***
Dziś dzień meczu z Bayernem. Wirus FIFA... Najpierw kontuzja Matsa, Marcela, potem Nuriego. Jeszcze Mario odchodzi. Co za straszny dzień! Wstałam z mieszanym humorem. Po wczorajszym zajściu nie wiedziałam co myśleć..Pijany Marco, kolacja z Robertem to wszystko mnie przerasta. Jednak przyznam, że wczorajszy wieczór bardzo mi się spodobał. Włączyłam telewizor i zajęłam się oglądaniem nudnego serialu.
Po chwili dostałam sms-a.
- Hej. Przepraszam za wczoraj.Byłem trochę nie w formie. MR11 ;)
- W porządku nie gniewam się. ;) Jak nastrój przed meczem?
- Średnio. Wiesz, to przez to odejście Mario...
- Wiem jak się czujesz, ale mimo wszystko musisz dać dziś z siebie wszystko.
- To będzie trudne ;D
- Kac morderca nie ma serca. ;p
- Tak, wiem. Będziesz na meczu?
- Oczywiście. Nawet będę tam przy wuju. ;3
- To fantastycznie. Pamiętaj, żeby założyć koszulkę ode mnie ;*
- Okeej. Tylko nie wyobrażaj sobie za bardzo. Hahahah ;D
- Jędza. ;*
- Palant ;p
Po naszej bardzo interesującej konwersacji udałam się do kuchni obiad, bo dochodziła 13.00. Przez stres nie mogłam nic zjeść. Chociaż nie ja grałam to jednak stresowałam się równie mocno co drużyna. W końcu to ważny mecz. Jeszcze z Bayernem a to największy wróg BvB... Postanowiłam, że wyśle sms-a Mario, że trzymam jestem z nim mimo wszystko... W końcu to mój przyjaciel.
- Lena czemu nic nie jesz? - zapytała Ulla
- Nie mogę jakoś...- odpowiedziałam
- Będzie dobrze.- uśmiechnęła się i przytuliła mnie mocno
- Mam nadzieję... Poprostu to dla mnie bardzo ważne. Rozumiesz... Borussia. Kocham ją od dziecka.- powiedziałam
- Naturalnie dziecinko. Dadzą radę. Musimy ich dopingować.- zaśmiała się
- No jasne, że tak.
- Lena lepiej zacznij się szykować, bo za pół godziny musimy jechać.- z korytarza dobiegł głos Jurgena
-Okej. Już biegnę na górę.
Poszłam do mojego pokoju i zaczęłam się szykować. Uradowana założyłam czarne rurki, koszulkę z nazwiskiem Reusa i czarną kurtkę BvB, bo pogoda nie rozpieszczała. Włosy upięłam w wysokiego kucyka oraz wytuszowałam rzęsy a usta musnęłam moim ulubionym wiśniowym błyszczykiem.
-Hmm gotowe. Ujdzie w tłumie. Czas się zbierać.- powiedziałam sama do siebie i wzięłam szalik Borussi.
Jadąc Klopp miał nietęgą minę.
- Co ci jest?- zapytałam
- Po prostu to będzie ciężki mecz. Eh..- westchnął
- Ej skopią im dupy. Będzie good!- uśmiechnęłam się
- Masz rację, bo mają najlepszych kibiców i ciebie- zaśmiał się
Po chwili udaliśmy się na Signal Iduna Park. To miejsce wyglądało magicznie. Kibice powoli się schodzili.Wszędzie żółto-czarne barwy, czasem czerwone. Piłkarze rozgrzewali się przed meczem. Ludzie zaczęli śpiewać "Heja BvB", dlatego i ja się przyłączyłam. Śpiewałam ile sił w piersiach. Po chwili weszły obie jedenastki. Był Robert i Marco. Miałam wybrać koszulkę z napisem Lewandowski, ale chciałam jakoś wesprzeć Marco. Miał ważny mecz i musiał się oswoić z myślą, że Mario odchodzi.
Pierwszy gwizdek sędziego. Rozpoczęli.Kapitalna sytuacja! Robert Lewandowski z dwóch metrów wysoko nad poprzeczką Neuera! Eh.. Robert! Prawie.- krzyknęłam. Uśmiechnął się przepraszająco. Bayern dominował, BvB nastawiało się na kontry.
Zablokowane uderzenie Błaszczykowskiego w polu karnym Bayernu! Była szansa na 1:0.Pierwsza groźna sytuacja Bayernu! Dośrodkowanie Rafinhy wykończyć starał się Mandzukic, ale broni bramkarz BVB.
Mieliśmy szczęście.Żółta kartka dla Rafinhy za faul na Reusie.Kartka także dla Grosskreutza za przepychanki z Mandzukiciem...Taka sama kara spotkała Chorwata i koniec pierwszej połowy.
Gdy skończyli podeszłam razem z Kloppem do nich.
- Dobrze. Musicie więcej atakować jeszcze mamy szanse to wygrać!- mówił ze spokojem
- Wuj ma racje. Lewy byłeś blisko. Cudnie. - przytulił mnie.
- Postarajcie się wzmocnić kontratak, bo to nasza mocna strona. No już do boju! Heja BvB!- krzyknęliśmy
Puściłam Roberta i poklepałam pocieszająco Marco. Było mi głupio po tym wczorajszym wieczorze.
Rozpoczęła się druga połowa i...
fantastyczna szansa dla Borussii! Akcję rozpoczął
Błaszczykowski, dograł do Bendera a ten mięciutko dorzucił piłkę do
Lewego. Ten wystraszył się trochę wychodzącego Neuera i nie trafił w
piłkę głową! Była szansa na otwarcie wyniku.Kurwa!- zaklęłam łapiąc się za głowę.Faul Mkhitaryana na Mullerze i został ukarany żółtą kartką.Gol Goetze. Ledwo przeszedł do Bayernu a już strzela! Podbiegł przepraszająco do Marco i przytulił go. Och.. - prawie sie rozpłakałam. Biedny Reus.- pomyślałam. Serce mi się krajało. Chciałam podbiec do niego i go przytulić.Kapitalna sytuacja dla Reusa! Uderzenie w długi róg, ale kapitalną paradą popisał się Neuer! No nie! Posypały się gole. Robben, Muller. Jeden za drugim. Z oczu pociekły mi łzy. Otuchy dodawał mi Mitch. Emocji dzisiaj nie brakowało, sytuacji do zdobycia bramek nie brakowało,
a lepszą skutecznością popisali się dzisiaj gracze Bayernu
- Marco...- nic nie powiedziałam tylko przytuliłam go. Wiedziałam co czuł. Ja czułam to samo. Rozrywało mnie na kawałki. musiałam go pocieszyć, bo był moim przyjacielem
- Lena. Nawet nie wiesz jak mi ciężko grać przeciwko Mario! Niedawno graliśmy po jednej stronie. - powiedział smutno.
- Tak, wiem. - odpowiedziałam cicho
- Myślałem, że wygramy.. Wszystko było do kitu!- wykrzywił się
- Niedługo mecz z Marsylią.. Musisz o tym myśleć.
- Lena! Jedziemy.- krzyknął trener
- Muszę lecieć. Trzymaj się. - pocałowałam go w policzek
- Ty też...
Gdy wracaliśmy żadne z nas się nie odezwało. Potem szybko poszłam do pokoju i wsłuchałam się w rytm muzyki: "Play Hard, work hard". Tak. Te słowa mogły się odnosić do BvB... Echte liebe. Eine Familie.
___________________________________________________________________________________
Przed wami 10. Wiem, że beznadziejna... Nie mam weny ostatnio. Jednakże miłej lektury.
missys Reus ;)
Fajnie, że wynik meczu i ogólne wydarzenia wziełaś z życia realnego ;) Mimo, że mówisz, że nie miałaś weny i tak był świetny rozdział ;) Czekam na kolejny! ;D
OdpowiedzUsuńJezu, pamiętam ten mecz.Pamiętam jak płakałam,jak klęczałam na podłodze z nerwów.Cudowny rozdział, pomimo iż wena cię opuściła !
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na http://mario-klara.blogspot.com/ lub http://madeforyoux.blogspot.com/
No cóż czasem trzeba przełknąć gorycz porażki, ale za to w Marsylii poradzili sobie pięknie. Czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńSuper zakochałam się w tym blogu !! czekam na następny !!
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie :
http://trzebacosprzegracbywygrac.blogspot.com/
Hey! Twój blog został nominowany do Liebster Award. Więcej informacji:http://emilia200.blogspot.com/2014/01/liebster-award_11.html
OdpowiedzUsuń