wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 3

                                                                          ***

Gdy  wrzuciłam sweterek i włączyłam pralkę usłyszałam telefon. Pobiegłam do salonu i usłyszałam rozmowę Marco z jakąś kobietą.
- To kiedy się spotkamy?- zapytała go
- Kiedy chcesz kochana.- odpowiedział uśmiechając się
- Za 2 dni okej?
- Jasne. Nie mogę się doczekać. Pa! -rozłączył się.

   Pewnie to jego dziewczyna. Jednak nie widziałam go z żadną. Coś ścisnęło mnie w gardle i poczułam łzę spływającą po policzku.
- Co się ze mną dzieje? Przecież nie powinno mnie to obcodzić. - powiedziałam na głos
- Lena! Długo ci jeszcze zejdzie? - wołał Reus z drugiego pokoju
- Nie. Już skończyłam. - otarłam łze i poszłam do salonu, gdzie Marco czekał na mnie z sokiem.
- Jak sweter? Doprał się? - zapytał
- Tak. Musi tylko wyschnąć. - odpwiedziałam patrząc tępo przed siebie
- Siadaj. Nalałem ci soku.
- Nie. Ja, ja muszę wracać do domu.
- Lena, co się dzieje? - zapytał troskiliwie
- Nieważne.. Pójdę już. Pa - wybiegłam z domu, zostawiając zaskoczonego Reusa.

 

   Szłam ociągając się a powoli robiło się ciemno. Zastanawiałam się co czuje do Marco. Czy to przyjaźń? Tego nie wiedziałam. Wiedziałam jedno, nie mogę się zbliżyć do niego skoro on ma dziewczynę. Postanowiłam, że będę go unikać.  Weszłam cichutko do domu, tak, żeby nikt mnie nie usłyszał. Jednak na schodach spoykałam Ullę.
- Lena! Gdzie się tyle podziewałaś? - zapytała
- Przepraszam. Byłam u Marco, bo yyy znaczy wujka nie było i nie chciałam wracać do domu na piechotę, bo padał deszcz.
- No dobra niech ci będzie. Tylko zjedz coś, bo napewno jesteś głodna.
-. Nie. Już jadłam- skłamałam i poczłapałam na górę
  Położyłam się od razu do łóżka. Zobaczyłam, że mam na sobie bluzę Marco. Poczułam mocny zapach perfum i   wtuliłam się  w nią jeszcze bardziej. Nie mogłam zasnąć i poczułam, że do oczu napływają mi łzy. Szlochałam cicho w poduszkę i żałowałam, że nie ma przy mnie nikogo z którym mogłabym o tym porozmawiać. Płacz doprowadził w końcu do tego, że zasnęłam.

*** Marco ***

  Dlaczego Lena tak szybko i niespodziewanie wyszła? Moje myśli nie dawały mi zasnąć. Była taka smutna, że miałem ochotę wziąć ją w ramiona i nie puścić. Czy powiedziałem coś nie tak? Postanowiłem, że zadzwonie do Goetze i pogadam z nim.
- Hej! Masz chwile? - zapytałem
- Marco? Sso ty chcesz o tej porze? - spytał zaspany
- No, bo nie wiem co mam zrobić. Polubiłem Lenę a ona chyba mnie nie. Obraziła się czy coś. Sam nie wiem. Chciałbym do niej zadzwonić, ale nie wiem czy to dobry pomysł.
- Daj lasce czas. Może musi pobyć trochę sama. Przecież ma też swoje życie.
- Rzeczywiście. Masz rację.
- Dobra. Teraz daj mi spać, bo jestem wykończony. - ziewnął do telefonu
- Jasne. Narazie.
- Narka. -rozłączył się.
  Położyłem się spać, ale za cholerę nie mogłem usnąć. Myśli o Lenie szumiały jak alkohol w mojej głowie. Po pewnym czasie zasnąłem.


Następnego dnia....


- Lena wstawaj! Śniadanie gotowe. - krzyczała ciocia z dołu
- Nie chce! Nie jestem głodna. - odpowiedziałam
- Jurgen, co się z nią dzieję? Od wczoraj nic nie je. Zamknęła się w swoim pokoju i nie chce wyjść. - mówiła ciocia z  zatroskaną miną.
- Daj jej spokój. Może po prostu nie chce z nami rozmawiać. Powie nam jeśli sama będzie tego chciała.
- Tylko co jej jest?- spytała

  Przysłuchiwałam się tej rozmowie z ukrycia i pomyślałam : Gdyby wiedzieli.. ech.
Jednak dobrze, że Klopp nie wie o tym, że wczoraj byłam u Marco, bo sam wrócił później ode mnie.
Leżałam tak jeszcze z godzinę i postanowiłam, że muszę się ogarnąć. Wstałam, poszłam do łazienki i zobaczyłam moje czerwone od płaczu oczy i rozmazany tusz. Wyglądałam nie ciekawie. Wzięłam szybki prysznic i wskoczyłam w dres. Na dole czekały na mnie kanapki, bo ciotka z wujkiem gdzieś wyszli. Zjadłam jedną i wypiłam łyk herbaty, chociaż kompletnie nie miałam na to ochoty.
Włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać powtórkę meczu Borussi z Bayernem w LM. Bożeee, jak ja wtedy ryczałam. Gdy, mecz się skończył akurat wrócili do domu.

- Hej aniołku! Jak się czujesz? - zapytał Klopp całując mnie w czoło
- Jest okej. -skłamałam
- Dziś Borussia gra Superpuchar Niemiec. Idziemy na mecz. -oznajmił
- Pamiętam. Mam nadzieję, że skopią dupska Bayernowi. - uśmiechnęłam się pierwszy raz od wczoraj.
- Też mam taką nadzieję. Tylko wiesz, mam dylemat co do Marco. Ostatnio chodzi całkiem przybity. Nie wiem czy da radę zagrać... - zmartwił się
- Marco? Da radę, przecież to najlepszy pomocnik jakiego znam.- wyrecytowałam
- Masz rację. Nie ma się czym martwić. - odpwiedział
- To szykuj się na mecz, bo za godzinę jedziemy.
-Ok. Już biegnę. - poszłam na górę się przebrać.

   Założyłam koszulkę BvB z numerem Reusa i czarne rurki. Koszulkę kupiłam już dawno, bo mój ulubiony zawodnik to Marco. Miałam jeszcze do wyboru koszulkę Lewego, jednak ostatnimi czasy jego widok wywoływał we mnie mdłości. Gdy upłynęła godzina jechaliśmy zatłoczonymi ulicami Dortmundu, bo każdy wybierał się na stadion na takie widowisko jakim jest mecz Borussia- Bayern. Weszłam na stadion i poczułam tę cudowną atmosferę. Miałam miejsce w pierwszym rzędzie  (przecież byłam bratanicą Kloppa ) i czekałam na mecz. Obok mnie usiadła ładna brunetka, wydawało mi się jakbym już ją gdzieś widziała.
- Cześć. Jestem Ewa. Ty to pewnie Lena?- zapytała ze szczerym uśmiechem
- Ooo hej. Tak jestem Lena miło mi poznać. Ty jesteś żoną Łukasza tak? - nagle mnie olśniło
- Tak.
- Pewnie fajnie mieć takiego faceta jak Łukasz? -zapytałam
- Jeszcze jak. Jednak czasami mam dość tej jego sławy.- odparła ze smutkiem
- Czemu?
- Bo wiesz, ci wszyscy reporterzy, zero prywatności. Niedługo wyskoczą nam z lodówki.- śmiała się
- Hehe. Wyobrażam sobie.
- A ty wyglądasz na zmartwioną. Co się dzieję?- zapytała a ja opowiedziałam wszystko co się wczoraj wydarzyło.
- Oj Lenka. A ty jesteś w nim zakochana?
- Ja nic już nie wiem. - powiedziałam zakłopotana
- Myślę, że jednak Marco też ciągnie do ciebie. -oznajmiła
- Ewka? Serio tak myślisz?
- Jasne. Przecież nie kłamałabym.
  Mecz się zaczął bardzo emocjonująco Marco strzela gola głową w 6 minucie. Skakałam i krzyczałam jak opętana. Nagle kamery skierowały się na mnie a Marco wysłał mi buziaka. Usiadłam zmieszana i zajęłam się dalszym oglądaniem meczu. W drugiej połowie wyrównał Robben, jednak Borussia nie dała za wygraną. Potem gola samobójczego strzelił van Buyten i BvB znów prowadziło.  Następnie Gundogan uderzył w samo okienko na 3:1 a Robben strzelił już 2 gola w tym meczu i mieliśmy 3:2. Na sam koniec popisał się znów Marco strzelając bombe w okienko bramki. Kibice szaleli. Coś wspaniałego! Mój Marco- pomyślałam i razem z Ewką poszłyśmy pogratulować chłopakom.




____________________________________________________________________________________

Mamy trójeczkę! Przepraszam, że tak późno, ale dopiero wróciłam z nad morza. Borussia wygrała 4:2 ! Juhuuuu! Mamy rewnż za Ligę Mistrzów i dwa gole Marco, ach co to był za mecz...
Zapraszam do czytania i komentowania.


                                                                                      Buziaki, missys Reus :*











6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. Jestem ciekawa z kim Marco gadał przez telefon. Mam nadzieję, że będzie z Leną. Pasują do siebie. Czekam na kolejny. Pozdrawiam i zapraszam do mnie :*
    Kocham ich za ten mecz. Są cudowni <3

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny! :) bardzo fajne opowiadanie, będę zaglądać częściej :)
    czekam na następny rozdział
    pozdrawiam i zapraszam do mnie :)
    http://milosc-ktora-nigdy-nie-zgasnie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Eee, Marco na pewno nie gadał przez telefon ze swoją dziewczyną, Lenka na pewno coś sobie źle wytłumaczyła. Zresztą mogła go po prostu zapytać, zamiast wiać :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Oraz zapraszam na czternastkę na http://bluecuracaao.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń