimno i padał deszcz. Sukienka od Ewy przemokła o ja szłam bez butów. Miałam na sobie marynarkę Marco. Zapewne wyglądałam okropnie. Dochodziła godzina 1 w nocy. Byłam załamana. Widziałam, że jak wrócę do domu to czeka mnie poważna rozmowa...


- Marco, gdzie jesteśmy? - spytałam
- Kierujemy się w stronę Dortmundu. - odparł wpatrzony w mapę
- Ale przez las? - zapytałam przestraszona
- Tędy będzie bliżej. Nie bój się, jestem przy Tobie- złapał mnie za rękę
- Marco.. nie powinniśmy. Przecież ty masz dziewczynę. - spuściłam wzrok
- O czym ty mówisz?- zapytał zaskoczony
- Przecież miałeś się z nią spotkać i gadałeś z nią przez telefon.- przypominałam mu
- Przecież gadałem z moją kuzynką.- odparł
- Kuzynką?! A ja..- wkurzyłam się
-Co? Byłaś zazdrosna.- uśmiechnął się zadziornie
- Ja? Pff nie!- kłamałam jak z nut
- Jasnee- śmiał się
- Aaaa! - krzyknęłam i upadłam na trawę
- Lena! Co się dzieję?! - Marco był przerażony
- Chyba skręciłam kostkę. Okropnie boli.- z oczu trysły mi łzy
- Chodź zaniosę cię.- powiedział szybko i wziął mnie w ramiona a ja czułam się taka malutka.


Chodziliśmy, chodziliśmy i zobaczyliśmy mały domek letniskowy przy jeziorze. Skorzystaliśmy z okazji i zobaczyliśmy czy ktoś tam mieszka. Drzwii otworzyły się lekko a w środku nie było nikogo. W domku była jedna sypialnia, łazienka i kuchnia. Ucieszyłam się, że możemy trochę odpocząć.


- To co zostajemy tu? - zapytał Marco
- No ba! Jestem tak zmęczona, że mogłabym się położyć w niedźwiedziej jaskini.- uśmiechnęłam się lekko a Marco położył mnie delikatnie na łóżko.
- Muszę opatrzyć tę twoją nogę.Hmm..- wziął kawałek rękawa swojej koszuli i na wszelki wypadek usztywnił mi nogę.
- Dziękuję.- odparłam cicho patrząc w jego przepiękne tęczówki.
- Drobiazg. Jesteś dla mnie ważna mój Aniele z Dortmundu.- szepnął mi a ja przytuliłam go i zmęczeni zasnęliśmy sami w miejscu o którym nikt nie miał pojęcia


__________________________________________________________________________________

Bardzo, bardzo przepraszam za obsuwę w blogu, ale nie miałam na to wpływu, ponieważ nie miałam internetu przez tydzień. Oddaję wam rozdzialik, krótki choć coś się w nim dzieję. Stworzyłam zakładkę spam gdzie możecie reklamować swoje blogi. Zapraszam do czytania!


                                                                                                                        missys Reus :*









.

1 komentarz:

  1. jejku, jaki słodki rozdział!
    bardzo mi się podoba.
    czekam na następny!
    pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń