***
Dziś dzień meczu z Bayernem. Wirus FIFA... Najpierw kontuzja Matsa, Marcela, potem Nuriego. Jeszcze Mario odchodzi. Co za straszny dzień! Wstałam z mieszanym humorem. Po wczorajszym zajściu nie wiedziałam co myśleć..Pijany Marco, kolacja z Robertem to wszystko mnie przerasta. Jednak przyznam, że wczorajszy wieczór bardzo mi się spodobał. Włączyłam telewizor i zajęłam się oglądaniem nudnego serialu.
Po chwili dostałam sms-a.
- Hej. Przepraszam za wczoraj.Byłem trochę nie w formie. MR11 ;)
- W porządku nie gniewam się. ;) Jak nastrój przed meczem?
- Średnio. Wiesz, to przez to odejście Mario...
- Wiem jak się czujesz, ale mimo wszystko musisz dać dziś z siebie wszystko.
- To będzie trudne ;D
- Kac morderca nie ma serca. ;p
- Tak, wiem. Będziesz na meczu?
- Oczywiście. Nawet będę tam przy wuju. ;3
- To fantastycznie. Pamiętaj, żeby założyć koszulkę ode mnie ;*
- Okeej. Tylko nie wyobrażaj sobie za bardzo. Hahahah ;D
- Jędza. ;*
- Palant ;p
Po naszej bardzo interesującej konwersacji udałam się do kuchni obiad, bo dochodziła 13.00. Przez stres nie mogłam nic zjeść. Chociaż nie ja grałam to jednak stresowałam się równie mocno co drużyna. W końcu to ważny mecz. Jeszcze z Bayernem a to największy wróg BvB... Postanowiłam, że wyśle sms-a Mario, że trzymam jestem z nim mimo wszystko... W końcu to mój przyjaciel.
- Lena czemu nic nie jesz? - zapytała Ulla
- Nie mogę jakoś...- odpowiedziałam
- Będzie dobrze.- uśmiechnęła się i przytuliła mnie mocno
- Mam nadzieję... Poprostu to dla mnie bardzo ważne. Rozumiesz... Borussia. Kocham ją od dziecka.- powiedziałam
- Naturalnie dziecinko. Dadzą radę. Musimy ich dopingować.- zaśmiała się
- No jasne, że tak.
- Lena lepiej zacznij się szykować, bo za pół godziny musimy jechać.- z korytarza dobiegł głos Jurgena
-Okej. Już biegnę na górę.
Poszłam do mojego pokoju i zaczęłam się szykować. Uradowana założyłam czarne rurki, koszulkę z nazwiskiem Reusa i czarną kurtkę BvB, bo pogoda nie rozpieszczała. Włosy upięłam w wysokiego kucyka oraz wytuszowałam rzęsy a usta musnęłam moim ulubionym wiśniowym błyszczykiem.
-Hmm gotowe. Ujdzie w tłumie. Czas się zbierać.- powiedziałam sama do siebie i wzięłam szalik Borussi.
Jadąc Klopp miał nietęgą minę.
- Co ci jest?- zapytałam
- Po prostu to będzie ciężki mecz. Eh..- westchnął
- Ej skopią im dupy. Będzie good!- uśmiechnęłam się
- Masz rację, bo mają najlepszych kibiców i ciebie- zaśmiał się
Po chwili udaliśmy się na Signal Iduna Park. To miejsce wyglądało magicznie. Kibice powoli się schodzili.Wszędzie żółto-czarne barwy, czasem czerwone. Piłkarze rozgrzewali się przed meczem. Ludzie zaczęli śpiewać "Heja BvB", dlatego i ja się przyłączyłam. Śpiewałam ile sił w piersiach. Po chwili weszły obie jedenastki. Był Robert i Marco. Miałam wybrać koszulkę z napisem Lewandowski, ale chciałam jakoś wesprzeć Marco. Miał ważny mecz i musiał się oswoić z myślą, że Mario odchodzi.
Pierwszy gwizdek sędziego. Rozpoczęli.Kapitalna sytuacja! Robert Lewandowski z dwóch metrów wysoko nad poprzeczką Neuera! Eh.. Robert! Prawie.- krzyknęłam. Uśmiechnął się przepraszająco. Bayern dominował, BvB nastawiało się na kontry.
Zablokowane uderzenie Błaszczykowskiego w polu karnym Bayernu! Była szansa na 1:0.Pierwsza groźna sytuacja Bayernu! Dośrodkowanie Rafinhy wykończyć starał się Mandzukic, ale broni bramkarz BVB.
Mieliśmy szczęście.Żółta kartka dla Rafinhy za faul na Reusie.Kartka także dla Grosskreutza za przepychanki z Mandzukiciem...Taka sama kara spotkała Chorwata i koniec pierwszej połowy.
Gdy skończyli podeszłam razem z Kloppem do nich.
- Dobrze. Musicie więcej atakować jeszcze mamy szanse to wygrać!- mówił ze spokojem
- Wuj ma racje. Lewy byłeś blisko. Cudnie. - przytulił mnie.
- Postarajcie się wzmocnić kontratak, bo to nasza mocna strona. No już do boju! Heja BvB!- krzyknęliśmy
Puściłam Roberta i poklepałam pocieszająco Marco. Było mi głupio po tym wczorajszym wieczorze.
Rozpoczęła się druga połowa i...
fantastyczna szansa dla Borussii! Akcję rozpoczął
Błaszczykowski, dograł do Bendera a ten mięciutko dorzucił piłkę do
Lewego. Ten wystraszył się trochę wychodzącego Neuera i nie trafił w
piłkę głową! Była szansa na otwarcie wyniku.Kurwa!- zaklęłam łapiąc się za głowę.Faul Mkhitaryana na Mullerze i został ukarany żółtą kartką.Gol Goetze. Ledwo przeszedł do Bayernu a już strzela! Podbiegł przepraszająco do Marco i przytulił go. Och.. - prawie sie rozpłakałam. Biedny Reus.- pomyślałam. Serce mi się krajało. Chciałam podbiec do niego i go przytulić.Kapitalna sytuacja dla Reusa! Uderzenie w długi róg, ale kapitalną paradą popisał się Neuer! No nie! Posypały się gole. Robben, Muller. Jeden za drugim. Z oczu pociekły mi łzy. Otuchy dodawał mi Mitch. Emocji dzisiaj nie brakowało, sytuacji do zdobycia bramek nie brakowało,
a lepszą skutecznością popisali się dzisiaj gracze Bayernu
- Marco...- nic nie powiedziałam tylko przytuliłam go. Wiedziałam co czuł. Ja czułam to samo. Rozrywało mnie na kawałki. musiałam go pocieszyć, bo był moim przyjacielem
- Lena. Nawet nie wiesz jak mi ciężko grać przeciwko Mario! Niedawno graliśmy po jednej stronie. - powiedział smutno.
- Tak, wiem. - odpowiedziałam cicho
- Myślałem, że wygramy.. Wszystko było do kitu!- wykrzywił się
- Niedługo mecz z Marsylią.. Musisz o tym myśleć.
- Lena! Jedziemy.- krzyknął trener
- Muszę lecieć. Trzymaj się. - pocałowałam go w policzek
- Ty też...
Gdy wracaliśmy żadne z nas się nie odezwało. Potem szybko poszłam do pokoju i wsłuchałam się w rytm muzyki: "Play Hard, work hard". Tak. Te słowa mogły się odnosić do BvB... Echte liebe. Eine Familie.
___________________________________________________________________________________
Przed wami 10. Wiem, że beznadziejna... Nie mam weny ostatnio. Jednakże miłej lektury.
missys Reus ;)
niedziela, 8 grudnia 2013
niedziela, 24 listopada 2013
Rozdział 9
***
Około godziny 18.00 zaczęłam się szykować na randkę? Tak, chyba tak można to nazwać... Nie chciałam specjalnie się stroić, dlatego założyłam małą czarną i lakierowane koturny. Włosy pokręciłam lokówką, tak aby swobodnie opadały na ramiona. Stwierdziłam, że wyglądam przyzwoicie. Wujek oczywiście pozwolił mi na to wyjście, bo było to wyjście z Robertem a nie z Marco, który zatrzymał mnie całą noc w jakimś lesie. Haha. Cóż za ironia, bo to nie Marco jest psem na panienki.
- Wychodzisz już? Robert czeka pod domem.- oznajmiła ciocia
- Tak, tak.
- Baw się dobrze i wróć przed 11.00. - powiedział Klopp
- Oczywiście.- powiedziałam i wyszłam.
Robert siedział w swoim aucie ubrany w skórzaną kurtke i w swoich czarnych, przeciwsłonecznych okularach. Wyglądał nieziemsko. Rozmarzyłam się.. Ten wieczór będzie doskonały.
- Wow! Witaj złośnico.- uśmiechnął się zadziornie
- Hej!- odpowiedziałam entuzjastycznie
- To jak gotowa na kolacje u mnie?- spytał
- U ciebie? A nie mieliśmy przypadkiem gdzieś jechać?- spytałam zaskoczona
- Tak. Randka..- śmiał się
- Powiedzmy. Haha.- wystawiłam mu język
- No nie bądź już taka niedostępna.- poruszył śmiesznie brwiami.
- Pff. Jedźmy już.- powiedziałam
- Okej.- śmiał się
Po około 5 minutach byliśmy u Roberta. Jego dom był ogromny! Najbardziej spodobał mi się taras z wielkim ogrodem a tam przy basenie, przygotowana była kolacja.
- Usiądź. - posadził mnie na wygodnym krześle
- Dzięki..- uśmiechnęłam się nieśmiało
- Jak Ci się podoba?- zapytał
- Wow! Sam to przygotowałeś?- wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia
- Tak, to nic takiego.
- Więc jutro gracie mecz z Bayernem?- spytałam smutno
- Nom, ehh nie widzę tego za kolorowo, będzie ciężko, ale damy rade.- złapał mnie za rękę
- Będę trzymać kciuki! -odpowiedziałam entuzjastycznie
- No i mam nadzieję, że włożysz koszulkę z moim nazwiskiem.- zaproponował
- Emm... no zobaczę.- powiedziałam
- No dobra.- powiedział i niespodziewanie zaczął mnie łaskotać. Po chwili pocałował mnie, mocno. Złapał mnie w talii i delikatnie rozpinał moją sukienkę.. Po chwili zadzwonił telefon.
- Przepraszam. Odsunęłam się od niego i odebrałam.
- Halo? Mario?Co się dzieje?- zapytałam
- Musisz mi pomóc...Dziś powiedziałem Marco pierwszemu z BvB, że odchodze, po meczu z Bayernem.
-Odchodzisz? Mario, dlaczego?! - po policzkach pociekła mi jedna samotna łza.
- Wiesz, chcę spróbować, czegoś nowego, pracować z Guardiolą. Oczywiście BvB będzie zawsze w moim sercu, bo tu się wychowałem w Dortmundzie.Później Ci to wyjaśnie...
- Ok. Do rzeczy...
- Więc jak powiedziałem o tym Marco to rozłączył się i nie chce ze mną gadać. Prosze, sprawdź co się z nim dzieje. Nie chce przestać się z nim przyjaźnić. Odsunął się od wszystkich. Tylko Ty możesz mu pomóc.
- Okej. Jade tam..
- Gdzie jedziesz? - Robert patrzył na mnie zdezorientowany.
- To pilna sprawa. Naprawdę Cię przepraszam..- przytuliłam go, wybiegłam czym prędzej i zamówiłam taksówkę która zawiozła mnie do domu Reusa.
Zadzwoniłam dzwonkiem. Cisza... Marco! Otwórz do cholery! Wiem, że tam jesteś..
Po chwili wkurzyłam się i kopnęłam drzwi a one były otwarte. Marco zastałam na kanapie w salonie w towarzystwie "Pana Sobieskiego" 0,7 i kilka puszek po piwie. Skąd miał Polską wódkę? Zastanawiałam się.
- Marco obudź się!- szturchnęłam go lekko za ramię
- Sssssso sie dzieje? Mario nie odchoć! Z kim będę robił słit fociee?- płakał i śmiał się jednocześnie.
- Już. Cii spokojnie. Jestem tu. - przytuliłam go mocno
- Lenkaaa a ty mnie kochaaasz?- spytał z oczkami szczeniaczka
- Za dużo wypiłeś. Mogłeś od razu zadzwonić do mnie.- skrzywiłam się
- Kochaj mnieeeeeeee, tak normalnie.- śpiewał po czym rozpłakał się jak małe dziecko.
- Chodź do kuchni dam ci coś na kaca.- zaprowadziłam go do kuchni i podałam mu szklankę.
- Dzięki! Jesteś moim skarbeeeem uooo!
- Dobra koniec tego wycia i łamanego polskiego, już więcej nie zniose..- smiałam się a Marco złapał mnie na barana i wskoczył ze mną do basenu.
- Co ty zrobiłeś? Kolejna sukienka jest zniszczona przez ciebie!- śmiałam się i ochlapałam go wodą a on zrobił to samo. Po chwili oboje mokrzy siedzieliśmy na brzegu basenu.
- Lepiej ci?- spytałam nie mogąc powstrzymać śmiechu
- Taak. - był uśmiechnięty od ucha do ucha
- To może wejdziemy do domu co? - spytałam, bo było mi cholernie zimno
- Ekhem, w tych mokrych ubraniach cię do domu nie wpuszczę.- śmiał się i patrzył na mnie od góry i do dołu
- Słucham? - zrobiłam wielkie oczy
- No musisz zdjąć sukienkę..- uśmiechnął się zadziornie
- Yyyyyy! - z obrażoną miną zdjęłam sukienkę i zostałam w samej bieliźnie. Poczułam jak robię się czerwona jak piwonia.
- No no! Czy ty się mnie wstydzisz? Hahah
- Nie? Hmm mam takie pytanie? Dlaczego ja musiałam się rozebrać a ty zostałeś w ubraniach? - zdziwiłam się
-Hmm dla mojej przyjemności.
- Osz ty!- zaczęłam go gonić, jednak nie miałam szans. W końcu to pomocnik Borussi Dortmund.
- Foch!
- No weeeź! Nie gniewaj się. Masz koszulkę- podał mi ją i niespodziewanie pocałował! Wplotłam dłonie w jego włosy a on złapał mnie w talii i zakręcił wkoło.
- Emm Marco, źle robimy...- oznajmiłam
- Dlaczego? Uwielbiam Cię!
- Jesteś pijany. Miałam Cię zapytać dlaczego nie odzywasz się do Mario.
- Bo zdradził Borussię. Nie chce sie z nim widzieć narazie. Potem z nim pogadam, obiecuje.
- No mam nadzieję. Muszę lecieć a ty wyśpij się na jutrzejszy mecz z Bayernem!Pa. - uśmiechnęłam się i wyszłam
- Pa. Śnij o mnie bejb! - śmiał się
- Napewno. - powiedziałam z ironią.
W środku jednak czułam niepokój co do odejścia Mario i meczu z Bayernem. Będzie ciężko...
___________________________________________________________________________________
Dla was 9! Jestem załamana wynikiem wczorajszego meczu.. Tak bardzo brakuje mi Mario! Biedny Reus, biedna Borussia. <3 Dlatego musiałam jakoś emigrować go z opowiadania. Co do Roberta to miałyście racje. Reus, chcąc nie chcąc uchronił Lenę przed nim. :D Troszkę go rozpiłam..
missys Reus, buziaki ;*
Około godziny 18.00 zaczęłam się szykować na randkę? Tak, chyba tak można to nazwać... Nie chciałam specjalnie się stroić, dlatego założyłam małą czarną i lakierowane koturny. Włosy pokręciłam lokówką, tak aby swobodnie opadały na ramiona. Stwierdziłam, że wyglądam przyzwoicie. Wujek oczywiście pozwolił mi na to wyjście, bo było to wyjście z Robertem a nie z Marco, który zatrzymał mnie całą noc w jakimś lesie. Haha. Cóż za ironia, bo to nie Marco jest psem na panienki.
- Wychodzisz już? Robert czeka pod domem.- oznajmiła ciocia
- Tak, tak.
- Baw się dobrze i wróć przed 11.00. - powiedział Klopp
- Oczywiście.- powiedziałam i wyszłam.
Robert siedział w swoim aucie ubrany w skórzaną kurtke i w swoich czarnych, przeciwsłonecznych okularach. Wyglądał nieziemsko. Rozmarzyłam się.. Ten wieczór będzie doskonały.
- Wow! Witaj złośnico.- uśmiechnął się zadziornie
- Hej!- odpowiedziałam entuzjastycznie
- To jak gotowa na kolacje u mnie?- spytał
- U ciebie? A nie mieliśmy przypadkiem gdzieś jechać?- spytałam zaskoczona
- Tak. Randka..- śmiał się
- Powiedzmy. Haha.- wystawiłam mu język
- No nie bądź już taka niedostępna.- poruszył śmiesznie brwiami.
- Pff. Jedźmy już.- powiedziałam
- Okej.- śmiał się
Po około 5 minutach byliśmy u Roberta. Jego dom był ogromny! Najbardziej spodobał mi się taras z wielkim ogrodem a tam przy basenie, przygotowana była kolacja.
- Usiądź. - posadził mnie na wygodnym krześle
- Dzięki..- uśmiechnęłam się nieśmiało
- Jak Ci się podoba?- zapytał
- Wow! Sam to przygotowałeś?- wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia
- Tak, to nic takiego.
- Więc jutro gracie mecz z Bayernem?- spytałam smutno
- Nom, ehh nie widzę tego za kolorowo, będzie ciężko, ale damy rade.- złapał mnie za rękę
- Będę trzymać kciuki! -odpowiedziałam entuzjastycznie
- No i mam nadzieję, że włożysz koszulkę z moim nazwiskiem.- zaproponował
- Emm... no zobaczę.- powiedziałam
- No dobra.- powiedział i niespodziewanie zaczął mnie łaskotać. Po chwili pocałował mnie, mocno. Złapał mnie w talii i delikatnie rozpinał moją sukienkę.. Po chwili zadzwonił telefon.
- Przepraszam. Odsunęłam się od niego i odebrałam.
- Halo? Mario?Co się dzieje?- zapytałam
- Musisz mi pomóc...Dziś powiedziałem Marco pierwszemu z BvB, że odchodze, po meczu z Bayernem.
-Odchodzisz? Mario, dlaczego?! - po policzkach pociekła mi jedna samotna łza.
- Wiesz, chcę spróbować, czegoś nowego, pracować z Guardiolą. Oczywiście BvB będzie zawsze w moim sercu, bo tu się wychowałem w Dortmundzie.Później Ci to wyjaśnie...
- Ok. Do rzeczy...
- Więc jak powiedziałem o tym Marco to rozłączył się i nie chce ze mną gadać. Prosze, sprawdź co się z nim dzieje. Nie chce przestać się z nim przyjaźnić. Odsunął się od wszystkich. Tylko Ty możesz mu pomóc.
- Okej. Jade tam..
- Gdzie jedziesz? - Robert patrzył na mnie zdezorientowany.
- To pilna sprawa. Naprawdę Cię przepraszam..- przytuliłam go, wybiegłam czym prędzej i zamówiłam taksówkę która zawiozła mnie do domu Reusa.
Zadzwoniłam dzwonkiem. Cisza... Marco! Otwórz do cholery! Wiem, że tam jesteś..
Po chwili wkurzyłam się i kopnęłam drzwi a one były otwarte. Marco zastałam na kanapie w salonie w towarzystwie "Pana Sobieskiego" 0,7 i kilka puszek po piwie. Skąd miał Polską wódkę? Zastanawiałam się.
- Marco obudź się!- szturchnęłam go lekko za ramię
- Sssssso sie dzieje? Mario nie odchoć! Z kim będę robił słit fociee?- płakał i śmiał się jednocześnie.
- Już. Cii spokojnie. Jestem tu. - przytuliłam go mocno
- Lenkaaa a ty mnie kochaaasz?- spytał z oczkami szczeniaczka
- Za dużo wypiłeś. Mogłeś od razu zadzwonić do mnie.- skrzywiłam się
- Kochaj mnieeeeeeee, tak normalnie.- śpiewał po czym rozpłakał się jak małe dziecko.
- Chodź do kuchni dam ci coś na kaca.- zaprowadziłam go do kuchni i podałam mu szklankę.
- Dzięki! Jesteś moim skarbeeeem uooo!
- Dobra koniec tego wycia i łamanego polskiego, już więcej nie zniose..- smiałam się a Marco złapał mnie na barana i wskoczył ze mną do basenu.
- Co ty zrobiłeś? Kolejna sukienka jest zniszczona przez ciebie!- śmiałam się i ochlapałam go wodą a on zrobił to samo. Po chwili oboje mokrzy siedzieliśmy na brzegu basenu.
- Lepiej ci?- spytałam nie mogąc powstrzymać śmiechu
- Taak. - był uśmiechnięty od ucha do ucha
- To może wejdziemy do domu co? - spytałam, bo było mi cholernie zimno
- Ekhem, w tych mokrych ubraniach cię do domu nie wpuszczę.- śmiał się i patrzył na mnie od góry i do dołu
- Słucham? - zrobiłam wielkie oczy
- No musisz zdjąć sukienkę..- uśmiechnął się zadziornie
- Yyyyyy! - z obrażoną miną zdjęłam sukienkę i zostałam w samej bieliźnie. Poczułam jak robię się czerwona jak piwonia.
- No no! Czy ty się mnie wstydzisz? Hahah
- Nie? Hmm mam takie pytanie? Dlaczego ja musiałam się rozebrać a ty zostałeś w ubraniach? - zdziwiłam się
-Hmm dla mojej przyjemności.
- Osz ty!- zaczęłam go gonić, jednak nie miałam szans. W końcu to pomocnik Borussi Dortmund.
- Foch!
- No weeeź! Nie gniewaj się. Masz koszulkę- podał mi ją i niespodziewanie pocałował! Wplotłam dłonie w jego włosy a on złapał mnie w talii i zakręcił wkoło.
- Emm Marco, źle robimy...- oznajmiłam
- Dlaczego? Uwielbiam Cię!
- Jesteś pijany. Miałam Cię zapytać dlaczego nie odzywasz się do Mario.
- Bo zdradził Borussię. Nie chce sie z nim widzieć narazie. Potem z nim pogadam, obiecuje.
- No mam nadzieję. Muszę lecieć a ty wyśpij się na jutrzejszy mecz z Bayernem!Pa. - uśmiechnęłam się i wyszłam
- Pa. Śnij o mnie bejb! - śmiał się
- Napewno. - powiedziałam z ironią.
W środku jednak czułam niepokój co do odejścia Mario i meczu z Bayernem. Będzie ciężko...
___________________________________________________________________________________
Dla was 9! Jestem załamana wynikiem wczorajszego meczu.. Tak bardzo brakuje mi Mario! Biedny Reus, biedna Borussia. <3 Dlatego musiałam jakoś emigrować go z opowiadania. Co do Roberta to miałyście racje. Reus, chcąc nie chcąc uchronił Lenę przed nim. :D Troszkę go rozpiłam..
missys Reus, buziaki ;*
sobota, 16 listopada 2013
Rozdział 8
***
"Super!" Czuje się okropnie. Mam podkrążone oczy, kaszle i mam gorączkę jak fanki na widok klaty Bobka. (Ahh cóż za porównanie) Po naszym niespodziewanym wypadzie do lasu zostałam uziemiona w domu przez wuja i grypę. Zjadłam niedawno śniadanie a teraz oglądam nowe wydanie "Party" i muszę przyznać, że Lewy wyszedł na nim hmm... bardzo ponętnie? Zaraz! O czym ja myślę?! Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi.
-Kto tam?- zapytałam
- To ja Robert. Mogę wejść?
- Ku*wa. - zaklęłam i wrzuciłam czasopismo za szafkę
- Hej mała! Jak się czuje nasza prawie siedemnastolatka?- jak zwykle był w wyśmienitym nastroju
- Ehh wymiękam. -powiedziałam zgodnie z prawdą. Czułam się jak balon z którego wypuszczono powietrze.
- Mam coś dla ciebie.- uśmiechnął się łobuzersko
- Robert nie strasz..- zaśmiałam się
- Proszę.- Robert podał mi dużego brązowego misia z małą karteczką przyczepioną do brzucha.
- Jeju! Robert to takie słodkie. Dziękuję! - uśmiechnęłam się jak najładniej potrafiłam, chociaż wiem, że wyglądałam jak sto nieszczęść.
- To nic. Uśmiech na twojej twarzy jest ważniejszy...- Robert zbliżył się do mnie i objął swoim silnym ramieniem. Przytuliłam go i poczułam bicie jego serca. Od jego ciepłego oddechu na mojej szyi zrobiło mi się słabo a on posuwał się dalej. Złapał mnie w pół i pocałował. Całował mnie tak silnie i namiętnie. Czułam jakby świat się zatrzymał. Nic nie liczyło się w tej chwili. Robert zaczął rozpinać mój sweterek...
- Nie Robert! Nie.- powiedziałam spokojnie, chociaż rozpalił mnie do czerwoności.
- Przepraszam.. poniosło mnie.- uśmiechnął się lekko
- Okej. Nevermind.- przytaknęłam
- Widzę, że już z tobą lepiej. Dlatego mam dla ciebie pewną propozycję...
- Jaką?- spytałam zaskoczona
- Chciałbym, żebyś zjadła ze mną kolację. Dziś. U mnie...- powiedział
- Yyy...- rozmyślałam co on knuje. Czy taka dziewczyna jak ja go interesowała. Przynosi mi prezenty, całuje mnie zaprasza na kolację. Miałam mętlik w głowie...
- Nie daj się prosić.- zrobił te swoje słodkie oczka znane z meczu Polska- Grecja.
- Kiedy ja po tym z Marco zostałam uziemiona.- westchnęłam
- Załatwie to. Tylko się zgódź. - wpatrywał się w moje oczy i złapał za ręce.
- Dobrze, zjem z Tobą kolację. -uśmiechnęłam się krzywo
- No to załatwione. W takim razie jutro o 18.00 u mnie. Przyjade po Ciebie.- zaoferował
- Perfecta! Leć już za 20 minut macie trening!- pośpieszyłam go
- Wyrzucasz mnie? Źle Ci ze mną? -spytał rozbawiony
- Tak! - śmiałam się
- Och Ty mała złośnico!- Lewy złapał mnie na ręce i wycisnął na moich ustach soczysty, natarczywy pocałunek po czym wyszedł.
Podekscytowana opadłam na łóżko i westchnęłam. Jakie to uczucie całować dwóch piłkarzy w jednym tygodniu! Ja miałam takie szczęście, albo nieszczęście, bo obaj są dla mnie ważni. Roberta i Marco darzyłam uczuciem, nie wiedziałam do końca jeszcze jakim. Wiedziałam, że nie jestem obojętna Robertowi, czego dzisiaj dowiódł. Z Marco to inna bajka... Jesteśmy przyjaciółmi, ale czy ja jestem dla niego kimś więcej? To pozostanie niewiadomą. Sama muszę rozwiązać to równanie...
Na treningu...
- Chłopaki ruszać dupska!- Wrzeszczał Klopp
- Ahh te jego humorki. -przedrzeźniał go Goetze
- Masz rację. - śmiał się Marco
- Lewy co sie cieszysz jak głupi do sera?- spytał Kuba
- Mario szykuj mikrofon. Dziś pocałowałem Lene, mało tego, gdybym nie przestał to zdarłaby ze mnie ubranie i to w domu wujaszka. - uśmiechnął się i spojrzał wyzywająco na Marco.
- Stary! Szacun, ale to jeszcze nie wszystko. Miałeś się z nią przespać.- oznajmił Mario
- Wszystko w swoim czasie..- śmiał się
- Ty ch*ju! Jak możesz tak o niej mówić. Wyje*ie Ci za to!- krzyczał i rzucił się na Lewego. Zaczęli się szarpać a Robert, gdy dostał cios w brzuch zgiął się w pół i upadł na murawe.
- Nie daruje Ci tego tępa dzido!- krzyczał czerwony Lewy
-Co tu się dzieje do cholery?!- wrzeszczał trener
- To wina tego blond- debila. - syczał Bobek
- Przymknij się pedale! - poprawił mu
- Reus! Dostajesz 2 mecze zawieszenia! Koniec rozmowy. Wracajcie do treningu.
-To było chamskie Lewy!- wykrzywił się Piszczu i poszedł pogadać z Reusem
- On ma racje. Ogarnij dupe, bo zachowujesz się jak su*kinsyn.- odparł Kuba i poszedł za Łukaszem.
- Zazdrościcie mi! - wstał i wrócił do treningu
W domu Kloppów...
- Halo Ewa?- spytałam przez telefon
- Witaj Lena! Co u ciebie? - ucieszyła się
- Mam problem..- zaczęłam
- To pewnie nie jest rozmowa na telefon? - spytała
- Dokładnie. Mogłabyś wpaść teraz do mnie?
- Jasne. - odparła i rozłączyła się
Ewa była u mnie za jakieś 20 minut. Opowiedziałam jej co wydarzyło się dziś między mną i Robertem oraz o tamtym wieczorze i zepsutym samochodzie...
- Co zamierzasz zrobić?- spytała
- Właśnie chciałam Ciebie o to spytać...Co byś zrobiła na moim miejscu?
-Nie wiem...
- Nawet nie wiem, czy Marco czuje to co ja do niego. Natomiast Robert zaprosił mnie dziś do siebie na kolacje.
- Co??? - Ewa zakrztusiła się herbatą
-Nic ci nie jest? Dlaczego się tak zdenerwowałaś? - zapytałam podejrzliwie
- To nic. Po prostu on działa tak szybko...Uważaj na niego. Z nim nic nie wiadomo.
- Okej..- zamyśliłam się
- Może Marco to tylko przyjaciel?
- Ehh możliwe. Jakoś nie wydaje się być mną szczególnie zainteresowany. Nawet mnie nie odwiedził jak chorowałam!- z oczu pociekły mi łzy i zrobiło mi się cholernie smutno
- Ej... nie płacz!Marco to porządny chłopak i na pewno o tobie nie zapomniał.- uśmiechnęła się pocieszająco i przytuliła mnie
- Masz rację... Mam mętlik w głowie. Jednak pójdę na tę kolację z Robertem. Nie obchodzę go to ja też nie będę się nim przejmować!
- Zrobisz jak chcesz. Ja muszę iść odebrać Oliwkę z przedszkola. Trzymaj się!
- Cześć.
Ewa Piszczek wychodząc miała dziwne wrażenie co do intencji Lewandowskiego. Jednak stwierdziła, że każdy może się zmienić i się zakochać. Robert ostatnio był miły i promienny. Czyżby chciał się ustatkować i być z Leną?
Nie wiedziała nawet jak bardzo się myliła...
__________________________________________________________________________________
Kochane czytelniczki! Jeśli czytacie mojego bloga proszę o komentarz przynajmniej: "Czytam" . Nie chodzi mi o wyciąganie komentarzy... Po prostu nie wiem czy jest sens pisać tego bloga, jeśli nikt go nie czyta. Przed wami ósemeczka! Wyszła mi trochę erotycznie i te przekleństwa. Ahh ta moja wyobraźnia. Musicie mi wybaczyć. ; c
Buziaki, missys Reus ;*
"Super!" Czuje się okropnie. Mam podkrążone oczy, kaszle i mam gorączkę jak fanki na widok klaty Bobka. (Ahh cóż za porównanie) Po naszym niespodziewanym wypadzie do lasu zostałam uziemiona w domu przez wuja i grypę. Zjadłam niedawno śniadanie a teraz oglądam nowe wydanie "Party" i muszę przyznać, że Lewy wyszedł na nim hmm... bardzo ponętnie? Zaraz! O czym ja myślę?! Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi.
-Kto tam?- zapytałam
- To ja Robert. Mogę wejść?
- Ku*wa. - zaklęłam i wrzuciłam czasopismo za szafkę
- Hej mała! Jak się czuje nasza prawie siedemnastolatka?- jak zwykle był w wyśmienitym nastroju
- Ehh wymiękam. -powiedziałam zgodnie z prawdą. Czułam się jak balon z którego wypuszczono powietrze.
- Mam coś dla ciebie.- uśmiechnął się łobuzersko
- Robert nie strasz..- zaśmiałam się
- Proszę.- Robert podał mi dużego brązowego misia z małą karteczką przyczepioną do brzucha.
- Jeju! Robert to takie słodkie. Dziękuję! - uśmiechnęłam się jak najładniej potrafiłam, chociaż wiem, że wyglądałam jak sto nieszczęść.
- To nic. Uśmiech na twojej twarzy jest ważniejszy...- Robert zbliżył się do mnie i objął swoim silnym ramieniem. Przytuliłam go i poczułam bicie jego serca. Od jego ciepłego oddechu na mojej szyi zrobiło mi się słabo a on posuwał się dalej. Złapał mnie w pół i pocałował. Całował mnie tak silnie i namiętnie. Czułam jakby świat się zatrzymał. Nic nie liczyło się w tej chwili. Robert zaczął rozpinać mój sweterek...
- Nie Robert! Nie.- powiedziałam spokojnie, chociaż rozpalił mnie do czerwoności.
- Przepraszam.. poniosło mnie.- uśmiechnął się lekko
- Okej. Nevermind.- przytaknęłam
- Widzę, że już z tobą lepiej. Dlatego mam dla ciebie pewną propozycję...
- Jaką?- spytałam zaskoczona
- Chciałbym, żebyś zjadła ze mną kolację. Dziś. U mnie...- powiedział
- Yyy...- rozmyślałam co on knuje. Czy taka dziewczyna jak ja go interesowała. Przynosi mi prezenty, całuje mnie zaprasza na kolację. Miałam mętlik w głowie...
- Nie daj się prosić.- zrobił te swoje słodkie oczka znane z meczu Polska- Grecja.
- Kiedy ja po tym z Marco zostałam uziemiona.- westchnęłam
- Załatwie to. Tylko się zgódź. - wpatrywał się w moje oczy i złapał za ręce.
- Dobrze, zjem z Tobą kolację. -uśmiechnęłam się krzywo
- No to załatwione. W takim razie jutro o 18.00 u mnie. Przyjade po Ciebie.- zaoferował
- Perfecta! Leć już za 20 minut macie trening!- pośpieszyłam go
- Wyrzucasz mnie? Źle Ci ze mną? -spytał rozbawiony
- Tak! - śmiałam się
- Och Ty mała złośnico!- Lewy złapał mnie na ręce i wycisnął na moich ustach soczysty, natarczywy pocałunek po czym wyszedł.
Podekscytowana opadłam na łóżko i westchnęłam. Jakie to uczucie całować dwóch piłkarzy w jednym tygodniu! Ja miałam takie szczęście, albo nieszczęście, bo obaj są dla mnie ważni. Roberta i Marco darzyłam uczuciem, nie wiedziałam do końca jeszcze jakim. Wiedziałam, że nie jestem obojętna Robertowi, czego dzisiaj dowiódł. Z Marco to inna bajka... Jesteśmy przyjaciółmi, ale czy ja jestem dla niego kimś więcej? To pozostanie niewiadomą. Sama muszę rozwiązać to równanie...
Na treningu...
- Chłopaki ruszać dupska!- Wrzeszczał Klopp
- Ahh te jego humorki. -przedrzeźniał go Goetze
- Masz rację. - śmiał się Marco
- Lewy co sie cieszysz jak głupi do sera?- spytał Kuba
- Mario szykuj mikrofon. Dziś pocałowałem Lene, mało tego, gdybym nie przestał to zdarłaby ze mnie ubranie i to w domu wujaszka. - uśmiechnął się i spojrzał wyzywająco na Marco.
- Stary! Szacun, ale to jeszcze nie wszystko. Miałeś się z nią przespać.- oznajmił Mario
- Wszystko w swoim czasie..- śmiał się
- Ty ch*ju! Jak możesz tak o niej mówić. Wyje*ie Ci za to!- krzyczał i rzucił się na Lewego. Zaczęli się szarpać a Robert, gdy dostał cios w brzuch zgiął się w pół i upadł na murawe.
- Nie daruje Ci tego tępa dzido!- krzyczał czerwony Lewy
-Co tu się dzieje do cholery?!- wrzeszczał trener
- To wina tego blond- debila. - syczał Bobek
- Przymknij się pedale! - poprawił mu
- Reus! Dostajesz 2 mecze zawieszenia! Koniec rozmowy. Wracajcie do treningu.
-To było chamskie Lewy!- wykrzywił się Piszczu i poszedł pogadać z Reusem
- On ma racje. Ogarnij dupe, bo zachowujesz się jak su*kinsyn.- odparł Kuba i poszedł za Łukaszem.
- Zazdrościcie mi! - wstał i wrócił do treningu
W domu Kloppów...
- Halo Ewa?- spytałam przez telefon
- Witaj Lena! Co u ciebie? - ucieszyła się
- Mam problem..- zaczęłam
- To pewnie nie jest rozmowa na telefon? - spytała
- Dokładnie. Mogłabyś wpaść teraz do mnie?
- Jasne. - odparła i rozłączyła się
Ewa była u mnie za jakieś 20 minut. Opowiedziałam jej co wydarzyło się dziś między mną i Robertem oraz o tamtym wieczorze i zepsutym samochodzie...
- Co zamierzasz zrobić?- spytała
- Właśnie chciałam Ciebie o to spytać...Co byś zrobiła na moim miejscu?
-Nie wiem...
- Nawet nie wiem, czy Marco czuje to co ja do niego. Natomiast Robert zaprosił mnie dziś do siebie na kolacje.
- Co??? - Ewa zakrztusiła się herbatą
-Nic ci nie jest? Dlaczego się tak zdenerwowałaś? - zapytałam podejrzliwie
- To nic. Po prostu on działa tak szybko...Uważaj na niego. Z nim nic nie wiadomo.
- Okej..- zamyśliłam się
- Może Marco to tylko przyjaciel?
- Ehh możliwe. Jakoś nie wydaje się być mną szczególnie zainteresowany. Nawet mnie nie odwiedził jak chorowałam!- z oczu pociekły mi łzy i zrobiło mi się cholernie smutno
- Ej... nie płacz!Marco to porządny chłopak i na pewno o tobie nie zapomniał.- uśmiechnęła się pocieszająco i przytuliła mnie
- Masz rację... Mam mętlik w głowie. Jednak pójdę na tę kolację z Robertem. Nie obchodzę go to ja też nie będę się nim przejmować!
- Zrobisz jak chcesz. Ja muszę iść odebrać Oliwkę z przedszkola. Trzymaj się!
- Cześć.
Ewa Piszczek wychodząc miała dziwne wrażenie co do intencji Lewandowskiego. Jednak stwierdziła, że każdy może się zmienić i się zakochać. Robert ostatnio był miły i promienny. Czyżby chciał się ustatkować i być z Leną?
Nie wiedziała nawet jak bardzo się myliła...
__________________________________________________________________________________
Kochane czytelniczki! Jeśli czytacie mojego bloga proszę o komentarz przynajmniej: "Czytam" . Nie chodzi mi o wyciąganie komentarzy... Po prostu nie wiem czy jest sens pisać tego bloga, jeśli nikt go nie czyta. Przed wami ósemeczka! Wyszła mi trochę erotycznie i te przekleństwa. Ahh ta moja wyobraźnia. Musicie mi wybaczyć. ; c
Buziaki, missys Reus ;*
poniedziałek, 14 października 2013
Rozdział 7
***
Nazajutrz rano obudziłam się w ramionach Marco z obolałą kostką jednak pomimo tego czułam się radosna a jednocześnie przygnębiona, tym jak ja się pokaże u wuja i co będzie potem.
- Nie śpisz już?- zapytał Marco bawiąc się kosmykiem moich zaplecionych włosów.
- Nie. Marco musimy wracać! Klopp pewnie nie wypuści mnie na żadną imprezę do osiemnastego roku życia. -westchnęłam
- Dasz radę sama iść?- zapytał z troską
- Tak. Chodźmy. - oznajmiłam i wzięłam mój płaszcz.
Chodziliśmy a tu żadnego samochodu. Jednak za jakąś chwilę zobaczyliśmy przejeżdżający traktor.
Nie czekając na reakcje Marco zatrzymałam mężczyznę i chwile potem z pomocą Reusa siedziałam już na przyczepie.
-Marco no chodź!- krzyknęłam
- No ale te kury. Jak któraś narobi mi na garnitur?- zrobił skwaszoną minę
- A co ja mam powiedzieć? Przecież mam na sobie sukienkę od Ewy.- powiedziałam
- Ehh. Raz się żyje. - usadowił się obok mnie na przyczepie.
Jechaliśmy jakieś półtorej godziny, ale opłacało się. W końcu znaleźliśmy się w Dortmundzie.
-Ahh moja kostka.- poruszyłam nogą
- Chodź pomogę ci.- blondyn wziął mnie na ręce i zdjął z przyczepy.
- Hahahhahahaha. - wybuchłam śmiechem
-Co znów zrobiłem?- spojrzał na mnie
- Ale z ciebie kurczak! - śmiałam się, ponieważ Marcinho miał pełno piór we włosach
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne Lenko. -przedrzeźniał mnie.
- A jeszcze jedno miałeś dobre przeczucie co do kupy na garniturze. - nie mogłam powstrzymać śmiechu
- Coo? Masz ci los. Głupie gęsi!- zrobił naburmuszoną minę
- Chyba kury.Haha- poprawiłam go.
- Nieważne.- odgryzł się
-Lepiej zadzwońmy po mojego wuja. - powiedziałam smutno
- Masz racje. Eh pewnie czeka na mnie ze 20 karnych kółek. - wykrzywił się
- Eh no co ty nie powiesz? Ja będę miała istny Armagedon.
Klopp zjawił się za jakieś 20 minut z nietęgą miną. Jego twarz nie wyrażała emocji. Natomiast ciotka Ulla wyglądała na bardzo zatroskaną.
- Lena! Dziecko dlaczego nie wróciłaś na noc? Czy ty i Marco..- zalewała mnie pytaniami
-Nie! Ciociu Marco taki nie jest. Jak możesz?- naburmuszyłam się
- Jesteś nam winna wyjaśnienia.- oznajmił surowo Jurgen
-Dobrze. - odpowiedziałam ze spokojem.
- Ja tylko chcę powiedzieć, że Lena nie jest niczemu winna. To mój samochód nawalił.- spojrzał w dół.
- To było tak, że gdy jechaliśmy na imprezę do Roberta, samochód się zepsuł i przenocowaliśmy w jakiejś chacie w lesie, bo komórki nie działały i nie mogliśmy zadzwonić po pomoc.- opowiedziałam szybko.
- Marco, ale nie tknąłeś Leny?- spytał Klopp robiąc te swoje sławne "szczęki".
- Wujku!- wkurzyłam się i poszłam do samochodu.
- Chodź Ulla. Jedziemy do domu.
- Dobrze.- ciotka poczłapała do samochodu
- A my jeszcze pogadamy. - spojrzał znacząco na zmieszanego Reusa
- Oczywiście.- odparł krótko
- Rany boskie.- westchnął Marco i poszedł do domu, bo miał około 300 m do swojej willi.
W domu Kloppów
- Jesteś głodna?- zapytała troskliwie ciotka
- Taaak. Bardzo.- odparłam zgodnie z prawdą, bo od wczorajszego wieczora nie miałam nic w ustach. Mój organizm domagał się pożywienia.
- Proszę.- podała mi Zapiekankę ziemniaczaną
- Dzięki. Przepyszne naprawdę.- uśmiechnęłam się?
- Nie podlizuj się i tak masz zakaz wychodzenia na imprezy na miesiąc, bo wyślizgnęłaś się bez naszego pozwolenia. Lena nie możesz nam tego robić..- odparł Klopp ze łzami w oczach
- Ohh wuju. Musisz zrozumieć, że nie jestem już tą małą Lenką co kiedyś.- przytuliłam się do niego
- Tak, wiem. Dorastasz. Jednak zawsze będziesz dla mnie jak córka.
- A ty dla mnie jak tata, bo moi rodzice są zbyt zapracowani...
- Czy ty czujesz coś do Marco?- spytał niespodziewnanie
- Ja? Hmm . Marco to mój najlepszy przyjaciel. Nic więcej. (Niestety)- pomyślałam
- Okej. Ja nie mam nic przeciwko niemu. To dobry chłopak. Lenko co z twoją kostką?- zapytał
- Jest skręcona, ale nie martw się. Przed waszym przyjazdem Marco zaprowadził mnie do lekarza.
- Dobrze. Muszę mu podziękować za troskę. -uśmiechnął się szeroko
- Jasne. Leć już, bo za chwilę trening. - zaśmiałam się
- W mordę jeża! To już 15. Papa!- wybiegł z domu
- Pa. - od powiedziałyśmy jednocześnie
Trening Borussi
- Witam was chłopaki. Zaczynamy ostre treningi, ponieważ Bayern znowu wskoczył na pierwsze miejsce wyprzedzając nas o jedno oczko. Musicie ruszyć dupy!- Klopp spojrzał na chłopaków
- Nauczył się jednego tekstu i ciągle ględzi. Szpaner!- wykrzywił się Lewy, mówiąc to do Goetze
- Ciszej tam! Lewy + Goetze 2 karne kółka. Potem Lewy poprowadzi rozgrzewkę.
- Oh God why?! Mazgaili się
- Marco do mnie. -przywołał do siebie blondyna
- Słucham? - spytał cicho
- Dziękuję Ci, że zająłeś się Leną tamtego wieczoru i że byłeś przy niej. Prawdziwy facet z ciebie!- uśmiechnął się Klopp
- Yyy.. drobiazg. -odparł zaskoczony Reus
- To wracaj do chłopaków już.
- Okej. Już się robi szefie.
Rozgrzewka była ciężka. Chłopaki po niej rozegrali krótki mecz między sobą i udali się do szatni.
- Marco? Jak było z Leną w samochodzie?- drwił Goetze
- Będę brał cię! W aucie..!- wyli piłkarze
- Odpierdolcie się. Nie jestem taki.- wkurzył się
- Eh wiedziałem, że to cienias. - śmiał się Lewy
- Z ciebie baranie. - odgryzł się Marco
W szatni zrobiło się gorąco a skaczących sobie do gardeł rozdzielił Łukasz.
- Ej! Chłopaki! Wyluzujcie. Odbija wam?- spytał
- Po prostu mam alergie na głupotę.- oznajmił Marcinho
- Odezwał się książę z tlenioną grzywką w audi.Pff- drwił Robert
- Tobie kochaniutki nie radziłbym smarować tyle tej oliwki dla dzieci, bo pachniesz jak pupcia niemowlaka. Uuu gładziutko.- złapał Roberta za policzek
- Yyy ten. Wypierdalaj.- odparł zmieszany Lewy i wyszedł a cała szatnia wybuchła śmiechem.
__________________________________________________________________________________
Witajcie! Miałam trochę czasu więc napisałam ten oto rozdział. Przyznam, że tęskniłam za Leną i Marco oraz za wami kochane. Zapraszam do czytania.
Missys Reus :*
czwartek, 5 września 2013
OGŁOSZENIE!
Kochane czytelniczki!
Jest mi niezmiernie przykro, ale na jakiś czas postanawiam zawiescić bloga. Niedawno zaczęłam pierwszą LO i nie daje rady. Same wiecie szkoła i te sprawy. :/ Nie wiem za jaki czas tu wrócę, jednak napewno, bo losy Marco i Leny nie są mi obce. :3
Pozdrawiam missys Reus :)
Jest mi niezmiernie przykro, ale na jakiś czas postanawiam zawiescić bloga. Niedawno zaczęłam pierwszą LO i nie daje rady. Same wiecie szkoła i te sprawy. :/ Nie wiem za jaki czas tu wrócę, jednak napewno, bo losy Marco i Leny nie są mi obce. :3
Pozdrawiam missys Reus :)
czwartek, 22 sierpnia 2013
Rozdział 6
***
- Co jest do cholery? - zapytałam
- Jeny Lena! Skończyło się paliwo.- oznajmił ze smutkiem
- Co?! Nie zatankowałeś przed wyjazdem? - zapytałam
- Zatankowałem. Tylko mieliśmy jakiś wyciek. Kurwa nie wierze.- śmiał się histerycznie
- A ciebie co tak bawi?! Jesteśmy na jakims zadupiu, jest ciemno i nikt tędy nie jeździ. Reus ogarnij!- wściekłam się a on dalej się śmiał.
- Poprostu pierwszy raz przydarza mi się taka sytuacja.- odparł Reus
- Masz telefon? Może zadzwoń po pomoc poprostu.- myślała Lena
- Tylko, że jest jeden problem. Tu nie ma zasięgu! - skrzywił się
- To co my zrobimy?! Klopp mnie zabije jak nie wrócę do 22.00 a jest już 23.30!- wściekłam się
- Maleńka nie wściekaj się, to nie moja wina..- Marco nie tracił humoru
- Ale no co Ty możesz wiedzieć jesteś pełnoletni a ja skończe 17 lat za pare dni dopiero.- oznajmiłam i wyszłam z samochodu kierując się szosą przed siebie.
- Gdzie idziesz?- zapytał zdziwiony i pobiegł za mną
- Przed siebie. Może znajde kogoś kto będzie tędy przejeżdżał. - westchnęłam
- Poczekaj! Czemu tak pędzisz, przecież to nic nie zmieni.
- Ojoj!- prawie upadłam na ziemie
- Co ci jest? - Marco podbiegł do mnie w ostatnim momencie i mnie złapał w pasie
- Poprostu to chyba z przemęczenia- odparłam wtulając się w niego
- Cii. Wszystko będzie dobrze.- szepnął mi do ucha
- Mam nadzieję... - odparłam
Miałam nadzieję, że niedługo ktoś się tu pojawi, by nas zabrać. Jednak w głębi duszy chciałam tę całą noc spędzić z nikim innym jak panem Reusem. W jego ramionach mogłabym zostać na wieczność. Byłam ciekawa co dzieję sie na imprezie...
Tymczasem na imprezie...
- Ej chłopaki, gdzie Rojsu? Przecież miał przyjechać z Lenką. - pytał Kuba
- Może zmienili kierunek jazdy.- śmiał się Mario
- Ejj! Marco nie jest taki.- do rozmowy włączył się Piszczu
- Kto go tam wie. Roberciku chyba jednak nie masz szans z wielkim Marcinho.- powiedział Gotze
- Spokojna twoja rozczochrana. Mam jeszcze czas a Marco jest słabiakiem i nic między nimi nie zajdzie.- uśmiechnął się zadowolony.
- Przynajmniej Marco nie rzuca się na wszystko co ma puls i nie ucieka.
- Jasne. Dobra idę poderwać tę blondyneczkę, bo pożera mnie wzrokiem.- powiedział Robert i oddalił się od chłopaków
- Oby Lena wybrała jednak Marco. On ma troszke bardziej pokolei w głowie niż Robert.- powidział Błaszczu
- Oby... - odparł Piszczu i razem z Ewką pokierował się na parkiet
***
Było ciemno, zimno i padał deszcz. Sukienka od Ewy przemokła o ja szłam bez butów. Miałam na sobie marynarkę Marco. Zapewne wyglądałam okropnie. Dochodziła godzina 1 w nocy. Byłam załamana. Widziałam, że jak wrócę do domu to czeka mnie poważna rozmowa...
- Marco, gdzie jesteśmy? - spytałam
- Kierujemy się w stronę Dortmundu. - odparł wpatrzony w mapę
- Ale przez las? - zapytałam przestraszona
- Tędy będzie bliżej. Nie bój się, jestem przy Tobie- złapał mnie za rękę
- Marco.. nie powinniśmy. Przecież ty masz dziewczynę. - spuściłam wzrok
- O czym ty mówisz?- zapytał zaskoczony
- Przecież miałeś się z nią spotkać i gadałeś z nią przez telefon.- przypominałam mu
- Przecież gadałem z moją kuzynką.- odparł
- Kuzynką?! A ja..- wkurzyłam się
-Co? Byłaś zazdrosna.- uśmiechnął się zadziornie
- Ja? Pff nie!- kłamałam jak z nut
- Jasnee- śmiał się
- Aaaa! - krzyknęłam i upadłam na trawę
- Lena! Co się dzieję?! - Marco był przerażony
- Chyba skręciłam kostkę. Okropnie boli.- z oczu trysły mi łzy
- Chodź zaniosę cię.- powiedział szybko i wziął mnie w ramiona a ja czułam się taka malutka.
Chodziliśmy, chodziliśmy i zobaczyliśmy mały domek letniskowy przy jeziorze. Skorzystaliśmy z okazji i zobaczyliśmy czy ktoś tam mieszka. Drzwii otworzyły się lekko a w środku nie było nikogo. W domku była jedna sypialnia, łazienka i kuchnia. Ucieszyłam się, że możemy trochę odpocząć.
- To co zostajemy tu? - zapytał Marco
- No ba! Jestem tak zmęczona, że mogłabym się położyć w niedźwiedziej jaskini.- uśmiechnęłam się lekko a Marco położył mnie delikatnie na łóżko.
- Muszę opatrzyć tę twoją nogę.Hmm..- wziął kawałek rękawa swojej koszuli i na wszelki wypadek usztywnił mi nogę.
- Dziękuję.- odparłam cicho patrząc w jego przepiękne tęczówki.
- Drobiazg. Jesteś dla mnie ważna mój Aniele z Dortmundu.- szepnął mi a ja przytuliłam go i zmęczeni zasnęliśmy sami w miejscu o którym nikt nie miał pojęcia
__________________________________________________________________________________
Bardzo, bardzo przepraszam za obsuwę w blogu, ale nie miałam na to wpływu, ponieważ nie miałam internetu przez tydzień. Oddaję wam rozdzialik, krótki choć coś się w nim dzieję. Stworzyłam zakładkę spam gdzie możecie reklamować swoje blogi. Zapraszam do czytania!
missys Reus :*
.
- Co jest do cholery? - zapytałam
- Jeny Lena! Skończyło się paliwo.- oznajmił ze smutkiem
- Co?! Nie zatankowałeś przed wyjazdem? - zapytałam
- Zatankowałem. Tylko mieliśmy jakiś wyciek. Kurwa nie wierze.- śmiał się histerycznie
- A ciebie co tak bawi?! Jesteśmy na jakims zadupiu, jest ciemno i nikt tędy nie jeździ. Reus ogarnij!- wściekłam się a on dalej się śmiał.
- Poprostu pierwszy raz przydarza mi się taka sytuacja.- odparł Reus
- Masz telefon? Może zadzwoń po pomoc poprostu.- myślała Lena
- Tylko, że jest jeden problem. Tu nie ma zasięgu! - skrzywił się
- To co my zrobimy?! Klopp mnie zabije jak nie wrócę do 22.00 a jest już 23.30!- wściekłam się
- Maleńka nie wściekaj się, to nie moja wina..- Marco nie tracił humoru
- Ale no co Ty możesz wiedzieć jesteś pełnoletni a ja skończe 17 lat za pare dni dopiero.- oznajmiłam i wyszłam z samochodu kierując się szosą przed siebie.
- Gdzie idziesz?- zapytał zdziwiony i pobiegł za mną
- Przed siebie. Może znajde kogoś kto będzie tędy przejeżdżał. - westchnęłam
- Poczekaj! Czemu tak pędzisz, przecież to nic nie zmieni.
- Ojoj!- prawie upadłam na ziemie
- Co ci jest? - Marco podbiegł do mnie w ostatnim momencie i mnie złapał w pasie
- Poprostu to chyba z przemęczenia- odparłam wtulając się w niego
- Cii. Wszystko będzie dobrze.- szepnął mi do ucha
- Mam nadzieję... - odparłam
Miałam nadzieję, że niedługo ktoś się tu pojawi, by nas zabrać. Jednak w głębi duszy chciałam tę całą noc spędzić z nikim innym jak panem Reusem. W jego ramionach mogłabym zostać na wieczność. Byłam ciekawa co dzieję sie na imprezie...
Tymczasem na imprezie...
- Ej chłopaki, gdzie Rojsu? Przecież miał przyjechać z Lenką. - pytał Kuba
- Może zmienili kierunek jazdy.- śmiał się Mario
- Ejj! Marco nie jest taki.- do rozmowy włączył się Piszczu
- Kto go tam wie. Roberciku chyba jednak nie masz szans z wielkim Marcinho.- powiedział Gotze
- Spokojna twoja rozczochrana. Mam jeszcze czas a Marco jest słabiakiem i nic między nimi nie zajdzie.- uśmiechnął się zadowolony.
- Przynajmniej Marco nie rzuca się na wszystko co ma puls i nie ucieka.
- Jasne. Dobra idę poderwać tę blondyneczkę, bo pożera mnie wzrokiem.- powiedział Robert i oddalił się od chłopaków
- Oby Lena wybrała jednak Marco. On ma troszke bardziej pokolei w głowie niż Robert.- powidział Błaszczu
- Oby... - odparł Piszczu i razem z Ewką pokierował się na parkiet
***
Było ciemno, zimno i padał deszcz. Sukienka od Ewy przemokła o ja szłam bez butów. Miałam na sobie marynarkę Marco. Zapewne wyglądałam okropnie. Dochodziła godzina 1 w nocy. Byłam załamana. Widziałam, że jak wrócę do domu to czeka mnie poważna rozmowa...
- Marco, gdzie jesteśmy? - spytałam
- Kierujemy się w stronę Dortmundu. - odparł wpatrzony w mapę
- Ale przez las? - zapytałam przestraszona
- Tędy będzie bliżej. Nie bój się, jestem przy Tobie- złapał mnie za rękę
- Marco.. nie powinniśmy. Przecież ty masz dziewczynę. - spuściłam wzrok
- O czym ty mówisz?- zapytał zaskoczony
- Przecież miałeś się z nią spotkać i gadałeś z nią przez telefon.- przypominałam mu
- Przecież gadałem z moją kuzynką.- odparł
- Kuzynką?! A ja..- wkurzyłam się
-Co? Byłaś zazdrosna.- uśmiechnął się zadziornie
- Ja? Pff nie!- kłamałam jak z nut
- Jasnee- śmiał się
- Aaaa! - krzyknęłam i upadłam na trawę
- Lena! Co się dzieję?! - Marco był przerażony
- Chyba skręciłam kostkę. Okropnie boli.- z oczu trysły mi łzy
- Chodź zaniosę cię.- powiedział szybko i wziął mnie w ramiona a ja czułam się taka malutka.
Chodziliśmy, chodziliśmy i zobaczyliśmy mały domek letniskowy przy jeziorze. Skorzystaliśmy z okazji i zobaczyliśmy czy ktoś tam mieszka. Drzwii otworzyły się lekko a w środku nie było nikogo. W domku była jedna sypialnia, łazienka i kuchnia. Ucieszyłam się, że możemy trochę odpocząć.
- To co zostajemy tu? - zapytał Marco
- No ba! Jestem tak zmęczona, że mogłabym się położyć w niedźwiedziej jaskini.- uśmiechnęłam się lekko a Marco położył mnie delikatnie na łóżko.
- Muszę opatrzyć tę twoją nogę.Hmm..- wziął kawałek rękawa swojej koszuli i na wszelki wypadek usztywnił mi nogę.
- Dziękuję.- odparłam cicho patrząc w jego przepiękne tęczówki.
- Drobiazg. Jesteś dla mnie ważna mój Aniele z Dortmundu.- szepnął mi a ja przytuliłam go i zmęczeni zasnęliśmy sami w miejscu o którym nikt nie miał pojęcia
__________________________________________________________________________________
Bardzo, bardzo przepraszam za obsuwę w blogu, ale nie miałam na to wpływu, ponieważ nie miałam internetu przez tydzień. Oddaję wam rozdzialik, krótki choć coś się w nim dzieję. Stworzyłam zakładkę spam gdzie możecie reklamować swoje blogi. Zapraszam do czytania!
missys Reus :*
.
wtorek, 13 sierpnia 2013
Rozdział 5
***
Na imprezę do Roberta zapowiadał się ładny dzień. Słońce raziło mnie przez szybę, jednak ociągając się zwlekłam się z mojego jakże wygodnego łóżka. Poszłam na dół na śniadanie i zapytać wujostwa czy mogę na imprezę. W końcu oni byli moimi opiekunami w Dortmundzie i wszystko zależało od nich.
- Dzień dobry ciociu i wujku!- starałam się zabrzmieć najczulej jak mogłam
- Witaj Aniołku. Jak się spało?- spytał Klopp
- Dziękuję. Bardzo dobrze. Oo co ciocia smakowitego robi na śniadanie?- spytałam z moją markową miną.
- Jajecznica ze szczypiorkiem. Proszę kochani, najedzcie się.- powiedziała Ulla
- Dzięki. -odpowiedzielismy chórkiem
Po skończonym śniadaniu umyłam naczynia. Chciałam się przypodobać jak najlepiej a widziałam, że są w dobrym humorze.
- Wujku? Mam takie pytanie do ciebie. Mogłabym pojechać na taką małą imprezę do Roberta? Będą wszyscy piłkarze z żonami. Prooosze. - powiedziałam z miną kota ze Shreka
- Do Roberta?! O której ma być ta impreza? - zapytał zaskoczony trener
- O 20.00. Proszee postaram się być przed 23.00. - prosiłam
- Nie ma mowy. Masz 16 lat i nie będziesz się szlajać po nocach. Obiecałem twoim rodzicom, że będziesz bezpieczna.- oznajmił surowo
- Ale ja za parę dni skończe 17 lat! - powiedziałam prawie płacząc
- Ale nie 18 lat! Nigdzie nie idziesz.- zakończył i wyszedł
Poszłam zniechęcona do swojego pokoju. Niech by ich szlag trafił! Chciałam pójść na tą imprezę szczególnie, by przypodobać się Marco. Niech mu oczy wyjdą z orbit a tu nici. Co by tu wymyślić?
Miałam pewnien pomysł. Tylko musiałam z kimś się zabrać na imprezę a wychodziło tylko na Marco, bo nie miałam numeru do nikogo innego. Postanowiłam więc, że zadzwonie.
- Hej Marco! Tu Lena. Wybierasz się może na imprezę do Roberta? - zapytałam słodko
- Ooo cześć! Tak wybieram się a ty?
- Też. Mam do ciebie sprawę. Mógłbyś mnie zabrać ze sobą? Tylko czekaj pod przystankiem dwa domy wcześniej od domu Kloppa.
- Ale czemu? Przecież mogę podjechać pod dom. - zapytał zdezorientowany.
- Nie pytaj. To jak przyjedziesz?- niecierpliwiłam się
- Po ciebie zawsze i wszędzie. - zaśmiał się
- Okej to do wieczora.- rozłączyłam się
Postanowiłam, że pójdę na tą imprezę i nic mi nie przeszkodzi. Mój plan był taki, że miałam się wymknąć po drabince z mojego pokoju przez okno. Wcześniej jednak powiedziałabym wujowi i cioci, że kładę się już spać, bo jestem zmęczona. Dla pewności podłożę mojego pluszaka pod kołdrę. Mój plan musiał wypalić. Wasza Lenka- Aniołek zmienia się w diabełka.- pomyślałam
Tylko w co ja się ubiorę? Nie miałam ani żadnych szpilek ani odpowiedniej sukienki. Co tu robić hmm. Wiem, zadzwonię do Ewki. Ona napewno mi pomoże!
- Hej Ewka! Tu Lena. Mogłabym do ciebie wpaść, bo mam pewien kłopot. Dziś jest ta impreza u Lewego a ja kompletnie nie wiem co na siebie włożyć..- powiedziałam załamana
- Hej! Jesne chodź. Zaraz coś zaradzimy. Czekam.- odpowiedziałaZeszłam na dół i powiedziałam cioci, że wychodzę do Piszczków. Ona pozwoliła mi oczywiście.
Ich dom był niedaleko, dlatego postanowiłam, że pójdę pieszo. Zadzwoniłam do domu a w drzwiach zobaczyłam małą Sarę.
- Cześć Sarusiu! Jest mama? - zapytałam
- Seść! Mamo psysła ta ładna ciocia!- krzyknęła mała
- O hej Lena. Wejdź do środka! - zaprosiła mnie Ewa
- Jak tu ładnie. - rozmarzyłam się
- Dzięki.- uśmiechnęła sie serdecznie
- Dobra. Ewa mogłabyś mi jakoś pomóc nie wiem w co się ubrać. Może miałabyś coś dla mnie?- zapytałam
- Chodź pokaże ci!- uśmiechnęła sie podekscytowana
Ewa pokazała mi super- czeroną sukienkę, ale nie byłam do końca przekonana co do niej.
- Leena! No weź. Bedzie super! - cieszyła się jak mała dziewczynka
- No dobrze. Niech ci będzie. Muszę lecieć, bo trzeba się jeszcze pomalować itp. - powiedziałam
- Jasne! Do 20.00. Pa!- pomachała mi Ewka z Sarą
- Papa dziewczyny! - krzyknęłam wychodząc na ulicę
Ruszyłam szybkim krokiem do domu, bo dochodziła 14.00 a o 19.00 mieliśmy wyjeżdżać, bo Marco miał jakąś sprawę do załatwienia. Weszłam cichutko do domu i odgrzałam sobie obiad. Postanowiłam, że wezmę szybki prysznic. Byłam taka podekscytowana, bo pierwszy raz szłam na taką imprezę. Włosy zakręciłam lokówką w fale i ubrałam moją czerwoną sukienkę oraz czarne mega wysokie szpilki, które też były od Ewy. A co mi tam! Zrobiłam sobie kreski eyelinerem i pomalowałam rzęsy. Gotowe. Włożyłam szlafrok na sukienke i poszłam na dół oznajmić wujostwu, że "idę spać". Na szczęście mi uwierzyli. Uff, co za ulga. Gdy dochodziła 19.00 zrzuciłam moje szpilki przez okno i sama zwinnym krokiem zeszłam po drabince. Marco już czekał, dlatego sie pośpieszyłam.
W samochodzie...- Witaj śliczna! Nie poznałem Cię. - powiedział Reus i uwodził mnie tym swoim cholernym spojrzeniem.
- Dzięki. -wydukałam
- Czemu tak dziwnie chodzisz?- śmiał się
- Bo nie jestem przyzwyczajona do tak wysokich butów.- wystawiłam mu język
- No dobra, jedźmy już- powiedział
- Jestem za. - odparłam
Jechaliśmy cały czas koło jakichś pól i lasów. Nie znałam tej okolicy. Widziałam, że Marco ciągle na mnie zerka, ale mi się to podobało. Chciałam by zobaczył we mnie kobietę a nie dziewczynkę. Nagle zapaliła się jakaś lampka i samochód się zatrzymał.
- Co jest do cholery? - zapytałam
- Jeny Lena! Skończyło się paliwo.- oznajmił ze smutkiem
- Co?! Nie zatankowałeś przed wyjazdem? - zapytałam
- Zatankowałem. Tylko mieliśmy jakiś wyciek. Kurwa nie wierze.- śmiał się histerycznie
- A ciebie co tak bawi?! Jesteśmy na jakims zadupiu, jest ciemno i nikt tędy nie jeździ. Reus ogarnij!- wściekłam się a on dalej się śmiał.
Czeka nas długa noc...
__________________________________________________________________________________
Witajcie! Troche namieszałam w tym rozdziale. :D Jak widać Lena nie jest zadowolona.
Zapraszam do czytania.
Buziaki, missys Reus. :*
Na imprezę do Roberta zapowiadał się ładny dzień. Słońce raziło mnie przez szybę, jednak ociągając się zwlekłam się z mojego jakże wygodnego łóżka. Poszłam na dół na śniadanie i zapytać wujostwa czy mogę na imprezę. W końcu oni byli moimi opiekunami w Dortmundzie i wszystko zależało od nich.
- Dzień dobry ciociu i wujku!- starałam się zabrzmieć najczulej jak mogłam
- Witaj Aniołku. Jak się spało?- spytał Klopp
- Dziękuję. Bardzo dobrze. Oo co ciocia smakowitego robi na śniadanie?- spytałam z moją markową miną.
- Jajecznica ze szczypiorkiem. Proszę kochani, najedzcie się.- powiedziała Ulla
- Dzięki. -odpowiedzielismy chórkiem
Po skończonym śniadaniu umyłam naczynia. Chciałam się przypodobać jak najlepiej a widziałam, że są w dobrym humorze.
- Wujku? Mam takie pytanie do ciebie. Mogłabym pojechać na taką małą imprezę do Roberta? Będą wszyscy piłkarze z żonami. Prooosze. - powiedziałam z miną kota ze Shreka
- Do Roberta?! O której ma być ta impreza? - zapytał zaskoczony trener
- O 20.00. Proszee postaram się być przed 23.00. - prosiłam
- Nie ma mowy. Masz 16 lat i nie będziesz się szlajać po nocach. Obiecałem twoim rodzicom, że będziesz bezpieczna.- oznajmił surowo
- Ale ja za parę dni skończe 17 lat! - powiedziałam prawie płacząc
- Ale nie 18 lat! Nigdzie nie idziesz.- zakończył i wyszedł
Poszłam zniechęcona do swojego pokoju. Niech by ich szlag trafił! Chciałam pójść na tą imprezę szczególnie, by przypodobać się Marco. Niech mu oczy wyjdą z orbit a tu nici. Co by tu wymyślić?
Miałam pewnien pomysł. Tylko musiałam z kimś się zabrać na imprezę a wychodziło tylko na Marco, bo nie miałam numeru do nikogo innego. Postanowiłam więc, że zadzwonie.
- Hej Marco! Tu Lena. Wybierasz się może na imprezę do Roberta? - zapytałam słodko
- Ooo cześć! Tak wybieram się a ty?
- Też. Mam do ciebie sprawę. Mógłbyś mnie zabrać ze sobą? Tylko czekaj pod przystankiem dwa domy wcześniej od domu Kloppa.
- Ale czemu? Przecież mogę podjechać pod dom. - zapytał zdezorientowany.
- Nie pytaj. To jak przyjedziesz?- niecierpliwiłam się
- Po ciebie zawsze i wszędzie. - zaśmiał się
- Okej to do wieczora.- rozłączyłam się
Postanowiłam, że pójdę na tą imprezę i nic mi nie przeszkodzi. Mój plan był taki, że miałam się wymknąć po drabince z mojego pokoju przez okno. Wcześniej jednak powiedziałabym wujowi i cioci, że kładę się już spać, bo jestem zmęczona. Dla pewności podłożę mojego pluszaka pod kołdrę. Mój plan musiał wypalić. Wasza Lenka- Aniołek zmienia się w diabełka.- pomyślałam
Tylko w co ja się ubiorę? Nie miałam ani żadnych szpilek ani odpowiedniej sukienki. Co tu robić hmm. Wiem, zadzwonię do Ewki. Ona napewno mi pomoże!
- Hej Ewka! Tu Lena. Mogłabym do ciebie wpaść, bo mam pewien kłopot. Dziś jest ta impreza u Lewego a ja kompletnie nie wiem co na siebie włożyć..- powiedziałam załamana
- Hej! Jesne chodź. Zaraz coś zaradzimy. Czekam.- odpowiedziałaZeszłam na dół i powiedziałam cioci, że wychodzę do Piszczków. Ona pozwoliła mi oczywiście.
Ich dom był niedaleko, dlatego postanowiłam, że pójdę pieszo. Zadzwoniłam do domu a w drzwiach zobaczyłam małą Sarę.
- Cześć Sarusiu! Jest mama? - zapytałam
- Seść! Mamo psysła ta ładna ciocia!- krzyknęła mała
- O hej Lena. Wejdź do środka! - zaprosiła mnie Ewa
- Jak tu ładnie. - rozmarzyłam się
- Dzięki.- uśmiechnęła sie serdecznie
- Dobra. Ewa mogłabyś mi jakoś pomóc nie wiem w co się ubrać. Może miałabyś coś dla mnie?- zapytałam
- Chodź pokaże ci!- uśmiechnęła sie podekscytowana
Ewa pokazała mi super- czeroną sukienkę, ale nie byłam do końca przekonana co do niej.
- Leena! No weź. Bedzie super! - cieszyła się jak mała dziewczynka
- No dobrze. Niech ci będzie. Muszę lecieć, bo trzeba się jeszcze pomalować itp. - powiedziałam
- Jasne! Do 20.00. Pa!- pomachała mi Ewka z Sarą
- Papa dziewczyny! - krzyknęłam wychodząc na ulicę
Ruszyłam szybkim krokiem do domu, bo dochodziła 14.00 a o 19.00 mieliśmy wyjeżdżać, bo Marco miał jakąś sprawę do załatwienia. Weszłam cichutko do domu i odgrzałam sobie obiad. Postanowiłam, że wezmę szybki prysznic. Byłam taka podekscytowana, bo pierwszy raz szłam na taką imprezę. Włosy zakręciłam lokówką w fale i ubrałam moją czerwoną sukienkę oraz czarne mega wysokie szpilki, które też były od Ewy. A co mi tam! Zrobiłam sobie kreski eyelinerem i pomalowałam rzęsy. Gotowe. Włożyłam szlafrok na sukienke i poszłam na dół oznajmić wujostwu, że "idę spać". Na szczęście mi uwierzyli. Uff, co za ulga. Gdy dochodziła 19.00 zrzuciłam moje szpilki przez okno i sama zwinnym krokiem zeszłam po drabince. Marco już czekał, dlatego sie pośpieszyłam.
W samochodzie...- Witaj śliczna! Nie poznałem Cię. - powiedział Reus i uwodził mnie tym swoim cholernym spojrzeniem.
- Dzięki. -wydukałam
- Czemu tak dziwnie chodzisz?- śmiał się
- Bo nie jestem przyzwyczajona do tak wysokich butów.- wystawiłam mu język
- No dobra, jedźmy już- powiedział
- Jestem za. - odparłam
Jechaliśmy cały czas koło jakichś pól i lasów. Nie znałam tej okolicy. Widziałam, że Marco ciągle na mnie zerka, ale mi się to podobało. Chciałam by zobaczył we mnie kobietę a nie dziewczynkę. Nagle zapaliła się jakaś lampka i samochód się zatrzymał.
- Co jest do cholery? - zapytałam
- Jeny Lena! Skończyło się paliwo.- oznajmił ze smutkiem
- Co?! Nie zatankowałeś przed wyjazdem? - zapytałam
- Zatankowałem. Tylko mieliśmy jakiś wyciek. Kurwa nie wierze.- śmiał się histerycznie
- A ciebie co tak bawi?! Jesteśmy na jakims zadupiu, jest ciemno i nikt tędy nie jeździ. Reus ogarnij!- wściekłam się a on dalej się śmiał.
Czeka nas długa noc...
__________________________________________________________________________________
Witajcie! Troche namieszałam w tym rozdziale. :D Jak widać Lena nie jest zadowolona.
Zapraszam do czytania.
Buziaki, missys Reus. :*
środa, 7 sierpnia 2013
Rozdział 4
***
Podczas gdy ja i Ewa wchodziłyśmy do szatni zaczepił mnie Robert. Ewka usunęła się na bok, bo stwierdziła, że chcemy sobie trochę pogadać.
Hej Lena! Jak Ci się podobał mecz? - zapytał
- Super jest przeżyć coś takiego na żywo a nie w telewizji. Zresztą wygraliście zasłużenie, tylko ty- Roberciku dałeś trochę ciała, ani jednego gola w meczu. Uuu cienko. -drażniłam go
- No wiesz,sam meczu nie wygram.- powiedział dalej się uśmiechając
- Ej! To tekst Kuby. - śmiałam się i tak zaczęliśmy gadać o różnych rzeczach. Przy drzwiach zauważyłam Marco, który intensywnie o czymś myślał. Postanowiłam do niego podejść.
- Hej Marco! Pokazałeś klasę dzisiaj!- przywitałam go z szerokim uśmiechem
- To nic takiego. Strzelanie goli to moje zadanie przecież. - powiedział i uśmiechnął się zawstydzony
- Lena.. co ci się wtedy stało? - zapytał
- Nic. Poprostu musiałam już iść i tyle. -odpowiedziałam szybko i przełknęłam ślinę. Czułam, że mi nie uwierzył.
- No okej. - jego uśmiech zniknął
- Chodź odprowadzę Cię.- oznajmił
- Niee. To nie jest konieczne i tak czekam na wuja. - odpowiedziałam krótko.
Nie chciałam spędzać dużo czasu z Marco, bo coraz bardziej mi się to podobało a on jest dla mnie miły tylko dlatego, że jestem bratanicą trenera. Zresztą nie mogłam sobie wyobrażać Bóg wie czego, bo jak ktoś taki jak Marco Reus mógłby spojrzeć na taką zwykłą dziewczynę jak ja, dla niego mogłam być gówniarą. Zresztą on chyba kogoś miał a ja nie chciałam się wtrącać w czyjeś życie. Niedługo mi przejdzie. Chyba...
- To ja muszę już iść. Marco byłeś dziś świetny. Pa! -uśmiechnęłam się i odwróciłam idąc powoli do samochodu.
- Lena zaczekaj!- krzyknął
- O co cho... - niedokończyłam
Marco zamknął moje usta w pocałunku. Nie odepchnęłam go chciałam tego. Czułam bicie mojego serca i poczułam motylki w brzuchu. Nigdy nie zdarzyło mi się coś podobnego. Chciałam by ta chwila trwała wiecznie. Po chwili ocknęłam się. Czułam jego oddech na moim policzku i jego zniewalający zapach. Po chwili ocknęłam się.
- Marco?! Do cholery co ty robisz? - krzyknęłam
- Sam, nie wiem. To był taki odruch. Nie podobało Ci się? - był zaskoczony
- Jak śmiesz? Nie jestem zabawką! - odparłam i poszłam zostawiając zmieszanego Reusa w tyle.
*** Marco ***
Nie wiedziałem co mnie napadło by pocałować Lenę. Ona tak słodko mówiła a ja nie mogłem się powstrzymać. Jednak o co jej chodziło? Czy ja traktowałem ją kiedyś przedmiotowo? Nie miałem dziewczyny więc nie była tą "drugą". Moje myśli ciągle wirowały i nie mogłem się skupić na prowadzeniu auta. Postanowiłem, że nigdy nie zawiodę Leny i będę o nią walczył i nikt nie może jej skrzywdzić a w szczególności Lewy tym idiotycznym zakładem. Ona nie może się w nim zakochać, bo będzie cierpiała. Dlatego uprzedzę Roberta i Lena będzie zawsze ze mną. Tylko czy ona mnie chce? Z zamyślenia wyrwali mnie kierowcy, bo trąbili a ja stałem na zielonym świetle.
*** Lena ***
- Lenka? Aniołku? Żyjesz? - pytał Klopp
- Tak, tak. Zamyśliłam się, możesz jechać.- powiedziałam i dotknęłam moich ust. Były jeszcze ciepłe od pocałunku z Marco. Ach.. Czułam ból pomieszany z radością.
Gdy dojechaliśmy do domu. Poszłam się odświeżyć. Wzięłam kąpiel i nalałam mnóstwo olejku o smaku cytrusów. Uwielbiałam ten zapach, tak też pachniały perfumy Reusa. Po 30 min bezczynnego leżenia ubrałam się w błękitną sukienkę w kwiaty. A co mi tam. -pomyślałam. Włosy związałam w luźnego koczka na czubku głowy a kosmyki okalały moją twarz. Stwierdziłam, że mam mało ciuchów na całe wakacje. Zresztą wzięłam same ciepłe rzeczy, bo stwierdziłam, że w Niemczech jest zimniej niż w Polsce. Musiałam sobie coś kupić, tylko skąd wziąć kasę? Nie będę ciągle prosiła wuja o pieniądze, bo on i tak odkłada je na moje konto, bym miała na studia. No cóż, coś wymyślę.
- Lena! No zejdź na dół. - usłyszałam
- Już idę. Pali się czy jak?- powiedziałam sama do siebie i weszłam do salonu.
- Przyszedł Robert do ciebie. Jak miło, że chcesz poznać się z Lenką. Ona tu prawie nikogo nie zna.
- To drobiazg. Ja bardzo polubiłem Lenę, więc z chęcią zabiorę ją na miasto.- oznajmił Lewy
- Dobrze. Tylko wróćcie przed 22.00 okej? - zapytał Klopp
- Oczywiście trenerze. - powiedział Lewy i pociągnął mnie za sobą
Szliśmy alejką oddalając się od domu Kloppa. Nic się nie odzywałam aż w końcu Robert zaczął rozmowę.
- Pięknie wyglądasz. Dlaczego tak rzadko chodzisz w sukienkach? - zapytał z szelmowskim uśmieszkiem
- Nie zabardzo je lubię a pozatym spodnie są wygodniejsze. Jednak za komplement dziękuję. - uśmiechnęłam się lekko. Nie wiedziałam do czego zmierza Robert.
- Zabrałem Cię na spacer, bo chciałem Cię zaprosić do mnie na imprezę, będzie jutro. Wszyscy piłkarze z BvB będą i ich dziewczyny. Co ty na to? Mogłabyś mi towarzyszyć. - poprawił swoje włosy a ja znów ujrzałam jego firmowy uśmiech jak z reklamy pasty do zębów.
- Nie mam zbytnio ochoty.. - ciągnęłam niechętnie
- Nie daj się prosić. - patrzył błagalnie Robert
- No nie wiem...
- Będzie Ewka. Zobaczysz będzie super!
- Ooo no dobrze, niech Ci będzie. - odparłam
- To Co może idziemy na lody? - zapytał
- No okej, ale za ten spacer to biorę trzy gałki! - śmiałam się i wystrzeliłam jak torpeda do lodziarni.
- Lena! Ty łakomczuchu! Zaczekaj!- biegł za mną aż w końcu mnie złapał za biodra a nasze twarze były niebezpiecznie blisko. Robert przysunął swoje usta do moich a ja momentalnie odskoczyłam jak oparzona. Czułam się jakbym zdradzała Reusa. Nagle w tym akurat momencie dostałam sms' a. Chociaż nie musiałam patrzeć na Lewego. To był sms od Marco. Czego on ode mnie chce- pomyślałam i zobaczyłam to:
Marco: Hej tu Marco. Nie wiem co mi strzeliło do głowy z tym pocałunkiem, ale przepraszam. :(
Nie chcę Cię stracić, bo bardzo Cię lubię i nie chcę tego zepsuć przez moją głupotę.
Lena: ok.
Odpisałam tylko tyle. Chciałam by trochę się pomartwił jak ja przez niego. Po zjedzeniu 4 gałek lodów Robert odprowadził mnie pod dom.
- To ja idę. Narazie Robert!
- A buzi na dobranoc nie dostanę? - zapytał z uwodzicielskim uśmiechem
- Hmm?? Czekaj zastanowie się... Nie? - smiałam się
- No ej! Ja Ci tu lody kupuję. Należy mi się nagroda.
- Dobra, dobra. Ja lecę narazie.- pobiegłam zamykając drzwii przed nosem Lewandowskiego.
- Uff. Co za dzień.- powiedziałam sama do siebie, oznajmiłam wujostwu, że wróciłam i pobiegłam na górę jak struś pędziwiatr.
W pokoju szybko wskoczyłam w pidżamkę i leżałam w łóżku jak zwykle nie mogąc zasnąć, tylko myślałam i myślałam o najróżniejszych rzeczach. O Marco i Robercie szczególnie. Z Robertem to nie było czegoś takiego jak z Marco. Lewy to tylko przyjeciel. Z nim nie czułam czegoś takiego jak z Reusem, tego napięcia, szybszego bicia serca, rozszerzonych źrenic. Zobaczyłam bluzę Marco leżącą na krześle obok mojego łóżka. Powoli zasypiałam a ona ciągle pachniała...
__________________________________________________________________________________
No to mamy czwóreczkę.Wiem, że nie bardzo wyszła. :( No cóż zapraszam do czytania o losach Leny a za lekkie opóźnienie przepraszam. Same wiecie wakacje i te sprawy.
Pozdrawiam, missys Reus :3
Podczas gdy ja i Ewa wchodziłyśmy do szatni zaczepił mnie Robert. Ewka usunęła się na bok, bo stwierdziła, że chcemy sobie trochę pogadać.
Hej Lena! Jak Ci się podobał mecz? - zapytał
- Super jest przeżyć coś takiego na żywo a nie w telewizji. Zresztą wygraliście zasłużenie, tylko ty- Roberciku dałeś trochę ciała, ani jednego gola w meczu. Uuu cienko. -drażniłam go
- No wiesz,sam meczu nie wygram.- powiedział dalej się uśmiechając
- Ej! To tekst Kuby. - śmiałam się i tak zaczęliśmy gadać o różnych rzeczach. Przy drzwiach zauważyłam Marco, który intensywnie o czymś myślał. Postanowiłam do niego podejść.
- Hej Marco! Pokazałeś klasę dzisiaj!- przywitałam go z szerokim uśmiechem
- To nic takiego. Strzelanie goli to moje zadanie przecież. - powiedział i uśmiechnął się zawstydzony
- Lena.. co ci się wtedy stało? - zapytał
- Nic. Poprostu musiałam już iść i tyle. -odpowiedziałam szybko i przełknęłam ślinę. Czułam, że mi nie uwierzył.
- No okej. - jego uśmiech zniknął
- Chodź odprowadzę Cię.- oznajmił
- Niee. To nie jest konieczne i tak czekam na wuja. - odpowiedziałam krótko.
Nie chciałam spędzać dużo czasu z Marco, bo coraz bardziej mi się to podobało a on jest dla mnie miły tylko dlatego, że jestem bratanicą trenera. Zresztą nie mogłam sobie wyobrażać Bóg wie czego, bo jak ktoś taki jak Marco Reus mógłby spojrzeć na taką zwykłą dziewczynę jak ja, dla niego mogłam być gówniarą. Zresztą on chyba kogoś miał a ja nie chciałam się wtrącać w czyjeś życie. Niedługo mi przejdzie. Chyba...
- To ja muszę już iść. Marco byłeś dziś świetny. Pa! -uśmiechnęłam się i odwróciłam idąc powoli do samochodu.
- Lena zaczekaj!- krzyknął
- O co cho... - niedokończyłam
Marco zamknął moje usta w pocałunku. Nie odepchnęłam go chciałam tego. Czułam bicie mojego serca i poczułam motylki w brzuchu. Nigdy nie zdarzyło mi się coś podobnego. Chciałam by ta chwila trwała wiecznie. Po chwili ocknęłam się. Czułam jego oddech na moim policzku i jego zniewalający zapach. Po chwili ocknęłam się.
- Marco?! Do cholery co ty robisz? - krzyknęłam
- Sam, nie wiem. To był taki odruch. Nie podobało Ci się? - był zaskoczony
- Jak śmiesz? Nie jestem zabawką! - odparłam i poszłam zostawiając zmieszanego Reusa w tyle.
*** Marco ***
Nie wiedziałem co mnie napadło by pocałować Lenę. Ona tak słodko mówiła a ja nie mogłem się powstrzymać. Jednak o co jej chodziło? Czy ja traktowałem ją kiedyś przedmiotowo? Nie miałem dziewczyny więc nie była tą "drugą". Moje myśli ciągle wirowały i nie mogłem się skupić na prowadzeniu auta. Postanowiłem, że nigdy nie zawiodę Leny i będę o nią walczył i nikt nie może jej skrzywdzić a w szczególności Lewy tym idiotycznym zakładem. Ona nie może się w nim zakochać, bo będzie cierpiała. Dlatego uprzedzę Roberta i Lena będzie zawsze ze mną. Tylko czy ona mnie chce? Z zamyślenia wyrwali mnie kierowcy, bo trąbili a ja stałem na zielonym świetle.
*** Lena ***
- Lenka? Aniołku? Żyjesz? - pytał Klopp
- Tak, tak. Zamyśliłam się, możesz jechać.- powiedziałam i dotknęłam moich ust. Były jeszcze ciepłe od pocałunku z Marco. Ach.. Czułam ból pomieszany z radością.
Gdy dojechaliśmy do domu. Poszłam się odświeżyć. Wzięłam kąpiel i nalałam mnóstwo olejku o smaku cytrusów. Uwielbiałam ten zapach, tak też pachniały perfumy Reusa. Po 30 min bezczynnego leżenia ubrałam się w błękitną sukienkę w kwiaty. A co mi tam. -pomyślałam. Włosy związałam w luźnego koczka na czubku głowy a kosmyki okalały moją twarz. Stwierdziłam, że mam mało ciuchów na całe wakacje. Zresztą wzięłam same ciepłe rzeczy, bo stwierdziłam, że w Niemczech jest zimniej niż w Polsce. Musiałam sobie coś kupić, tylko skąd wziąć kasę? Nie będę ciągle prosiła wuja o pieniądze, bo on i tak odkłada je na moje konto, bym miała na studia. No cóż, coś wymyślę.
- Lena! No zejdź na dół. - usłyszałam
- Już idę. Pali się czy jak?- powiedziałam sama do siebie i weszłam do salonu.
- Przyszedł Robert do ciebie. Jak miło, że chcesz poznać się z Lenką. Ona tu prawie nikogo nie zna.
- To drobiazg. Ja bardzo polubiłem Lenę, więc z chęcią zabiorę ją na miasto.- oznajmił Lewy
- Dobrze. Tylko wróćcie przed 22.00 okej? - zapytał Klopp
- Oczywiście trenerze. - powiedział Lewy i pociągnął mnie za sobą
Szliśmy alejką oddalając się od domu Kloppa. Nic się nie odzywałam aż w końcu Robert zaczął rozmowę.
- Pięknie wyglądasz. Dlaczego tak rzadko chodzisz w sukienkach? - zapytał z szelmowskim uśmieszkiem
- Nie zabardzo je lubię a pozatym spodnie są wygodniejsze. Jednak za komplement dziękuję. - uśmiechnęłam się lekko. Nie wiedziałam do czego zmierza Robert.
- Zabrałem Cię na spacer, bo chciałem Cię zaprosić do mnie na imprezę, będzie jutro. Wszyscy piłkarze z BvB będą i ich dziewczyny. Co ty na to? Mogłabyś mi towarzyszyć. - poprawił swoje włosy a ja znów ujrzałam jego firmowy uśmiech jak z reklamy pasty do zębów.
- Nie mam zbytnio ochoty.. - ciągnęłam niechętnie
- Nie daj się prosić. - patrzył błagalnie Robert
- No nie wiem...
- Będzie Ewka. Zobaczysz będzie super!
- Ooo no dobrze, niech Ci będzie. - odparłam
- To Co może idziemy na lody? - zapytał
- No okej, ale za ten spacer to biorę trzy gałki! - śmiałam się i wystrzeliłam jak torpeda do lodziarni.
- Lena! Ty łakomczuchu! Zaczekaj!- biegł za mną aż w końcu mnie złapał za biodra a nasze twarze były niebezpiecznie blisko. Robert przysunął swoje usta do moich a ja momentalnie odskoczyłam jak oparzona. Czułam się jakbym zdradzała Reusa. Nagle w tym akurat momencie dostałam sms' a. Chociaż nie musiałam patrzeć na Lewego. To był sms od Marco. Czego on ode mnie chce- pomyślałam i zobaczyłam to:
Marco: Hej tu Marco. Nie wiem co mi strzeliło do głowy z tym pocałunkiem, ale przepraszam. :(
Nie chcę Cię stracić, bo bardzo Cię lubię i nie chcę tego zepsuć przez moją głupotę.
Lena: ok.
Odpisałam tylko tyle. Chciałam by trochę się pomartwił jak ja przez niego. Po zjedzeniu 4 gałek lodów Robert odprowadził mnie pod dom.
- To ja idę. Narazie Robert!
- A buzi na dobranoc nie dostanę? - zapytał z uwodzicielskim uśmiechem
- Hmm?? Czekaj zastanowie się... Nie? - smiałam się
- No ej! Ja Ci tu lody kupuję. Należy mi się nagroda.
- Dobra, dobra. Ja lecę narazie.- pobiegłam zamykając drzwii przed nosem Lewandowskiego.
- Uff. Co za dzień.- powiedziałam sama do siebie, oznajmiłam wujostwu, że wróciłam i pobiegłam na górę jak struś pędziwiatr.
W pokoju szybko wskoczyłam w pidżamkę i leżałam w łóżku jak zwykle nie mogąc zasnąć, tylko myślałam i myślałam o najróżniejszych rzeczach. O Marco i Robercie szczególnie. Z Robertem to nie było czegoś takiego jak z Marco. Lewy to tylko przyjeciel. Z nim nie czułam czegoś takiego jak z Reusem, tego napięcia, szybszego bicia serca, rozszerzonych źrenic. Zobaczyłam bluzę Marco leżącą na krześle obok mojego łóżka. Powoli zasypiałam a ona ciągle pachniała...
__________________________________________________________________________________
No to mamy czwóreczkę.Wiem, że nie bardzo wyszła. :( No cóż zapraszam do czytania o losach Leny a za lekkie opóźnienie przepraszam. Same wiecie wakacje i te sprawy.
Pozdrawiam, missys Reus :3
wtorek, 30 lipca 2013
Rozdział 3
***
Gdy wrzuciłam sweterek i włączyłam pralkę usłyszałam telefon. Pobiegłam do salonu i usłyszałam rozmowę Marco z jakąś kobietą.
- To kiedy się spotkamy?- zapytała go
- Kiedy chcesz kochana.- odpowiedział uśmiechając się
- Za 2 dni okej?
- Jasne. Nie mogę się doczekać. Pa! -rozłączył się.
Pewnie to jego dziewczyna. Jednak nie widziałam go z żadną. Coś ścisnęło mnie w gardle i poczułam łzę spływającą po policzku.
- Co się ze mną dzieje? Przecież nie powinno mnie to obcodzić. - powiedziałam na głos
- Lena! Długo ci jeszcze zejdzie? - wołał Reus z drugiego pokoju
- Nie. Już skończyłam. - otarłam łze i poszłam do salonu, gdzie Marco czekał na mnie z sokiem.
- Jak sweter? Doprał się? - zapytał
- Tak. Musi tylko wyschnąć. - odpwiedziałam patrząc tępo przed siebie
- Siadaj. Nalałem ci soku.
- Nie. Ja, ja muszę wracać do domu.
- Lena, co się dzieje? - zapytał troskiliwie
- Nieważne.. Pójdę już. Pa - wybiegłam z domu, zostawiając zaskoczonego Reusa.
Szłam ociągając się a powoli robiło się ciemno. Zastanawiałam się co czuje do Marco. Czy to przyjaźń? Tego nie wiedziałam. Wiedziałam jedno, nie mogę się zbliżyć do niego skoro on ma dziewczynę. Postanowiłam, że będę go unikać. Weszłam cichutko do domu, tak, żeby nikt mnie nie usłyszał. Jednak na schodach spoykałam Ullę.
- Lena! Gdzie się tyle podziewałaś? - zapytała
- Przepraszam. Byłam u Marco, bo yyy znaczy wujka nie było i nie chciałam wracać do domu na piechotę, bo padał deszcz.
- No dobra niech ci będzie. Tylko zjedz coś, bo napewno jesteś głodna.
-. Nie. Już jadłam- skłamałam i poczłapałam na górę
Położyłam się od razu do łóżka. Zobaczyłam, że mam na sobie bluzę Marco. Poczułam mocny zapach perfum i wtuliłam się w nią jeszcze bardziej. Nie mogłam zasnąć i poczułam, że do oczu napływają mi łzy. Szlochałam cicho w poduszkę i żałowałam, że nie ma przy mnie nikogo z którym mogłabym o tym porozmawiać. Płacz doprowadził w końcu do tego, że zasnęłam.
*** Marco ***
Dlaczego Lena tak szybko i niespodziewanie wyszła? Moje myśli nie dawały mi zasnąć. Była taka smutna, że miałem ochotę wziąć ją w ramiona i nie puścić. Czy powiedziałem coś nie tak? Postanowiłem, że zadzwonie do Goetze i pogadam z nim.
- Hej! Masz chwile? - zapytałem
- Marco? Sso ty chcesz o tej porze? - spytał zaspany
- No, bo nie wiem co mam zrobić. Polubiłem Lenę a ona chyba mnie nie. Obraziła się czy coś. Sam nie wiem. Chciałbym do niej zadzwonić, ale nie wiem czy to dobry pomysł.
- Daj lasce czas. Może musi pobyć trochę sama. Przecież ma też swoje życie.
- Rzeczywiście. Masz rację.
- Dobra. Teraz daj mi spać, bo jestem wykończony. - ziewnął do telefonu
- Jasne. Narazie.
- Narka. -rozłączył się.
Położyłem się spać, ale za cholerę nie mogłem usnąć. Myśli o Lenie szumiały jak alkohol w mojej głowie. Po pewnym czasie zasnąłem.
Następnego dnia....
- Lena wstawaj! Śniadanie gotowe. - krzyczała ciocia z dołu
- Nie chce! Nie jestem głodna. - odpowiedziałam
- Jurgen, co się z nią dzieję? Od wczoraj nic nie je. Zamknęła się w swoim pokoju i nie chce wyjść. - mówiła ciocia z zatroskaną miną.
- Daj jej spokój. Może po prostu nie chce z nami rozmawiać. Powie nam jeśli sama będzie tego chciała.
- Tylko co jej jest?- spytała
Przysłuchiwałam się tej rozmowie z ukrycia i pomyślałam : Gdyby wiedzieli.. ech.
Jednak dobrze, że Klopp nie wie o tym, że wczoraj byłam u Marco, bo sam wrócił później ode mnie.
Leżałam tak jeszcze z godzinę i postanowiłam, że muszę się ogarnąć. Wstałam, poszłam do łazienki i zobaczyłam moje czerwone od płaczu oczy i rozmazany tusz. Wyglądałam nie ciekawie. Wzięłam szybki prysznic i wskoczyłam w dres. Na dole czekały na mnie kanapki, bo ciotka z wujkiem gdzieś wyszli. Zjadłam jedną i wypiłam łyk herbaty, chociaż kompletnie nie miałam na to ochoty.
Włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać powtórkę meczu Borussi z Bayernem w LM. Bożeee, jak ja wtedy ryczałam. Gdy, mecz się skończył akurat wrócili do domu.
- Hej aniołku! Jak się czujesz? - zapytał Klopp całując mnie w czoło
- Jest okej. -skłamałam
- Dziś Borussia gra Superpuchar Niemiec. Idziemy na mecz. -oznajmił
- Pamiętam. Mam nadzieję, że skopią dupska Bayernowi. - uśmiechnęłam się pierwszy raz od wczoraj.
- Też mam taką nadzieję. Tylko wiesz, mam dylemat co do Marco. Ostatnio chodzi całkiem przybity. Nie wiem czy da radę zagrać... - zmartwił się
- Marco? Da radę, przecież to najlepszy pomocnik jakiego znam.- wyrecytowałam
- Masz rację. Nie ma się czym martwić. - odpwiedział
- To szykuj się na mecz, bo za godzinę jedziemy.
-Ok. Już biegnę. - poszłam na górę się przebrać.
Założyłam koszulkę BvB z numerem Reusa i czarne rurki. Koszulkę kupiłam już dawno, bo mój ulubiony zawodnik to Marco. Miałam jeszcze do wyboru koszulkę Lewego, jednak ostatnimi czasy jego widok wywoływał we mnie mdłości. Gdy upłynęła godzina jechaliśmy zatłoczonymi ulicami Dortmundu, bo każdy wybierał się na stadion na takie widowisko jakim jest mecz Borussia- Bayern. Weszłam na stadion i poczułam tę cudowną atmosferę. Miałam miejsce w pierwszym rzędzie (przecież byłam bratanicą Kloppa ) i czekałam na mecz. Obok mnie usiadła ładna brunetka, wydawało mi się jakbym już ją gdzieś widziała.
- Cześć. Jestem Ewa. Ty to pewnie Lena?- zapytała ze szczerym uśmiechem
- Ooo hej. Tak jestem Lena miło mi poznać. Ty jesteś żoną Łukasza tak? - nagle mnie olśniło
- Tak.
- Pewnie fajnie mieć takiego faceta jak Łukasz? -zapytałam
- Jeszcze jak. Jednak czasami mam dość tej jego sławy.- odparła ze smutkiem
- Czemu?
- Bo wiesz, ci wszyscy reporterzy, zero prywatności. Niedługo wyskoczą nam z lodówki.- śmiała się
- Hehe. Wyobrażam sobie.
- A ty wyglądasz na zmartwioną. Co się dzieję?- zapytała a ja opowiedziałam wszystko co się wczoraj wydarzyło.
- Oj Lenka. A ty jesteś w nim zakochana?
- Ja nic już nie wiem. - powiedziałam zakłopotana
- Myślę, że jednak Marco też ciągnie do ciebie. -oznajmiła
- Ewka? Serio tak myślisz?
- Jasne. Przecież nie kłamałabym.
Mecz się zaczął bardzo emocjonująco Marco strzela gola głową w 6 minucie. Skakałam i krzyczałam jak opętana. Nagle kamery skierowały się na mnie a Marco wysłał mi buziaka. Usiadłam zmieszana i zajęłam się dalszym oglądaniem meczu. W drugiej połowie wyrównał Robben, jednak Borussia nie dała za wygraną. Potem gola samobójczego strzelił van Buyten i BvB znów prowadziło. Następnie Gundogan uderzył w samo okienko na 3:1 a Robben strzelił już 2 gola w tym meczu i mieliśmy 3:2. Na sam koniec popisał się znów Marco strzelając bombe w okienko bramki. Kibice szaleli. Coś wspaniałego! Mój Marco- pomyślałam i razem z Ewką poszłyśmy pogratulować chłopakom.
____________________________________________________________________________________
Mamy trójeczkę! Przepraszam, że tak późno, ale dopiero wróciłam z nad morza. Borussia wygrała 4:2 ! Juhuuuu! Mamy rewnż za Ligę Mistrzów i dwa gole Marco, ach co to był za mecz...
Zapraszam do czytania i komentowania.
Buziaki, missys Reus :*
Gdy wrzuciłam sweterek i włączyłam pralkę usłyszałam telefon. Pobiegłam do salonu i usłyszałam rozmowę Marco z jakąś kobietą.
- To kiedy się spotkamy?- zapytała go
- Kiedy chcesz kochana.- odpowiedział uśmiechając się
- Za 2 dni okej?
- Jasne. Nie mogę się doczekać. Pa! -rozłączył się.
Pewnie to jego dziewczyna. Jednak nie widziałam go z żadną. Coś ścisnęło mnie w gardle i poczułam łzę spływającą po policzku.
- Co się ze mną dzieje? Przecież nie powinno mnie to obcodzić. - powiedziałam na głos
- Lena! Długo ci jeszcze zejdzie? - wołał Reus z drugiego pokoju
- Nie. Już skończyłam. - otarłam łze i poszłam do salonu, gdzie Marco czekał na mnie z sokiem.
- Jak sweter? Doprał się? - zapytał
- Tak. Musi tylko wyschnąć. - odpwiedziałam patrząc tępo przed siebie
- Siadaj. Nalałem ci soku.
- Nie. Ja, ja muszę wracać do domu.
- Lena, co się dzieje? - zapytał troskiliwie
- Nieważne.. Pójdę już. Pa - wybiegłam z domu, zostawiając zaskoczonego Reusa.
Szłam ociągając się a powoli robiło się ciemno. Zastanawiałam się co czuje do Marco. Czy to przyjaźń? Tego nie wiedziałam. Wiedziałam jedno, nie mogę się zbliżyć do niego skoro on ma dziewczynę. Postanowiłam, że będę go unikać. Weszłam cichutko do domu, tak, żeby nikt mnie nie usłyszał. Jednak na schodach spoykałam Ullę.
- Lena! Gdzie się tyle podziewałaś? - zapytała
- Przepraszam. Byłam u Marco, bo yyy znaczy wujka nie było i nie chciałam wracać do domu na piechotę, bo padał deszcz.
- No dobra niech ci będzie. Tylko zjedz coś, bo napewno jesteś głodna.
-. Nie. Już jadłam- skłamałam i poczłapałam na górę
Położyłam się od razu do łóżka. Zobaczyłam, że mam na sobie bluzę Marco. Poczułam mocny zapach perfum i wtuliłam się w nią jeszcze bardziej. Nie mogłam zasnąć i poczułam, że do oczu napływają mi łzy. Szlochałam cicho w poduszkę i żałowałam, że nie ma przy mnie nikogo z którym mogłabym o tym porozmawiać. Płacz doprowadził w końcu do tego, że zasnęłam.
*** Marco ***
Dlaczego Lena tak szybko i niespodziewanie wyszła? Moje myśli nie dawały mi zasnąć. Była taka smutna, że miałem ochotę wziąć ją w ramiona i nie puścić. Czy powiedziałem coś nie tak? Postanowiłem, że zadzwonie do Goetze i pogadam z nim.
- Hej! Masz chwile? - zapytałem
- Marco? Sso ty chcesz o tej porze? - spytał zaspany
- No, bo nie wiem co mam zrobić. Polubiłem Lenę a ona chyba mnie nie. Obraziła się czy coś. Sam nie wiem. Chciałbym do niej zadzwonić, ale nie wiem czy to dobry pomysł.
- Daj lasce czas. Może musi pobyć trochę sama. Przecież ma też swoje życie.
- Rzeczywiście. Masz rację.
- Dobra. Teraz daj mi spać, bo jestem wykończony. - ziewnął do telefonu
- Jasne. Narazie.
- Narka. -rozłączył się.
Położyłem się spać, ale za cholerę nie mogłem usnąć. Myśli o Lenie szumiały jak alkohol w mojej głowie. Po pewnym czasie zasnąłem.
Następnego dnia....
- Lena wstawaj! Śniadanie gotowe. - krzyczała ciocia z dołu
- Nie chce! Nie jestem głodna. - odpowiedziałam
- Jurgen, co się z nią dzieję? Od wczoraj nic nie je. Zamknęła się w swoim pokoju i nie chce wyjść. - mówiła ciocia z zatroskaną miną.
- Daj jej spokój. Może po prostu nie chce z nami rozmawiać. Powie nam jeśli sama będzie tego chciała.
- Tylko co jej jest?- spytała
Przysłuchiwałam się tej rozmowie z ukrycia i pomyślałam : Gdyby wiedzieli.. ech.
Jednak dobrze, że Klopp nie wie o tym, że wczoraj byłam u Marco, bo sam wrócił później ode mnie.
Leżałam tak jeszcze z godzinę i postanowiłam, że muszę się ogarnąć. Wstałam, poszłam do łazienki i zobaczyłam moje czerwone od płaczu oczy i rozmazany tusz. Wyglądałam nie ciekawie. Wzięłam szybki prysznic i wskoczyłam w dres. Na dole czekały na mnie kanapki, bo ciotka z wujkiem gdzieś wyszli. Zjadłam jedną i wypiłam łyk herbaty, chociaż kompletnie nie miałam na to ochoty.
Włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać powtórkę meczu Borussi z Bayernem w LM. Bożeee, jak ja wtedy ryczałam. Gdy, mecz się skończył akurat wrócili do domu.
- Hej aniołku! Jak się czujesz? - zapytał Klopp całując mnie w czoło
- Jest okej. -skłamałam
- Dziś Borussia gra Superpuchar Niemiec. Idziemy na mecz. -oznajmił
- Pamiętam. Mam nadzieję, że skopią dupska Bayernowi. - uśmiechnęłam się pierwszy raz od wczoraj.
- Też mam taką nadzieję. Tylko wiesz, mam dylemat co do Marco. Ostatnio chodzi całkiem przybity. Nie wiem czy da radę zagrać... - zmartwił się
- Marco? Da radę, przecież to najlepszy pomocnik jakiego znam.- wyrecytowałam
- Masz rację. Nie ma się czym martwić. - odpwiedział
- To szykuj się na mecz, bo za godzinę jedziemy.
-Ok. Już biegnę. - poszłam na górę się przebrać.
Założyłam koszulkę BvB z numerem Reusa i czarne rurki. Koszulkę kupiłam już dawno, bo mój ulubiony zawodnik to Marco. Miałam jeszcze do wyboru koszulkę Lewego, jednak ostatnimi czasy jego widok wywoływał we mnie mdłości. Gdy upłynęła godzina jechaliśmy zatłoczonymi ulicami Dortmundu, bo każdy wybierał się na stadion na takie widowisko jakim jest mecz Borussia- Bayern. Weszłam na stadion i poczułam tę cudowną atmosferę. Miałam miejsce w pierwszym rzędzie (przecież byłam bratanicą Kloppa ) i czekałam na mecz. Obok mnie usiadła ładna brunetka, wydawało mi się jakbym już ją gdzieś widziała.
- Cześć. Jestem Ewa. Ty to pewnie Lena?- zapytała ze szczerym uśmiechem
- Ooo hej. Tak jestem Lena miło mi poznać. Ty jesteś żoną Łukasza tak? - nagle mnie olśniło
- Tak.
- Pewnie fajnie mieć takiego faceta jak Łukasz? -zapytałam
- Jeszcze jak. Jednak czasami mam dość tej jego sławy.- odparła ze smutkiem
- Czemu?
- Bo wiesz, ci wszyscy reporterzy, zero prywatności. Niedługo wyskoczą nam z lodówki.- śmiała się
- Hehe. Wyobrażam sobie.
- A ty wyglądasz na zmartwioną. Co się dzieję?- zapytała a ja opowiedziałam wszystko co się wczoraj wydarzyło.
- Oj Lenka. A ty jesteś w nim zakochana?
- Ja nic już nie wiem. - powiedziałam zakłopotana
- Myślę, że jednak Marco też ciągnie do ciebie. -oznajmiła
- Ewka? Serio tak myślisz?
- Jasne. Przecież nie kłamałabym.
Mecz się zaczął bardzo emocjonująco Marco strzela gola głową w 6 minucie. Skakałam i krzyczałam jak opętana. Nagle kamery skierowały się na mnie a Marco wysłał mi buziaka. Usiadłam zmieszana i zajęłam się dalszym oglądaniem meczu. W drugiej połowie wyrównał Robben, jednak Borussia nie dała za wygraną. Potem gola samobójczego strzelił van Buyten i BvB znów prowadziło. Następnie Gundogan uderzył w samo okienko na 3:1 a Robben strzelił już 2 gola w tym meczu i mieliśmy 3:2. Na sam koniec popisał się znów Marco strzelając bombe w okienko bramki. Kibice szaleli. Coś wspaniałego! Mój Marco- pomyślałam i razem z Ewką poszłyśmy pogratulować chłopakom.
____________________________________________________________________________________
Mamy trójeczkę! Przepraszam, że tak późno, ale dopiero wróciłam z nad morza. Borussia wygrała 4:2 ! Juhuuuu! Mamy rewnż za Ligę Mistrzów i dwa gole Marco, ach co to był za mecz...
Zapraszam do czytania i komentowania.
Buziaki, missys Reus :*
piątek, 19 lipca 2013
Rozdział 2
***
Następnego dnia...
Obudziłam ok. godziny 10.00 byłam wypoczęta, mimo to nie chciałam wstawać z łóżka. Poleżałam jeszcze kilkanaście minut i poczłapałam do łazienki, by zrobić porządek z moimi włosami, które wyglądały jak siano. Dzisiejszy dzień nie zapowiadał się zbyt ładnie, ponieważ nad Dortmundem wsiały ciemne chmury. Po doprowadzeniu się do ładu, pościelałam łóżko oraz ubrałam się w czerwone rurki i mój ulubiony kremowy sweterek- over size no i czarne balerinki. Włosy rozpuściłam a były dość długie więc kosmyki okalały moją twarz.
- Dzień dobry Lenka! Jak się spało?- zapytała ciocia smażąc naleśniki.
- Bardzo dobrze, tylko szkoda, że tak krótko. - odpowiedziałam ze smutną minką
- Krótko? Skarbie, spałaś do dziesiątej.- śmiała się żona Jurgena
- Okej, okej. Jestem strasznym śpiochem.- wyznałam
- Ale brzydka dziś pogoda, prawda? Za pół godziny masz jechać z Jurgenem na trening Borussi, więc włóż coś ciepłego, zgoda?- spytała, wykładając naleśniki na talerz i podając mi moją herbatę.
- Ciociu... Nie jestem dzieckiem a zresztą ten mój sweterek jest całkiem ciepły.- powiedziałam z zapchanymi ustami, bo jadłam naleśniki z jagodami.
- Tak, wiem, wiem co myślisz. Ciotka ciągle ględzi i zawraca mi głowe pierdołami, tak więc uwierze Ci na słowo a tak wogóle to ślicznie Ci w tym sweterku Aniołku.- oznajmiła mi siadając do stołu i patrząc na mnie z troską.
- Dzięki, hehe. Lece na góre po swoje rzeczy, bo wujek pewnie już się ubiera.- powiedziałam i pobiegłam na góre wziąć moją torebkę.
- Wsiadaj, bo się spóźnimy!- krzyczał Klopp
- Już idę, czy ty musisz być zawsze taki punktualny? - zapytałam wywracając oczyma
- Muszę. - odpowiedział krótko
Gdy dojeżdżaliśmy na Signal Iduna Park rozpogodziło się troche. Klopp pobiegł na stadion a ja w ociąganiu powlokłam moje nogi do wejścia. Weszłam od razu na trubuny i zaczęłam się przyglądać rozgrzewce. Wszyscy chłopcy byli tacy zgrani, razem sie wygłupiali. Moją uwagę szczególnie przykuł Reus. Sama nie wiem dlaczego. Patrzyłam na niego chwilkę jednak odwróciłam się, bo poczułam jego wzrok na sobie. Zajęłam się patrzeniem na Kloppa.
Tymczasem na murawie...
- Lewy jak tam nasz zakładzik? -zapytał Mario z szelmowskim uśmieszkiem
- Dobrze mi idzie, jeszcze trochę i zawrócę jej w głowie.- odpowiedział pewny siebie.
- Aha, tylko że nasza kochana Lenka ciągle gapi się na Reusa nie na ciebie misiu. - powiedział z udawanym smutkiem Piszczu
- Hehe, chyba nic z tego kochasiu?- uśmiechał się Goetze robiąc przysiady.
- Zostawcie dziewczyne, ona ma 16 lat. Robert, przecież to pedofilstwo.- krzyknął Reus ze złością w oczach.
- Co? Jakie pedofilstwo? Przecież nas tylko 5 lat różni.Opanuj się, Reus! To nie twoja sprawa.- odpowiedział ostro Lewandowski.
- Lewy! Marco ma racje, nie powienieneś się zbliżać do Leny. Wszyscy wiemy jak to się skończy. - włączył się Kuba do rozmowy.
- No jak za kogo wy mnie macie? - zapytał z irytacją
- Każdy wie, że sypiasz ze wszystkim co ma puls i nie ucieka. - wywrócił oczami Goetze
- Kurwa.. z tobą nie spałem?! Nie?!To sie nie wypowiadaj i pilnuj swojej Ann, bo ona sama wskoczyła by mi do łóżka.- śmiał się Robert
- Ej, ej! Nie zapędzaj się.
- Lewy zostaw Lene w spokoju, tak będzie lepiej. -powtórzył Marcinho
- Tobie nic do tego! Obrońca się znalazł..
- Do roboty, nie obijać się! - krzyczał Klopp
- Jeszcze wrócimy do tej rozmowy Lewy. - odparł ze złością i zajął się ćwiczeniami.
Przyglądałam się meczowi rozgrywanemu przez chłopaków. Trener podzielił piłkarzy na dwie drużyny, gdzie w dwóch przeciwnych znaleźli się Marco i Robert, każdy w swojej drużynie był napastnikiem. Po 20 minutach piłkę do siatki wpakował Robert i drużyna Reusa przegrywała. Gdy była ok. 44 min. gola strzelił Gundogan i mieliśmy 1:1. Około minuty 88 Marco popisał się świetną bramką, pomachał mi i się uśmiechnął a ja odwzajemniłam to i poczułam jak moje blade policzki różowieją z powodu zwykłego uśmiechu. Po treningu wyszłam na zewnątrz i czekałam na parkingu na Kloppa. W tym czasie Robert wyjeżdżał swoim samochodem i ochlapał mój sweter okropnym błotem. Jednak zatrzymał się i przybiegł do mnie z chusteczkami higienicznymi.
- No nie no! Jak ja wyglądam! - wkurzyłam się
- Przepraszam to nie było specjalnie!- uśmiechał się Lewy
- Mógłbyś przestać się szczerzyć i podać mi te chusteczki.- krzyknęłam
- Spokojnie skarbie, to tylko sweter. Mogę ci kupić drugi.- nie przestawał się szczerzyć
- Jaki drugi?! To był specjalny prezent od ciotki Ulli!
- To może na przeprosiny dasz się zaprosić na kawę?- zapytał
- Nie piję kawy a pozatym muszę zaraz jechać i zrobić coś z tym swetrem,więc narazie! - powiedziałam odchodząc od niego.
- Papa maleńka! Złość piękności szkodzi! - śmiał się
- Baran! - krzyknęłam czerwona sama nie wiem czy ze złości czy z tego, że przeszywał mnie wzrokiem.
Czekałam z 5 minut aż zobaczyłam wychodzącego Marco, który do mnie podszedł.
- Hej Lena co ty taka brudna jesteś? - obejrzał mnie od góry do dołu.
- Ten baran Lewandowski mnie ochlapał a wujka nie ma. -odpowiedziałam wściekła
- Chodź, do szatni to się przebierzesz, dam ci moją bluzę. - zaproponował
- Ok. Chodźmy.- poszliśmy do szatni a Marco podał mi swoją bluzę BvB, która oczywiście była za duża.
- Odwróć się okej? - poprosiłam
- Tak wiem, przepraszam. - uśmiechnął się a jego policzki zaczerwieniły się jak u nastoletniej dziewicy.
- Okej możemy iść, mam nadzieję, że Jurgen już na mnie czeka.
- Wow! Tylko zapnij się do końca, bo zmarzniesz. - powiedział zapinając mi zamek pod szyję a jego dłonie drżały.
- Dobrze tato!- wydurniałam się
- Papy Kloppa chyba jeszcze nie ma.. - rozglądał się Reus
- Ups, czekaj mam sms' a. Napisał, że ma sporo pracy i mam sama wrócić do domu. No nie, w taką pogodę?! Oh God, why?!- wykrzywiłam się
- Mam pomysł! Chodźmy do mnie wypierzemy sweter i pogadamy a potem odwiozę cię do domu. Co ty na to?- prosił i uśmiechał się do mnie tak słodko
- No nie wiem, czy to dob..
- Cii, chodź jedziemy. - przerwał mi i otworzył drzwii do swojego auta.
-Czemu to robisz?- zapytałam z wyrzutem
- Ale co? - udawał
- No świdrujesz mnie tymi swoimi niebieskimi oczyma i tak słodko się uśmiechasz! Każdą dziewczynę podrywasz w ten sposób? - zapytałam z ironią
-Przecież ja nic nie robię! - smiał się, jednocześnie prowadząc
- Yhym, nic. Wcale. - śmiałam się razem z nim.
Powolutku dojeżdżaliśmy do domu a raczej willi Marco oczywiście była z basenem jak u każdego w tej dzielnicy Dortmundu. Marco otworzył mi drzwi i zapraszającym gestem poprowadził do środka. Mieszkanie było urządzone prosto, ale nowocześnie. Podobało mi się.
- Czego się napijesz herbaty, kawy, soku? - zapytał
- Mhmm może soku? Masz pomarańczowy, bo to mój ulubiony? - zapytałam
- Jasne, że mam, bo to też mój ulubiony.
- O jak fajnie to poproszę.
- Już się robi.Możesz w tym czasie wyprać sweter, łazienka jest po lewej. - odparł i wyszedł do kuchni.
- Okej.- poszłam do łazienki a w niej zobaczyłam wielką wannę.
- Ach ten Marco ma gust! -pomyślałam i wrzuciłam sweter do pralki.
C.D.N
__________________________________________________________________________________
Hejka kochani! Przepraszam, że musieliście czekać na rozdział. :c
Tak więc przedstawiam wam buraka Lewego i troskliwego obrońce Marco. :D
Z góry przepraszam za błędy i proszę o wasze opinie.
Pozdr, missys Reus :*
Obudziłam ok. godziny 10.00 byłam wypoczęta, mimo to nie chciałam wstawać z łóżka. Poleżałam jeszcze kilkanaście minut i poczłapałam do łazienki, by zrobić porządek z moimi włosami, które wyglądały jak siano. Dzisiejszy dzień nie zapowiadał się zbyt ładnie, ponieważ nad Dortmundem wsiały ciemne chmury. Po doprowadzeniu się do ładu, pościelałam łóżko oraz ubrałam się w czerwone rurki i mój ulubiony kremowy sweterek- over size no i czarne balerinki. Włosy rozpuściłam a były dość długie więc kosmyki okalały moją twarz.
- Dzień dobry Lenka! Jak się spało?- zapytała ciocia smażąc naleśniki.
- Bardzo dobrze, tylko szkoda, że tak krótko. - odpowiedziałam ze smutną minką
- Krótko? Skarbie, spałaś do dziesiątej.- śmiała się żona Jurgena
- Okej, okej. Jestem strasznym śpiochem.- wyznałam
- Ale brzydka dziś pogoda, prawda? Za pół godziny masz jechać z Jurgenem na trening Borussi, więc włóż coś ciepłego, zgoda?- spytała, wykładając naleśniki na talerz i podając mi moją herbatę.
- Ciociu... Nie jestem dzieckiem a zresztą ten mój sweterek jest całkiem ciepły.- powiedziałam z zapchanymi ustami, bo jadłam naleśniki z jagodami.
- Tak, wiem, wiem co myślisz. Ciotka ciągle ględzi i zawraca mi głowe pierdołami, tak więc uwierze Ci na słowo a tak wogóle to ślicznie Ci w tym sweterku Aniołku.- oznajmiła mi siadając do stołu i patrząc na mnie z troską.
- Dzięki, hehe. Lece na góre po swoje rzeczy, bo wujek pewnie już się ubiera.- powiedziałam i pobiegłam na góre wziąć moją torebkę.
- Wsiadaj, bo się spóźnimy!- krzyczał Klopp
- Już idę, czy ty musisz być zawsze taki punktualny? - zapytałam wywracając oczyma
- Muszę. - odpowiedział krótko
Gdy dojeżdżaliśmy na Signal Iduna Park rozpogodziło się troche. Klopp pobiegł na stadion a ja w ociąganiu powlokłam moje nogi do wejścia. Weszłam od razu na trubuny i zaczęłam się przyglądać rozgrzewce. Wszyscy chłopcy byli tacy zgrani, razem sie wygłupiali. Moją uwagę szczególnie przykuł Reus. Sama nie wiem dlaczego. Patrzyłam na niego chwilkę jednak odwróciłam się, bo poczułam jego wzrok na sobie. Zajęłam się patrzeniem na Kloppa.
Tymczasem na murawie...
- Lewy jak tam nasz zakładzik? -zapytał Mario z szelmowskim uśmieszkiem
- Dobrze mi idzie, jeszcze trochę i zawrócę jej w głowie.- odpowiedział pewny siebie.
- Aha, tylko że nasza kochana Lenka ciągle gapi się na Reusa nie na ciebie misiu. - powiedział z udawanym smutkiem Piszczu
- Hehe, chyba nic z tego kochasiu?- uśmiechał się Goetze robiąc przysiady.
- Zostawcie dziewczyne, ona ma 16 lat. Robert, przecież to pedofilstwo.- krzyknął Reus ze złością w oczach.
- Co? Jakie pedofilstwo? Przecież nas tylko 5 lat różni.Opanuj się, Reus! To nie twoja sprawa.- odpowiedział ostro Lewandowski.
- Lewy! Marco ma racje, nie powienieneś się zbliżać do Leny. Wszyscy wiemy jak to się skończy. - włączył się Kuba do rozmowy.
- No jak za kogo wy mnie macie? - zapytał z irytacją
- Każdy wie, że sypiasz ze wszystkim co ma puls i nie ucieka. - wywrócił oczami Goetze
- Kurwa.. z tobą nie spałem?! Nie?!To sie nie wypowiadaj i pilnuj swojej Ann, bo ona sama wskoczyła by mi do łóżka.- śmiał się Robert
- Ej, ej! Nie zapędzaj się.
- Lewy zostaw Lene w spokoju, tak będzie lepiej. -powtórzył Marcinho
- Tobie nic do tego! Obrońca się znalazł..
- Do roboty, nie obijać się! - krzyczał Klopp
- Jeszcze wrócimy do tej rozmowy Lewy. - odparł ze złością i zajął się ćwiczeniami.
Przyglądałam się meczowi rozgrywanemu przez chłopaków. Trener podzielił piłkarzy na dwie drużyny, gdzie w dwóch przeciwnych znaleźli się Marco i Robert, każdy w swojej drużynie był napastnikiem. Po 20 minutach piłkę do siatki wpakował Robert i drużyna Reusa przegrywała. Gdy była ok. 44 min. gola strzelił Gundogan i mieliśmy 1:1. Około minuty 88 Marco popisał się świetną bramką, pomachał mi i się uśmiechnął a ja odwzajemniłam to i poczułam jak moje blade policzki różowieją z powodu zwykłego uśmiechu. Po treningu wyszłam na zewnątrz i czekałam na parkingu na Kloppa. W tym czasie Robert wyjeżdżał swoim samochodem i ochlapał mój sweter okropnym błotem. Jednak zatrzymał się i przybiegł do mnie z chusteczkami higienicznymi.
- No nie no! Jak ja wyglądam! - wkurzyłam się
- Przepraszam to nie było specjalnie!- uśmiechał się Lewy
- Mógłbyś przestać się szczerzyć i podać mi te chusteczki.- krzyknęłam
- Spokojnie skarbie, to tylko sweter. Mogę ci kupić drugi.- nie przestawał się szczerzyć
- Jaki drugi?! To był specjalny prezent od ciotki Ulli!
- To może na przeprosiny dasz się zaprosić na kawę?- zapytał
- Nie piję kawy a pozatym muszę zaraz jechać i zrobić coś z tym swetrem,więc narazie! - powiedziałam odchodząc od niego.
- Papa maleńka! Złość piękności szkodzi! - śmiał się
- Baran! - krzyknęłam czerwona sama nie wiem czy ze złości czy z tego, że przeszywał mnie wzrokiem.
Czekałam z 5 minut aż zobaczyłam wychodzącego Marco, który do mnie podszedł.
- Hej Lena co ty taka brudna jesteś? - obejrzał mnie od góry do dołu.
- Ten baran Lewandowski mnie ochlapał a wujka nie ma. -odpowiedziałam wściekła
- Chodź, do szatni to się przebierzesz, dam ci moją bluzę. - zaproponował
- Ok. Chodźmy.- poszliśmy do szatni a Marco podał mi swoją bluzę BvB, która oczywiście była za duża.
- Odwróć się okej? - poprosiłam
- Tak wiem, przepraszam. - uśmiechnął się a jego policzki zaczerwieniły się jak u nastoletniej dziewicy.
- Okej możemy iść, mam nadzieję, że Jurgen już na mnie czeka.
- Wow! Tylko zapnij się do końca, bo zmarzniesz. - powiedział zapinając mi zamek pod szyję a jego dłonie drżały.
- Dobrze tato!- wydurniałam się
- Papy Kloppa chyba jeszcze nie ma.. - rozglądał się Reus
- Ups, czekaj mam sms' a. Napisał, że ma sporo pracy i mam sama wrócić do domu. No nie, w taką pogodę?! Oh God, why?!- wykrzywiłam się
- Mam pomysł! Chodźmy do mnie wypierzemy sweter i pogadamy a potem odwiozę cię do domu. Co ty na to?- prosił i uśmiechał się do mnie tak słodko
- No nie wiem, czy to dob..
- Cii, chodź jedziemy. - przerwał mi i otworzył drzwii do swojego auta.
-Czemu to robisz?- zapytałam z wyrzutem
- Ale co? - udawał
- No świdrujesz mnie tymi swoimi niebieskimi oczyma i tak słodko się uśmiechasz! Każdą dziewczynę podrywasz w ten sposób? - zapytałam z ironią
-Przecież ja nic nie robię! - smiał się, jednocześnie prowadząc
- Yhym, nic. Wcale. - śmiałam się razem z nim.
Powolutku dojeżdżaliśmy do domu a raczej willi Marco oczywiście była z basenem jak u każdego w tej dzielnicy Dortmundu. Marco otworzył mi drzwi i zapraszającym gestem poprowadził do środka. Mieszkanie było urządzone prosto, ale nowocześnie. Podobało mi się.
- Czego się napijesz herbaty, kawy, soku? - zapytał
- Mhmm może soku? Masz pomarańczowy, bo to mój ulubiony? - zapytałam
- Jasne, że mam, bo to też mój ulubiony.
- O jak fajnie to poproszę.
- Już się robi.Możesz w tym czasie wyprać sweter, łazienka jest po lewej. - odparł i wyszedł do kuchni.
- Okej.- poszłam do łazienki a w niej zobaczyłam wielką wannę.
- Ach ten Marco ma gust! -pomyślałam i wrzuciłam sweter do pralki.
C.D.N
__________________________________________________________________________________
Hejka kochani! Przepraszam, że musieliście czekać na rozdział. :c
Tak więc przedstawiam wam buraka Lewego i troskliwego obrońce Marco. :D
Z góry przepraszam za błędy i proszę o wasze opinie.
Pozdr, missys Reus :*
wtorek, 9 lipca 2013
Rozdział 1
***
Powoli dojeżdżaliśmy do domu wujka Kloppa. Dom był śliczny, miał cudowny ogród z mnóstwem kwiatów i krzewów oraz taras na którym stały leżaki i huśtawka ogrodowa. Nie mogłam nacieszyć się tym widokiem oraz tym, że spędzę tu całe 2 miesiące wakacji. - Jesteśmy - powiedział
- Ale tu jest super! -krzyknęłam
-Chodź do środka to zobaczysz swój pokój i przywitasz się z Ullą- zaprosił mnie, otwierając drzwii i wnosząc moje walizki.
Gdy weszłam do środka oniemiałam z zachwytu. Od wejścia widniał korytarz i jego beżowe ściany oraz marmurowa podłoda w kolorze gorzkiej czekolady. Na górę prowadziły schody a na nich leżał czerwono- złoty dywan. Czułam się jak w Hollywood! Skręcilismy w prawo do kuchnii gdzie ciocia przygotowywała obiad. Poczułam jak ściska mnie w żołądku, bo od trzech godzin nic nie jadłam.
- Lenka! Dziewczyno, wyrosłaś na prawdziwą kobietę, jednak dalej wyglądasz jak aniołek z tymi oczkami. -uśmiechała się patrząc na mnie
- Ciociu jak miło Cię widzieć!- przytuliłam się
- Aniołku nie jesteś głodna? -zapytała z troską
- Troche jestem. -oznajmiłam sciskając brzuch
- Ach Jurgen, czemu nie kupiłeś jej nic do jedzenia, gdy tankowałeś na stacji benzynowej? - zapytała patrząc z wyrzutem na Kloppa.
- Kupiłem jej hamburgera i cole. Lena ma wilczy apetyt. Dużo je, ale nic po niej nie widać. Też bym tak chciał- spojrzał na mnie śmiejąc się.
- Dobrze to siadajcie do stołu już podaje- powiedziała Ulla
Gdy jedliśmy ciotka wypytywała mnie o szkołę, chłopaków itd. Jednak ja nie jestem jedną z tych, które chodzą z chłopakiem tylko dla szpanu. Jak dotąd miałam tylko jednego chłopaka tj. Daniela, który mnie zdradził całując się z moją kumpelą. Od tamtej pory nie ufam już łatwo ani chłopcom ani dziewczynom.
- Chodź, pokażę Ci twój pokój. -oznajmił
-Okej.
Szliśmy na górę a ja mijałam puchary i podziękowania dla wuja. Robiło to na mnie ogromne wrażenie. Otworzył drzwii a ja zobaczyłam przytulny pokoik z dużym łóżkiem i wielkimi oknami na które można było siadać i czytać książki.
- Wujku, powiesz mi o czym chciałeś ze mną rozmawiać?- zapytałam
-No bo, wiesz za chwilę pojedziemy na trening Borussi i chciałbym, żebyś codziennie jeździła ze mną, ale boję się, że któryś z chłopaków zauroczy Cię. Oni są fantastyczni jednak mogą mieć każdą dziewczynę i nie chcę żeby któryś Cię zranił...- powiedział z troską
- Nie musisz się o mnie martwić. Nie jestem jedną z tych napalonych fanek piłkarzy. Chce ich poprostu poznać i zobaczyć jak wygląda to wszystko od środka i jacy oni są naprawdę. -odpowiedziałam
-Ok, to teraz jestem spokojniejszy.Masz pół godziny i jedziemy.
- Dobrze już się szykuje!
Zostałam sama. W co by tu się ubrać?- pomyślałam
Zrobiłam sobie warkocza na bok, założyłam jeansowe szorty, trampki i żółtą bokserkę z zamkiem z przodu. Usta pociągnęłam błyszczykiem a oczy pomalowałam tuszem. Nigdy nie wyglądałam jak typowy plastik a to wychodziło mi na dobre.
- Lenka, schodź na dół. Jedziemy! - wołał mnie Klopp
- Idee! - krzyknęłam, biegnąc na dół
Tymczasem na Signal Iduna Park...
- Jak tam Lewy? Zmęczony? - śmiał się Marco
- Nie, wcale. - odpowiedział Lewy
- Nie wierzę. - Reus leżał na trawie
- No chodź tu Rojsu to pogadamy. - Robert zaczął się turlać z Marco po trawie, po chwili zauważyli wchodzącego trenera Kloppa i wstali chichocząc jak nastolatki.
- Dzień dobry chłopaki! Gotowi na trening? Dziś przedstawię wam moją bratanicę Lene. Będzie przychodziła na wasze treningi, może sama je poprowiadzi..
Lena weszła na murawe i lekki wiatr rozwiał jej włosy. Reus zaczął się na nią gapić jak na istne bóstwo a Lewandowski patrzył na nią z otwartą buzią.
- Cześć! Lena jestem!- podała rękę Reusowi
- Hej! Marco, miło mi, że będziesz przychodziła na treningi. -uśmiechnął się do niej zawstydzony.
Lena zauważyła to i poczuła ścisk w brzuchu. W końcu zawsze chciała poznać Marco.
- Ja, ja jestem Lewandowski znaczy Robert Lewandowski. - Lewy przecisnął się przez chłopaków i patrzył tym swoim wzrokiem na dziewczyne. Jej wydawał się całkiem sympatyczny, jednak Marco patrzył nieufnie na Roberta.
- Może ktoś chciałby oprowadzić Lenkę po stadionie? - zapytał troskiliwie trener
- Ja z chęci..- niedokończył Marco
- Ja ją oprowadze- wziął Lenę pod rękę i poszedł do szatni
- Nie podoba mi się to, te wasze głupie zakłady Goetze. W końcu to rodzina Jurgena.- wkórzył się Reus.
- Wyluzuj się, nic jej nie będzie jak Lewy ją pobajeruje- Goetze przekręcił oczami.
- Dobra, nie ważne.- Reus włączył się do rozgrzewki.
- Zazdrosny jesteś? Nawet jej nie znasz..
- Zazdrosny? Ja? Zwariowałeś.. - śmiał się Marcinho
Jednak czuł się dziwnie, nie chciał puszczać tej dziewczyny z Lewandowskim. Miał w głowie ciągle obraz jej oczu, były tak niespotykanie niebieskie. Przypominała mu.. anioła?!
- Fuck, o czym ja myśle?!
- Coo?- spytał Gundogan
- Nic nic.Gramy... - zamyślił się Marco
- Jak Ci się podoba stadion ?- spytał napastnik ze swoim cwaniackim uśmiechem
- Stadion jest nieziemski i ta atmosfera, coś wspaniałego! - rozmarzyła się
- Cieszę się, że ci sie podoba. Jednak stadion w porównaniu z tobą .. mhm nie ma szans. Masz śliczne oczy.
- Dzięki. - powiedziała spuszczając oczy
Komplementy Lewego ją onieśmielały wkońcu miała tylko 16 lat a on 21. Mimo wszystko nie wyszła.
- Więc jesteś bratanicą Pappy Kloppa, znaczy trenera? - zapytał zmieszany
- Pappy Kloppa? Ahaa więc tak go nazywacie? Tak, tak jest moim wujkiem. - dziewczyna wybuchła śmiechem i Lewandowski też się roześmiał.
- Pochodzisz z Polski? - zapytał
- No, tak przecież po Polsku rozmawiamy... - wywróciła oczami, siadając na ławce.
- Zwiedzałaś Dortmund? Może bym ci go pokazał? - cieszył się
- No nie wieeem , ahahahha. - nie mogła powstrzymać śmiechu
- Czemu się śmiejesz? - spytał, patrząc z wyrzutem
- No bo, bo masz założone spodenki na lewą stronę, hahah Lewy widać woli lewą.
- Ojoj, przepraszam. Poczekaj chwilę. - odparł, rumieniąc się jak nastolatka.
Lena nie miała ochoty czekać na Roberta więc wróciła na stadion. Zobaczyła, że trening już się skończył. Piłkarze wchodzili do szatni, jednak Marco czekał na nią.
- Hej, nie wiesz, gdzie jest Klopp?
- Pojechał już, bo musiał coś pilnie załatwić i prosił bym cię odwiózł do domu. - uśmiechał się tak słodko, że Lenie zakręciło się w głowie
- Ok, więc jedźmy zanim Lewy wróci. Hehe - śmiała się
- Co tam się działo? - zapytał Reus, wsiadając do samochodu
- Nic, nic.- odparła
- Polubiłaś Lewego? - miał nadzieję, że nie bardzo.
- Powiedzmy. Jest zbyt nachalny. - wykrzywiła usta
- On zawsze taki jest. O jesteśmy na miejscu- nachylił się by odpiąć pasy Lenie a ona poczuła cudowny zapach jego perfum i niemal zaczęła się nim zaciągać.
- Lena, Lena? Jesteśmy! Nic Ci nie jest?- spojrzał z troską
- A, tak. Dzięki, wszystko w porządku. Pa!
- Pa! - powiedział już sam do siebie, bo Lena popędziła jak szalona. Nie mógł się skupić na drodze, bo jego myśli ciągle rozpraszała śmiejąca się dziewczyna i jej pełne usta, które miał ochotę całować.
- Marco, opanuj się ona ma 16 lat! - westchnął głośno, poprawiając grzywkę
Lena pobiegła do mieszkania, bo nie mogła wytrzymać już tej obecności Marco. Ciągle ją peszył a ona myślała, że zwariuje. Te jego ciepłe rece, które musnęły ją, gdy odpinał pasy.. oooch. Musiała się uspokoić. Sama nie wiedziała czy jej zimno czy dostaje ataku gorąca. Nigdy się tak nie czuła.
- Hej Lenka!- krzyknęła Ulla
- Hej ciociu, odpowiedziała zamyślona
- Wszystko w porządku? Twoje policzki są rozpalone! - zmartwiła się Ulla
- Mhm, wszystko okej. Idę na góre wziąć prysznic i położę się już.
Pobiegła na górę i poszła od razu pod prysznic. Zimna woda odprężała ją, jednak nie mogła odpędzić swoich myśli od Marco. Gdy ubrała się zaczęła czytać pierwszą lepszą książkę z półki i wciągnięta lekturą zasnęła.
_________________________________________________________________________
No to mamy 1 rozdział oraz rozpaloną Lenę i Roberta z lewymi spodenkami :D
Zapraszam do czytania i czekam na waszą opinię.
Pozdrawiam missys Reus :*
piątek, 5 lipca 2013
LIEBSTER AWARDS
Liebster Awards! ;3
Mimo iż dopiero zaczęłam pisać, zostałam nominowana do Liebster Awards.
Wielkie dzięki, nie spodziewałam się takiego wyróżnienia. ;3
Nominowana przez: Juliana. :*
1. Jak masz na imię?
2. Z skąd jesteś?
3. Twój ulubiony sportowiec?
4. Czy masz rodzeństwo?
5. Czy masz zwierzątko/zwierzęta?
6. Jakiej muzyki słuchasz?
7. Ulubiona pora roku?
8. Twoje trzy największe marzenia?
9. Od kiedy zaczęła się twoja przygoda z piłką nożną?
10. Czy czytasz moje opowiadanie/opowiadania?
11. Ulubiona drużyna piłkarska?
Odpowiedzi:
1. Żaneta
2.Stara Wieś
3.Marco Reus i kilku innych ;)
4.Tak, siostrę.
5.Mam psa i kota.
6.Różnej, tej która mi się spodoba. ^^
7.Lato
8. *Pójść na mecz BvB
*spotkać piłkarzy z Dortmundu a najbardziej Reusa <3
*być dziennikarką sportową, ale to raczej nie realne :/
9.Jakieś 2 lata temu.
10.Tak, czytam "Szczęście mi sprzyja" :)
11. Oczywiście, że Borussia Dortmund <333
Moje nominacje:
http://pech-a-jednak-szczescie-bvb.blogspot.com/
http://bluecuracaao.blogspot.com/
http://pigmaalion.blogspot.com/
http://kuba-sam-meczu-nie-wygrasz.blogspot.com/
Moje Pytania:1.Twój ulubony klub piłkarski?
2.Lubisz jakiś sport oprócz piłki nożnej?
3.Jakiego piłkarza nie znosisz?
4.Trenujesz coś?
5.Co skłoniło Cię do pisania?
6.Kim chcesz zostać w przyszłości?
7.Jeśli Polska odpadnie w MŚ, to komu będziesz kibicować?
8.Ulubiony trener piłkarski?
9.Ile blogów napisałaś?
10.Marzenie związane z piłką nożną?
Mimo iż dopiero zaczęłam pisać, zostałam nominowana do Liebster Awards.
Wielkie dzięki, nie spodziewałam się takiego wyróżnienia. ;3
Nominowana przez: Juliana. :*
1. Jak masz na imię?
2. Z skąd jesteś?
3. Twój ulubiony sportowiec?
4. Czy masz rodzeństwo?
5. Czy masz zwierzątko/zwierzęta?
6. Jakiej muzyki słuchasz?
7. Ulubiona pora roku?
8. Twoje trzy największe marzenia?
9. Od kiedy zaczęła się twoja przygoda z piłką nożną?
10. Czy czytasz moje opowiadanie/opowiadania?
11. Ulubiona drużyna piłkarska?
Odpowiedzi:
1. Żaneta
2.Stara Wieś
3.Marco Reus i kilku innych ;)
4.Tak, siostrę.
5.Mam psa i kota.
6.Różnej, tej która mi się spodoba. ^^
7.Lato
8. *Pójść na mecz BvB
*spotkać piłkarzy z Dortmundu a najbardziej Reusa <3
*być dziennikarką sportową, ale to raczej nie realne :/
9.Jakieś 2 lata temu.
10.Tak, czytam "Szczęście mi sprzyja" :)
11. Oczywiście, że Borussia Dortmund <333
Moje nominacje:
http://pech-a-jednak-szczescie-bvb.blogspot.com/
http://bluecuracaao.blogspot.com/
http://pigmaalion.blogspot.com/
http://kuba-sam-meczu-nie-wygrasz.blogspot.com/
Moje Pytania:1.Twój ulubony klub piłkarski?
2.Lubisz jakiś sport oprócz piłki nożnej?
3.Jakiego piłkarza nie znosisz?
4.Trenujesz coś?
5.Co skłoniło Cię do pisania?
6.Kim chcesz zostać w przyszłości?
7.Jeśli Polska odpadnie w MŚ, to komu będziesz kibicować?
8.Ulubiony trener piłkarski?
9.Ile blogów napisałaś?
10.Marzenie związane z piłką nożną?
czwartek, 4 lipca 2013
Prolog
Był słoneczny lipcowy dzień. Słońce swieciło w szyby jadących kierowców. Patrzyłam na zabieganych ludzi słuchając muzyki. Jednocześnie rozmyślałam jak to jest być piłkarzem w takim wielkim klubie jak Borussia. Zawsze marzyłam, żeby poznać piłkarzy z BvB a moje marzenie miało się wkrótce spełnić.
Daleko jeszcze? -zapytałam,(po niemiecku, bo niemiecki umiałam perfekcyjnie) niecierpliwiąc się.
-Lena, pytasz mnie co 10 minut, jak daleko jeszcze. Aż tak Ci śpieszno do Dortmundu?- spytał, śmiejąc się.
- I to jak. Już nie mogę się doczekać, żeby poznać piłkarzy i obejrzeć Signal Iduna Park.
Jurgen miał nietęgą minę, jakby nie cieszył się z mojego przyjazdu.
- Wujku, czemu się smucisz? Nie chcesz, żebym do ciebie jechała? - spojrzałam na niego ze słynną miną kota ze Shrek'a.
- Nie. Bardzo chcę, żebyś te wakacje spędziła w Dortmundzie ale... - niedokończył
- Ale co? Nie rozumiem. - powiedziałam
- Aniołku, powiem Ci w domu. - powiedział Klopp i skupił się na prowadzeniu samochodu.
Później...
- Lewandowski co ty taki szczęśliwy? Znowu poznałeś nową laskę?
- Nowa przezenterka Das Erste nie mogła mi się oprzeć. - cieszył sie Lewy.
Hahaha, chyba twojemu portfelowi.- wypalił Marco
- Ty się nie odzywaj, ostatnio nie widziałem Cię z żadną dziewczyną. Kryzysik?- zapytał drwiąco.
- Ja w przeciwieństwie do Ciebie nie zmieniam dziewczyn jak rękawiczki.- uśmiechnął się
-Dobra chłopaki dosyć tych dąsów.- powiedział przywódczo Weidenfeller.
- A kto tu się dąsa wyluzuj Romanku.- szczerzył się Lewy
- Chłopaki, ale jazda. Mam nowinę - zakomunikował zdyszany Gundogan.
- O co chodzi? - zapytali chórem
- Wiecie, dzisiaj rano Pappa Klopp powiedział, że spóźni się na trening i..
- Jeeest! Będzie mniej kółek w koło boiska. - ucieszył się Robert a wszyscy spojrzeli na niego z miną sławnego Face Palm.
- Nie to nie to, daj mi dokończyć.
- Ok,gadaj -zawstydził się Robert
- No to dziś rano Klopp pojechał po swoją bratanice Lenę, podobno przyjechała do niego na wakacje i jest pół Polką- pół Niemką.
- Ciekawe czy jest podobna do Jurgena?- zamyślił się Roman
- Lepiej nie. Wole dziewczyny bez zarostu. - wzdrygnął się Mario a cała szatnia wybuchła śmiechem.
- Bez przesady pewnie jest śliczna jak jej ciocia Ulla.- rozmarzył się Reus.
- Romeo? Może to ktoś dla ciebie?- śmiał się Mario.
- Ja ją zaklepuje!- krzyknął Lewandowski
- Dziewczyn się nie zaklepuje a pozatym jakbyś ją tknął trener powiesił by Cię za jądra i na latarnie! Podobno Lena to jego oczko w głowie! - oznajmił Ilkay
- Jeszcze zobaczymy!
- I tak nie dasz rady.- wtrącił się Mario
- Ja? Nie dam rady? Robert Lewandowski? Najlepszy zawodnik Bundesligi?- zaśmiał się szyderczo Robert.
- Może zakład? Musisz ją zdobyć w ciągu miesiąca! Jeśli nie dasz rady to musisz powiedzieć publicznie, że używasz żelu pod prysznic dla dzieci. Hahaha
-Ej? To nie fair! Musze go używać, bo inne żele podrażniają moją delikatną skóre, ale jeśli Ty przegrasz to musisz powiedzieć, że chciałbyś być taki jak ja, bo jestem nawet lepszy od Ronaldo i Messiego. - wywyższał się Lewy a piłkarze w szatni się zachodzili śmiechem.
- To jak stoi?- zapytali ich
- Mi nic nie stoi.- odparł Goetze
- Zakład debilu!- krzyknęli
- Stoi!- powiedzieli obaj
Gundogan przeciął zakład,ponieważ Reus nie chciał się w to mieszać. Nie lubił tych całych zabaw Mario i Roberta, dlatego wyszegł się rozgrzać na boisku.
- Chłopaki! Na boisko i to już! Co wy kółko różańcowe urządzacie? - krzyczał zniecierpliwiony zastępca Kloppa.
- Nie,to Robert.-krzyczał Nuri Sahin i dostał piłką prosto w twarz.
- Aaaa a to za co?- spytał masując twarz.
- Za twarz! Ahahah!- śmiał się Lewy a piłkarze zabrali się za trening.
__________________________________________________________________________
Mamy prolog! Kochani zapraszam do czytania. Czekam na wasze komentarze i podpowiedzi. Jak wam podoba się Lewy w roli casanovy? :) a Marco romantyka?
Miłego czytania, missys Reus :*
Daleko jeszcze? -zapytałam,(po niemiecku, bo niemiecki umiałam perfekcyjnie) niecierpliwiąc się.
-Lena, pytasz mnie co 10 minut, jak daleko jeszcze. Aż tak Ci śpieszno do Dortmundu?- spytał, śmiejąc się.
- I to jak. Już nie mogę się doczekać, żeby poznać piłkarzy i obejrzeć Signal Iduna Park.
Jurgen miał nietęgą minę, jakby nie cieszył się z mojego przyjazdu.
- Wujku, czemu się smucisz? Nie chcesz, żebym do ciebie jechała? - spojrzałam na niego ze słynną miną kota ze Shrek'a.
- Nie. Bardzo chcę, żebyś te wakacje spędziła w Dortmundzie ale... - niedokończył
- Ale co? Nie rozumiem. - powiedziałam
- Aniołku, powiem Ci w domu. - powiedział Klopp i skupił się na prowadzeniu samochodu.
Później...
- Lewandowski co ty taki szczęśliwy? Znowu poznałeś nową laskę?
- Nowa przezenterka Das Erste nie mogła mi się oprzeć. - cieszył sie Lewy.
Hahaha, chyba twojemu portfelowi.- wypalił Marco
- Ty się nie odzywaj, ostatnio nie widziałem Cię z żadną dziewczyną. Kryzysik?- zapytał drwiąco.
- Ja w przeciwieństwie do Ciebie nie zmieniam dziewczyn jak rękawiczki.- uśmiechnął się
-Dobra chłopaki dosyć tych dąsów.- powiedział przywódczo Weidenfeller.
- A kto tu się dąsa wyluzuj Romanku.- szczerzył się Lewy
- Chłopaki, ale jazda. Mam nowinę - zakomunikował zdyszany Gundogan.
- O co chodzi? - zapytali chórem
- Wiecie, dzisiaj rano Pappa Klopp powiedział, że spóźni się na trening i..
- Jeeest! Będzie mniej kółek w koło boiska. - ucieszył się Robert a wszyscy spojrzeli na niego z miną sławnego Face Palm.
- Nie to nie to, daj mi dokończyć.
- Ok,gadaj -zawstydził się Robert
- No to dziś rano Klopp pojechał po swoją bratanice Lenę, podobno przyjechała do niego na wakacje i jest pół Polką- pół Niemką.
- Ciekawe czy jest podobna do Jurgena?- zamyślił się Roman
- Lepiej nie. Wole dziewczyny bez zarostu. - wzdrygnął się Mario a cała szatnia wybuchła śmiechem.
- Bez przesady pewnie jest śliczna jak jej ciocia Ulla.- rozmarzył się Reus.
- Romeo? Może to ktoś dla ciebie?- śmiał się Mario.
- Ja ją zaklepuje!- krzyknął Lewandowski
- Dziewczyn się nie zaklepuje a pozatym jakbyś ją tknął trener powiesił by Cię za jądra i na latarnie! Podobno Lena to jego oczko w głowie! - oznajmił Ilkay
- Jeszcze zobaczymy!
- I tak nie dasz rady.- wtrącił się Mario
- Ja? Nie dam rady? Robert Lewandowski? Najlepszy zawodnik Bundesligi?- zaśmiał się szyderczo Robert.
- Może zakład? Musisz ją zdobyć w ciągu miesiąca! Jeśli nie dasz rady to musisz powiedzieć publicznie, że używasz żelu pod prysznic dla dzieci. Hahaha
-Ej? To nie fair! Musze go używać, bo inne żele podrażniają moją delikatną skóre, ale jeśli Ty przegrasz to musisz powiedzieć, że chciałbyś być taki jak ja, bo jestem nawet lepszy od Ronaldo i Messiego. - wywyższał się Lewy a piłkarze w szatni się zachodzili śmiechem.
- To jak stoi?- zapytali ich
- Mi nic nie stoi.- odparł Goetze
- Zakład debilu!- krzyknęli
- Stoi!- powiedzieli obaj
Gundogan przeciął zakład,ponieważ Reus nie chciał się w to mieszać. Nie lubił tych całych zabaw Mario i Roberta, dlatego wyszegł się rozgrzać na boisku.
- Chłopaki! Na boisko i to już! Co wy kółko różańcowe urządzacie? - krzyczał zniecierpliwiony zastępca Kloppa.
- Nie,to Robert.-krzyczał Nuri Sahin i dostał piłką prosto w twarz.
- Aaaa a to za co?- spytał masując twarz.
- Za twarz! Ahahah!- śmiał się Lewy a piłkarze zabrali się za trening.
__________________________________________________________________________
Mamy prolog! Kochani zapraszam do czytania. Czekam na wasze komentarze i podpowiedzi. Jak wam podoba się Lewy w roli casanovy? :) a Marco romantyka?
Miłego czytania, missys Reus :*
środa, 3 lipca 2013
Bohaterzy
Lena Klopp- 16 l. bratanica Jurgena Kloppa, równie zabawna i znająca się na piłce jak wujek. Nazywają ją "aniołkiem" z powodu jej pomocności i pięknych oczu. Zwykła nastolatka, przyjeżdża z Polski na wakacje do Dortmundu. Łatwo ją skrzywdzić, umie jednak postawić na swoim. Kocha Borussię od najmłodszych lat. Wkrótce zaprzyjaźnia się z Ewą Piszczek.
Marco Reus- 21 l.* Pomocnik Borussi Dortmund. Zawsze pomoże kolegom w potrzebie. Denerwują go nękające fanki, chce być z dziewczyną, która pozna prawdziwego Marco, nie tego z plakatów.Uwielbia robić kawały znajomym :)
Robert Lewandowski- 21 l.* "Casanova" wśród piłkarzy BvB, świetny napastnik jednak czasem odbija mu sodówka. Zmienia dziewczyny jak rękawiczki. Uważa, że może mieć każdą.
Jurgen Klopp- 46 l. Troskliwy wujek Leny. Jest trenerem Borussi. Jego ulubione powiedzenie po Polsku to: "Rusz dupee!" którego często używa do Lewandowskiego. Szczęśliwy i spełniony człowiek.
Łukasz i Ewa Piszczek- 23 l.* Od lat są razem. Łukasz to czołowy obrońca BvB, jest trochę roztrzepany, jednak Ewa ma wszystko pod kontrolą. Przyjaźni się ona z Leną. Państwo Piszczek mają córeczkę Sarę.
*Wiek został zmieniony na potrzeby opowiadania.
_______________________________________________________
Zapraszam do czytania mojego opowiadania, mam nadzieję, że się wam spodoba. :) Jestem nowa w pisaniu i wybaczcie mi wszystkie błędy. :/ Czekam na wasze komentarze i opinie. Podobają wam się postaci?
Pozdrawiam, missys Reus :*
*Wiek został zmieniony na potrzeby opowiadania.
_______________________________________________________
Zapraszam do czytania mojego opowiadania, mam nadzieję, że się wam spodoba. :) Jestem nowa w pisaniu i wybaczcie mi wszystkie błędy. :/ Czekam na wasze komentarze i opinie. Podobają wam się postaci?
Pozdrawiam, missys Reus :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)