***
Następnego dnia...
Obudziłam ok. godziny 10.00 byłam wypoczęta, mimo to nie chciałam wstawać z łóżka. Poleżałam jeszcze kilkanaście minut i poczłapałam do łazienki, by zrobić porządek z moimi włosami, które wyglądały jak siano. Dzisiejszy dzień nie zapowiadał się zbyt ładnie, ponieważ nad Dortmundem wsiały ciemne chmury. Po doprowadzeniu się do ładu, pościelałam łóżko oraz ubrałam się w czerwone rurki i mój ulubiony kremowy sweterek- over size no i czarne balerinki. Włosy rozpuściłam a były dość długie więc kosmyki okalały moją twarz.
- Dzień dobry Lenka! Jak się spało?- zapytała ciocia smażąc naleśniki.
- Bardzo dobrze, tylko szkoda, że tak krótko. - odpowiedziałam ze smutną minką
- Krótko? Skarbie, spałaś do dziesiątej.- śmiała się żona Jurgena
- Okej, okej. Jestem strasznym śpiochem.- wyznałam
- Ale brzydka dziś pogoda, prawda? Za pół godziny masz jechać z Jurgenem na trening Borussi, więc włóż coś ciepłego, zgoda?- spytała, wykładając naleśniki na talerz i podając mi moją herbatę.
- Ciociu... Nie jestem dzieckiem a zresztą ten mój sweterek jest całkiem ciepły.- powiedziałam z zapchanymi ustami, bo jadłam naleśniki z jagodami.
- Tak, wiem, wiem co myślisz. Ciotka ciągle ględzi i zawraca mi głowe pierdołami, tak więc uwierze Ci na słowo a tak wogóle to ślicznie Ci w tym sweterku Aniołku.- oznajmiła mi siadając do stołu i patrząc na mnie z troską.
- Dzięki, hehe. Lece na góre po swoje rzeczy, bo wujek pewnie już się ubiera.- powiedziałam i pobiegłam na góre wziąć moją torebkę.
- Wsiadaj, bo się spóźnimy!- krzyczał Klopp
- Już idę, czy ty musisz być zawsze taki punktualny? - zapytałam wywracając oczyma
- Muszę. - odpowiedział krótko
Gdy dojeżdżaliśmy na Signal Iduna Park rozpogodziło się troche. Klopp pobiegł na stadion a ja w ociąganiu powlokłam moje nogi do wejścia. Weszłam od razu na trubuny i zaczęłam się przyglądać rozgrzewce. Wszyscy chłopcy byli tacy zgrani, razem sie wygłupiali. Moją uwagę szczególnie przykuł Reus. Sama nie wiem dlaczego. Patrzyłam na niego chwilkę jednak odwróciłam się, bo poczułam jego wzrok na sobie. Zajęłam się patrzeniem na Kloppa.
Tymczasem na murawie...
- Lewy jak tam nasz zakładzik? -zapytał Mario z szelmowskim uśmieszkiem
- Dobrze mi idzie, jeszcze trochę i zawrócę jej w głowie.- odpowiedział pewny siebie.
- Aha, tylko że nasza kochana Lenka ciągle gapi się na Reusa nie na ciebie misiu. - powiedział z udawanym smutkiem Piszczu
- Hehe, chyba nic z tego kochasiu?- uśmiechał się Goetze robiąc przysiady.
- Zostawcie dziewczyne, ona ma 16 lat. Robert, przecież to pedofilstwo.- krzyknął Reus ze złością w oczach.
- Co? Jakie pedofilstwo? Przecież nas tylko 5 lat różni.Opanuj się, Reus! To nie twoja sprawa.- odpowiedział ostro Lewandowski.
- Lewy! Marco ma racje, nie powienieneś się zbliżać do Leny. Wszyscy wiemy jak to się skończy. - włączył się Kuba do rozmowy.
- No jak za kogo wy mnie macie? - zapytał z irytacją
- Każdy wie, że sypiasz ze wszystkim co ma puls i nie ucieka. - wywrócił oczami Goetze
- Kurwa.. z tobą nie spałem?! Nie?!To sie nie wypowiadaj i pilnuj swojej Ann, bo ona sama wskoczyła by mi do łóżka.- śmiał się Robert
- Ej, ej! Nie zapędzaj się.
