***
Podczas gdy ja i Ewa wchodziłyśmy do szatni zaczepił mnie Robert. Ewka usunęła się na bok, bo stwierdziła, że chcemy sobie trochę pogadać.
Hej Lena! Jak Ci się podobał mecz? - zapytał
- Super jest przeżyć coś takiego na żywo a nie w telewizji. Zresztą wygraliście zasłużenie, tylko ty- Roberciku dałeś trochę ciała, ani jednego gola w meczu. Uuu cienko. -drażniłam go
- No wiesz,sam meczu nie wygram.- powiedział dalej się uśmiechając
- Ej! To tekst Kuby. - śmiałam się i tak zaczęliśmy gadać o różnych rzeczach. Przy drzwiach zauważyłam Marco, który intensywnie o czymś myślał. Postanowiłam do niego podejść.
- Hej Marco! Pokazałeś klasę dzisiaj!- przywitałam go z szerokim uśmiechem
- To nic takiego. Strzelanie goli to moje zadanie przecież. - powiedział i uśmiechnął się zawstydzony
- Lena.. co ci się wtedy stało? - zapytał
- Nic. Poprostu musiałam już iść i tyle. -odpowiedziałam szybko i przełknęłam ślinę. Czułam, że mi nie uwierzył.
- No okej. - jego uśmiech zniknął
- Chodź odprowadzę Cię.- oznajmił
- Niee. To nie jest konieczne i tak czekam na wuja. - odpowiedziałam krótko.
Nie chciałam spędzać dużo czasu z Marco, bo coraz bardziej mi się to podobało a on jest dla mnie miły tylko dlatego, że jestem bratanicą trenera. Zresztą nie mogłam sobie wyobrażać Bóg wie czego, bo jak ktoś taki jak Marco Reus mógłby spojrzeć na taką zwykłą dziewczynę jak ja, dla niego mogłam być gówniarą. Zresztą on chyba kogoś miał a ja nie chciałam się wtrącać w czyjeś życie. Niedługo mi przejdzie. Chyba...
- To ja muszę już iść. Marco byłeś dziś świetny. Pa! -uśmiechnęłam się i odwróciłam idąc powoli do samochodu.
- Lena zaczekaj!- krzyknął
- O co cho... - niedokończyłam
Marco zamknął moje usta w pocałunku. Nie odepchnęłam go chciałam tego. Czułam bicie mojego serca i poczułam motylki w brzuchu. Nigdy nie zdarzyło mi się coś podobnego. Chciałam by ta chwila trwała wiecznie. Po chwili ocknęłam się. Czułam jego oddech na moim policzku i jego zniewalający zapach. Po chwili ocknęłam się.
- Marco?! Do cholery co ty robisz? - krzyknęłam
- Sam, nie wiem. To był taki odruch. Nie podobało Ci się? - był zaskoczony
- Jak śmiesz? Nie jestem zabawką! - odparłam i poszłam zostawiając zmieszanego Reusa w tyle.
*** Marco ***
Nie wiedziałem co mnie napadło by pocałować Lenę. Ona tak słodko mówiła a ja nie mogłem się powstrzymać. Jednak o co jej chodziło? Czy ja traktowałem ją kiedyś przedmiotowo? Nie miałem dziewczyny więc nie była tą "drugą". Moje myśli ciągle wirowały i nie mogłem się skupić na prowadzeniu auta. Postanowiłem, że nigdy nie zawiodę Leny i będę o nią walczył i nikt nie może jej skrzywdzić a w szczególności Lewy tym idiotycznym zakładem. Ona nie może się w nim zakochać, bo będzie cierpiała. Dlatego uprzedzę Roberta i Lena będzie zawsze ze mną. Tylko czy ona mnie chce? Z zamyślenia wyrwali mnie kierowcy, bo trąbili a ja stałem na zielonym świetle.
*** Lena ***
- Lenka? Aniołku? Żyjesz? - pytał Klopp
- Tak, tak. Zamyśliłam się, możesz jechać.- powiedziałam i dotknęłam moich ust. Były jeszcze ciepłe od pocałunku z Marco. Ach.. Czułam ból pomieszany z radością.
Gdy dojechaliśmy do domu. Poszłam się odświeżyć. Wzięłam kąpiel i nalałam mnóstwo olejku o smaku cytrusów. Uwielbiałam ten zapach, tak też pachniały perfumy Reusa. Po 30 min bezczynnego leżenia ubrałam się w błękitną sukienkę w kwiaty. A co mi tam. -pomyślałam. Włosy związałam w luźnego koczka na czubku głowy a kosmyki okalały moją twarz. Stwierdziłam, że mam mało ciuchów na całe wakacje. Zresztą wzięłam same ciepłe rzeczy, bo stwierdziłam, że w Niemczech jest zimniej niż w Polsce. Musiałam sobie coś kupić, tylko skąd wziąć kasę? Nie będę ciągle prosiła wuja o pieniądze, bo on i tak odkłada je na moje konto, bym miała na studia. No cóż, coś wymyślę.
- Lena! No zejdź na dół. - usłyszałam
- Już idę. Pali się czy jak?- powiedziałam sama do siebie i weszłam do salonu.
- Przyszedł Robert do ciebie. Jak miło, że chcesz poznać się z Lenką. Ona tu prawie nikogo nie zna.
- To drobiazg. Ja bardzo polubiłem Lenę, więc z chęcią zabiorę ją na miasto.- oznajmił Lewy
- Dobrze. Tylko wróćcie przed 22.00 okej? - zapytał Klopp
- Oczywiście trenerze. - powiedział Lewy i pociągnął mnie za sobą
Szliśmy alejką oddalając się od domu Kloppa. Nic się nie odzywałam aż w końcu Robert zaczął rozmowę.
- Pięknie wyglądasz. Dlaczego tak rzadko chodzisz w sukienkach? - zapytał z szelmowskim uśmieszkiem
- Nie zabardzo je lubię a pozatym spodnie są wygodniejsze. Jednak za komplement dziękuję. - uśmiechnęłam się lekko. Nie wiedziałam do czego zmierza Robert.
- Zabrałem Cię na spacer, bo chciałem Cię zaprosić do mnie na imprezę, będzie jutro. Wszyscy piłkarze z BvB będą i ich dziewczyny. Co ty na to? Mogłabyś mi towarzyszyć. - poprawił swoje włosy a ja znów ujrzałam jego firmowy uśmiech jak z reklamy pasty do zębów.
- Nie mam zbytnio ochoty.. - ciągnęłam niechętnie
- Nie daj się prosić. - patrzył błagalnie Robert
- No nie wiem...
- Będzie Ewka. Zobaczysz będzie super!
- Ooo no dobrze, niech Ci będzie. - odparłam
- To Co może idziemy na lody? - zapytał
- No okej, ale za ten spacer to biorę trzy gałki! - śmiałam się i wystrzeliłam jak torpeda do lodziarni.
- Lena! Ty łakomczuchu! Zaczekaj!- biegł za mną aż w końcu mnie złapał za biodra a nasze twarze były niebezpiecznie blisko. Robert przysunął swoje usta do moich a ja momentalnie odskoczyłam jak oparzona. Czułam się jakbym zdradzała Reusa. Nagle w tym akurat momencie dostałam sms' a. Chociaż nie musiałam patrzeć na Lewego. To był sms od Marco. Czego on ode mnie chce- pomyślałam i zobaczyłam to:
Marco: Hej tu Marco. Nie wiem co mi strzeliło do głowy z tym pocałunkiem, ale przepraszam. :(
Nie chcę Cię stracić, bo bardzo Cię lubię i nie chcę tego zepsuć przez moją głupotę.
Lena: ok.
Odpisałam tylko tyle. Chciałam by trochę się pomartwił jak ja przez niego. Po zjedzeniu 4 gałek lodów Robert odprowadził mnie pod dom.
- To ja idę. Narazie Robert!
- A buzi na dobranoc nie dostanę? - zapytał z uwodzicielskim uśmiechem
- Hmm?? Czekaj zastanowie się... Nie? - smiałam się
- No ej! Ja Ci tu lody kupuję. Należy mi się nagroda.
- Dobra, dobra. Ja lecę narazie.- pobiegłam zamykając drzwii przed nosem Lewandowskiego.
- Uff. Co za dzień.- powiedziałam sama do siebie, oznajmiłam wujostwu, że wróciłam i pobiegłam na górę jak struś pędziwiatr.
W pokoju szybko wskoczyłam w pidżamkę i leżałam w łóżku jak zwykle nie mogąc zasnąć, tylko myślałam i myślałam o najróżniejszych rzeczach. O Marco i Robercie szczególnie. Z Robertem to nie było czegoś takiego jak z Marco. Lewy to tylko przyjeciel. Z nim nie czułam czegoś takiego jak z Reusem, tego napięcia, szybszego bicia serca, rozszerzonych źrenic. Zobaczyłam bluzę Marco leżącą na krześle obok mojego łóżka. Powoli zasypiałam a ona ciągle pachniała...
__________________________________________________________________________________
No to mamy czwóreczkę.Wiem, że nie bardzo wyszła. :( No cóż zapraszam do czytania o losach Leny a za lekkie opóźnienie przepraszam. Same wiecie wakacje i te sprawy.
Pozdrawiam, missys Reus :3
bardzo mi się podoba ten rozdział! ciekawa jestem jak to wszystko się dalej rozwinie:)
OdpowiedzUsuńbędę czekała na następne!:>
pozdrawiam i zapraszam do mnie:
http://i-just-want-to-learn-to-love-again.blogspot.com/
Lena, wybierz Reussa! Reussa wybierz! Nie Lewego! Reussa!
OdpowiedzUsuńP.S. Zappraszam na piętnastkę na http://bluecuracaao.blogspot.com/ :)
Ach ten pocałunek Marco :) Mam nadzieję, że jego plan wypali
OdpowiedzUsuńi będzie z Leną. Świetny rozdział! Czekam na kolejny.
Pozdrawiam i zapraszam do mnie :*
http://wielka-milosc-z-czatu.blogspot.com/
nakazuję, by Lena wybrała Reussa :D ;) super rozdziały, czekam z niecierpliwością na kolejne :)
OdpowiedzUsuńbardzo fajny rozdział ! ;) Chcę żeby Marco był z Leną! Powinna go wybrać!
OdpowiedzUsuńczekam na next i zapraszam cię do mnie, komentarz mile widziany
http://football-i-inne-imaginy.blogspot.com/2013/08/36-rafael-varane.html