- Lewy zostaw Lene w spokoju, tak będzie lepiej. -powtórzył Marcinho
- Tobie nic do tego! Obrońca się znalazł..
- Do roboty, nie obijać się! - krzyczał Klopp
- Jeszcze wrócimy do tej rozmowy Lewy. - odparł ze złością i zajął się ćwiczeniami.
Przyglądałam się meczowi rozgrywanemu przez chłopaków. Trener podzielił piłkarzy na dwie drużyny, gdzie w dwóch przeciwnych znaleźli się Marco i Robert, każdy w swojej drużynie był napastnikiem. Po 20 minutach piłkę do siatki wpakował Robert i drużyna Reusa przegrywała. Gdy była ok. 44 min. gola strzelił Gundogan i mieliśmy 1:1. Około minuty 88 Marco popisał się świetną bramką, pomachał mi i się uśmiechnął a ja odwzajemniłam to i poczułam jak moje blade policzki różowieją z powodu zwykłego uśmiechu. Po treningu wyszłam na zewnątrz i czekałam na parkingu na Kloppa. W tym czasie Robert wyjeżdżał swoim samochodem i ochlapał mój sweter okropnym błotem. Jednak zatrzymał się i przybiegł do mnie z chusteczkami higienicznymi.
- No nie no! Jak ja wyglądam! - wkurzyłam się
- Przepraszam to nie było specjalnie!- uśmiechał się Lewy
- Mógłbyś przestać się szczerzyć i podać mi te chusteczki.- krzyknęłam
- Spokojnie skarbie, to tylko sweter. Mogę ci kupić drugi.- nie przestawał się szczerzyć
- Jaki drugi?! To był specjalny prezent od ciotki Ulli!
- To może na przeprosiny dasz się zaprosić na kawę?- zapytał
- Nie piję kawy a pozatym muszę zaraz jechać i zrobić coś z tym swetrem,więc narazie! - powiedziałam odchodząc od niego.
- Papa maleńka! Złość piękności szkodzi! - śmiał się
- Baran! - krzyknęłam czerwona sama nie wiem czy ze złości czy z tego, że przeszywał mnie wzrokiem.
Czekałam z 5 minut aż zobaczyłam wychodzącego Marco, który do mnie podszedł.
- Hej Lena co ty taka brudna jesteś? - obejrzał mnie od góry do dołu.
- Ten baran Lewandowski mnie ochlapał a wujka nie ma. -odpowiedziałam wściekła
- Chodź, do szatni to się przebierzesz, dam ci moją bluzę. - zaproponował
- Ok. Chodźmy.- poszliśmy do szatni a Marco podał mi swoją bluzę BvB, która oczywiście była za duża.
- Odwróć się okej? - poprosiłam
- Tak wiem, przepraszam. - uśmiechnął się a jego policzki zaczerwieniły się jak u nastoletniej dziewicy.
- Okej możemy iść, mam nadzieję, że Jurgen już na mnie czeka.
- Wow! Tylko zapnij się do końca, bo zmarzniesz. - powiedział zapinając mi zamek pod szyję a jego dłonie drżały.
- Dobrze tato!- wydurniałam się
- Papy Kloppa chyba jeszcze nie ma.. - rozglądał się Reus
- Ups, czekaj mam sms' a. Napisał, że ma sporo pracy i mam sama wrócić do domu. No nie, w taką pogodę?! Oh God, why?!- wykrzywiłam się
- Mam pomysł! Chodźmy do mnie wypierzemy sweter i pogadamy a potem odwiozę cię do domu. Co ty na to?- prosił i uśmiechał się do mnie tak słodko
- No nie wiem, czy to dob..
- Cii, chodź jedziemy. - przerwał mi i otworzył drzwii do swojego auta.
-Czemu to robisz?- zapytałam z wyrzutem
- Ale co? - udawał
- No świdrujesz mnie tymi swoimi niebieskimi oczyma i tak słodko się uśmiechasz! Każdą dziewczynę podrywasz w ten sposób? - zapytałam z ironią
-Przecież ja nic nie robię! - smiał się, jednocześnie prowadząc
- Yhym, nic. Wcale. - śmiałam się razem z nim.
Powolutku dojeżdżaliśmy do domu a raczej willi Marco oczywiście była z basenem jak u każdego w tej dzielnicy Dortmundu. Marco otworzył mi drzwi i zapraszającym gestem poprowadził do środka. Mieszkanie było urządzone prosto, ale nowocześnie. Podobało mi się.
- Czego się napijesz herbaty, kawy, soku? - zapytał
- Mhmm może soku? Masz pomarańczowy, bo to mój ulubiony? - zapytałam
- Jasne, że mam, bo to też mój ulubiony.
- O jak fajnie to poproszę.
- Już się robi.Możesz w tym czasie wyprać sweter, łazienka jest po lewej. - odparł i wyszedł do kuchni.
- Okej.- poszłam do łazienki a w niej zobaczyłam wielką wannę.
- Ach ten Marco ma gust! -pomyślałam i wrzuciłam sweter do pralki.
C.D.N
__________________________________________________________________________________
Hejka kochani! Przepraszam, że musieliście czekać na rozdział. :c
Tak więc przedstawiam wam buraka Lewego i troskliwego obrońce Marco. :D
Z góry przepraszam za błędy i proszę o wasze opinie.
Pozdr, missys Reus :*
Obudziłam ok. godziny 10.00 byłam wypoczęta, mimo to nie chciałam wstawać z łóżka. Poleżałam jeszcze kilkanaście minut i poczłapałam do łazienki, by zrobić porządek z moimi włosami, które wyglądały jak siano. Dzisiejszy dzień nie zapowiadał się zbyt ładnie, ponieważ nad Dortmundem wsiały ciemne chmury. Po doprowadzeniu się do ładu, pościelałam łóżko oraz ubrałam się w czerwone rurki i mój ulubiony kremowy sweterek- over size no i czarne balerinki. Włosy rozpuściłam a były dość długie więc kosmyki okalały moją twarz.
- Dzień dobry Lenka! Jak się spało?- zapytała ciocia smażąc naleśniki.
- Bardzo dobrze, tylko szkoda, że tak krótko. - odpowiedziałam ze smutną minką
- Krótko? Skarbie, spałaś do dziesiątej.- śmiała się żona Jurgena
- Okej, okej. Jestem strasznym śpiochem.- wyznałam
- Ale brzydka dziś pogoda, prawda? Za pół godziny masz jechać z Jurgenem na trening Borussi, więc włóż coś ciepłego, zgoda?- spytała, wykładając naleśniki na talerz i podając mi moją herbatę.
- Ciociu... Nie jestem dzieckiem a zresztą ten mój sweterek jest całkiem ciepły.- powiedziałam z zapchanymi ustami, bo jadłam naleśniki z jagodami.
- Tak, wiem, wiem co myślisz. Ciotka ciągle ględzi i zawraca mi głowe pierdołami, tak więc uwierze Ci na słowo a tak wogóle to ślicznie Ci w tym sweterku Aniołku.- oznajmiła mi siadając do stołu i patrząc na mnie z troską.
- Dzięki, hehe. Lece na góre po swoje rzeczy, bo wujek pewnie już się ubiera.- powiedziałam i pobiegłam na góre wziąć moją torebkę.
- Wsiadaj, bo się spóźnimy!- krzyczał Klopp
- Już idę, czy ty musisz być zawsze taki punktualny? - zapytałam wywracając oczyma
- Muszę. - odpowiedział krótko
Gdy dojeżdżaliśmy na Signal Iduna Park rozpogodziło się troche. Klopp pobiegł na stadion a ja w ociąganiu powlokłam moje nogi do wejścia. Weszłam od razu na trubuny i zaczęłam się przyglądać rozgrzewce. Wszyscy chłopcy byli tacy zgrani, razem sie wygłupiali. Moją uwagę szczególnie przykuł Reus. Sama nie wiem dlaczego. Patrzyłam na niego chwilkę jednak odwróciłam się, bo poczułam jego wzrok na sobie. Zajęłam się patrzeniem na Kloppa.
Tymczasem na murawie...
- Lewy jak tam nasz zakładzik? -zapytał Mario z szelmowskim uśmieszkiem
- Dobrze mi idzie, jeszcze trochę i zawrócę jej w głowie.- odpowiedział pewny siebie.
- Aha, tylko że nasza kochana Lenka ciągle gapi się na Reusa nie na ciebie misiu. - powiedział z udawanym smutkiem Piszczu
- Hehe, chyba nic z tego kochasiu?- uśmiechał się Goetze robiąc przysiady.
- Zostawcie dziewczyne, ona ma 16 lat. Robert, przecież to pedofilstwo.- krzyknął Reus ze złością w oczach.
- Co? Jakie pedofilstwo? Przecież nas tylko 5 lat różni.Opanuj się, Reus! To nie twoja sprawa.- odpowiedział ostro Lewandowski.
- Lewy! Marco ma racje, nie powienieneś się zbliżać do Leny. Wszyscy wiemy jak to się skończy. - włączył się Kuba do rozmowy.
- No jak za kogo wy mnie macie? - zapytał z irytacją
- Każdy wie, że sypiasz ze wszystkim co ma puls i nie ucieka. - wywrócił oczami Goetze
- Kurwa.. z tobą nie spałem?! Nie?!To sie nie wypowiadaj i pilnuj swojej Ann, bo ona sama wskoczyła by mi do łóżka.- śmiał się Robert
- Ej, ej! Nie zapędzaj się.
- Lewy zostaw Lene w spokoju, tak będzie lepiej. -powtórzył Marcinho
- Tobie nic do tego! Obrońca się znalazł..
- Do roboty, nie obijać się! - krzyczał Klopp
- Jeszcze wrócimy do tej rozmowy Lewy. - odparł ze złością i zajął się ćwiczeniami.
Przyglądałam się meczowi rozgrywanemu przez chłopaków. Trener podzielił piłkarzy na dwie drużyny, gdzie w dwóch przeciwnych znaleźli się Marco i Robert, każdy w swojej drużynie był napastnikiem. Po 20 minutach piłkę do siatki wpakował Robert i drużyna Reusa przegrywała. Gdy była ok. 44 min. gola strzelił Gundogan i mieliśmy 1:1. Około minuty 88 Marco popisał się świetną bramką, pomachał mi i się uśmiechnął a ja odwzajemniłam to i poczułam jak moje blade policzki różowieją z powodu zwykłego uśmiechu. Po treningu wyszłam na zewnątrz i czekałam na parkingu na Kloppa. W tym czasie Robert wyjeżdżał swoim samochodem i ochlapał mój sweter okropnym błotem. Jednak zatrzymał się i przybiegł do mnie z chusteczkami higienicznymi.
- No nie no! Jak ja wyglądam! - wkurzyłam się
- Przepraszam to nie było specjalnie!- uśmiechał się Lewy
- Mógłbyś przestać się szczerzyć i podać mi te chusteczki.- krzyknęłam
- Spokojnie skarbie, to tylko sweter. Mogę ci kupić drugi.- nie przestawał się szczerzyć
- Jaki drugi?! To był specjalny prezent od ciotki Ulli!
- To może na przeprosiny dasz się zaprosić na kawę?- zapytał
- Nie piję kawy a pozatym muszę zaraz jechać i zrobić coś z tym swetrem,więc narazie! - powiedziałam odchodząc od niego.
- Papa maleńka! Złość piękności szkodzi! - śmiał się
- Baran! - krzyknęłam czerwona sama nie wiem czy ze złości czy z tego, że przeszywał mnie wzrokiem.
Czekałam z 5 minut aż zobaczyłam wychodzącego Marco, który do mnie podszedł.
- Hej Lena co ty taka brudna jesteś? - obejrzał mnie od góry do dołu.
- Ten baran Lewandowski mnie ochlapał a wujka nie ma. -odpowiedziałam wściekła
- Chodź, do szatni to się przebierzesz, dam ci moją bluzę. - zaproponował
- Ok. Chodźmy.- poszliśmy do szatni a Marco podał mi swoją bluzę BvB, która oczywiście była za duża.
- Odwróć się okej? - poprosiłam
- Tak wiem, przepraszam. - uśmiechnął się a jego policzki zaczerwieniły się jak u nastoletniej dziewicy.
- Okej możemy iść, mam nadzieję, że Jurgen już na mnie czeka.
- Wow! Tylko zapnij się do końca, bo zmarzniesz. - powiedział zapinając mi zamek pod szyję a jego dłonie drżały.
- Dobrze tato!- wydurniałam się
- Papy Kloppa chyba jeszcze nie ma.. - rozglądał się Reus
- Ups, czekaj mam sms' a. Napisał, że ma sporo pracy i mam sama wrócić do domu. No nie, w taką pogodę?! Oh God, why?!- wykrzywiłam się
- Mam pomysł! Chodźmy do mnie wypierzemy sweter i pogadamy a potem odwiozę cię do domu. Co ty na to?- prosił i uśmiechał się do mnie tak słodko
- No nie wiem, czy to dob..
- Cii, chodź jedziemy. - przerwał mi i otworzył drzwii do swojego auta.
-Czemu to robisz?- zapytałam z wyrzutem
- Ale co? - udawał
- No świdrujesz mnie tymi swoimi niebieskimi oczyma i tak słodko się uśmiechasz! Każdą dziewczynę podrywasz w ten sposób? - zapytałam z ironią
-Przecież ja nic nie robię! - smiał się, jednocześnie prowadząc
- Yhym, nic. Wcale. - śmiałam się razem z nim.
Powolutku dojeżdżaliśmy do domu a raczej willi Marco oczywiście była z basenem jak u każdego w tej dzielnicy Dortmundu. Marco otworzył mi drzwi i zapraszającym gestem poprowadził do środka. Mieszkanie było urządzone prosto, ale nowocześnie. Podobało mi się.
- Czego się napijesz herbaty, kawy, soku? - zapytał
- Mhmm może soku? Masz pomarańczowy, bo to mój ulubiony? - zapytałam
- Jasne, że mam, bo to też mój ulubiony.
- O jak fajnie to poproszę.
- Już się robi.Możesz w tym czasie wyprać sweter, łazienka jest po lewej. - odparł i wyszedł do kuchni.
- Okej.- poszłam do łazienki a w niej zobaczyłam wielką wannę.
- Ach ten Marco ma gust! -pomyślałam i wrzuciłam sweter do pralki.
C.D.N
__________________________________________________________________________________
Hejka kochani! Przepraszam, że musieliście czekać na rozdział. :c
Tak więc przedstawiam wam buraka Lewego i troskliwego obrońce Marco. :D
Z góry przepraszam za błędy i proszę o wasze opinie.
Pozdr, missys Reus :*
troskliwy ten Marco :D i oboje z Leną lubią sok pomarańczowy ;) świetne, czekam na następny ;*
OdpowiedzUsuńUhuhu... Marco jaki troskliwy ;3
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na next
Pozdrawiam ;*
Pisz nastpny ,3
OdpowiedzUsuńŚwietne *.*
OdpowiedzUsuńMarco <3
Czekamy na nexta :))
Pozdrawiamy i zapraszamy do nas:
http://karolina-marco-and-patrycja-mario.blogspot.com/
Opowiadanie jest cudowne. Kocham je. Ciekawie piszesz.
OdpowiedzUsuńMarco jest taki kochany, a Lewy brak słów. Zachowuje się
jak prostak. Nie mogę się doczekać kolejnego :)
Pozdrawiam i zapraszam do mnie.
http://wielka-milosc-z-czatu.blogspot.com/
http://marco-zuzanna.blogspot.com/
Dziękuję za wasze komentarze. Postaram się zajrzeć na wasze blogi. :)
OdpowiedzUsuńdziękuję za spam na moim blogu! wciagnęłam się w Twojego bloga i czekam na następne! chyba pierwszy raz widzę Marco jako romantyka! fany pomysł:) zapraszam do mnie:
OdpowiedzUsuńwww.i-just-want-to-learn-to-love-again.blogspot.com <--- też się zarekalmuję:D
pozdrawiam!:*
nominowałam cię do The Versatile Blogger http://co-los-ze-soba-przyniesie.blogspot.co.uk/p/the-versatile-blogger.html :)
OdpowiedzUsuńLewy, jak to Lewy, półgłówek bez manier, za to Reus słodziaszny. I te drżące dłonie przy zapinaniu bluzy :D
OdpowiedzUsuńOraz, wybacz komentarz pod komentarzem, ale zapomniałam wspomnieć, że na http://bluecuracaao.blogspot.com/ jest nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuń